
Fot: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa
Raków Częstochowa w pewnym stylu pokonał Śląsk Wrocław. W starciu lidera z wicemistrzem padł wynik 3:0, w pierwszej części bramki strzelali Ariel Mosór i Jesus Diaz. Trzeciego gola po katastrofalnym błędzie Rafała Leszczyńskiego strzelił Jonatan Braun Brunes. Goście zagrali bardzo słabo, pozostali na przedostatniej pozycji w tabeli. „Medaliki” poczyniły spory krok w kierunku mistrzostwa Polski.
W minionej kolejce Raków Częstochowa przegrał pierwszy mecz wyjazdowy w tym sezonie. Poza porażką z Pogonią Szczecin, z dalekiego wyjazdu „Medalikom” pozostały aż trzy zawieszenia. Marek Papszun nie mógł skorzystać z Jeana Carlosa Silvy, Ericka Otieno i Stratosa Svarnasa. W środku obrony obok Zorana Arsenica wyszli Ariel Mosór i Matej Rodin, na wahadle zagrał Fran Tudor. Z drugiej strony szansę otrzymał Jesus Diaz.
Ante Simundza także musiał mierzyć się z bólem głowy, wyraźny wakat pojawił się w środku pola. Petr Schwarz i Peter Pokorny najpewniej nie zagrają do końca sezonu, cofnięty w formacji został zatem Jose Pozo. Do pierwszego składu wskoczył Piotr Samiec-Talar. Trener Śląska na wczorajszej konferencji ocenił sytuację Henrika Udahla: – Możliwe, że zagra jeszcze od pierwszej minuty w tym sezonie.
Słowa trener Śląska dotrzymał, dziś na ławce niespodziewanie zasiadł Assad Al Hamlawi. Od początku goście postanowili zaskoczyć rywala wysokim ustawieniem, dwukrotnie z dystansu próbował Piotr Samiec-Talar. Oba uderzenia bez problemu złapał Kacper Trelowski.
Niespodziewany strzelec
Po kilku minutach do głosu doszedł Raków, drużyna Marka Papszuna zaatakowała bardzo konkretnie. Najpierw po kapitalnej wymianie podań strzał Jonatana Brauta Brunesa z linii bramkowej wybił Marc Llinares. „Medaliki” miały jednak rzut rożny, po centrze bramkę głową strzelił Ariel Mosór.
Piłkarze Śląska domagali się nieuznania trafienia z powodu wybloku wykonanego przez Zorana Arsenica. Kapitan Rakowa przewrócił Tomasso Guercio, sędzia Bartosz Frankowski nie został jednak zaproszony do monitora. Gol został uznany, „Medaliki” wyszły na prowadzenie.
Podwójna kara
Śląsk dążył do bramki wyrównującej, aktywni byli przede wszystkim hiszpańscy piłkarze. Zza pola karnego niecelnie uderzał Jose Pozo. W Manuela Neuera postanowił zabawić się Rafał Leszczyński, bramkarz po krótkim dryblingu zagrał niesłychane podanie do Arnau Ortiza. Skrzydłowy nadzwyczaj łatwo ograł Ariela Mosóra i bez problemu pokonał Trelowskiego.
Radość gości musiała zostać jednak wstrzymana, po krótkiej analizie sędzia wskazał, że Ortiz był na pozycji spalonej. Wielkie kontrowersje wzbudził sposób, w który przedstawiono sytuację. Linia wyznaczająca pozycję Hiszpana nie dawała dowodów na to, że w momencie podania zajął nielegalną pozycję. Jakby złych informacji dla Śląska było mało, w kolejnej akcji prowadzenie Rakowa podwyższył Jesus Diaz. Piłka przeszła między nogami Leszczyńskiego, Simundza był wściekły.
W kolejnej akcji groźnie strzelał Jakub Jezierski, ponownie czujny był bramkarz Rakowa. Po kilku minutach goście mieli kolejną stuprocentową sytuację, strzał Władysława Koczergina wybronił Leszczyński. Przed przerwą próbował jeszcze Ortiz, do szatni gracze schodzili przy wyniku 2:0 dla Rakowa.
45 minut trwał występ Henrika Udahla – Norweg nie zrobił zupełnie nic. Czym mógł być zmotywowany plan, by na boisko od początku wystawić dziesięciu piłkarzy? Simundza twierdził, że kwestiami taktycznymi, na drugą połowę zamiast Udahla wybiegł Assad Al Hamlawi. Śląsk nieźle wszedł w drugą połowę, ponownie aktywny był Ortiz. Okazję na kontaktowego gola miał Al Hamlawi, po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.
Kompromitacja
Gra gości dawała pewną nadzieję kibicom, jej wszelkie objawy w 71. minucie odebrał jednak Leszczyński. Bramkarz Śląska wypuścił piłkę z rąk po niegroźnym dograniu wprost pod nogi Brunesa. Norweg bez problemu zdobył bramkę na 3:0, to był cios, który ostatecznie zgasił promyk drużyny z Wrocławia.
Piłkarze WKS-u byli blisko bramki honorowej, najpierw głową minimalnie niecelnie strzelił Al Hamlawi. Na boisku pojawił się Aleksander Wołczek, który podobnie jak jego tata – Krzysztof, zadebiutował w Ekstraklasie przeciwko Rakowowi.
W drużynie gospodarzy także mieliśmy debiut, w końcówce na placu gry zameldował się Ibrahima Seck. Senegalczyk był bohaterem pierwszego transferu, który zrealizowano w kryptowalutach.
Różne rzeczywistości
Można powiedzieć, że absencje ustawiły pierwszą część spotkania dla Rakowa. Do siatki trafiali Mosór i Diaz, którzy zastępowali nieobecnych zawodników. Gospodarze zagrali bardzo odpowiedzialnie, zupełnie wypunktowali przedostatnią drużynę ligowej tabeli.
Kompletnie nie rozumiem, w którym aspekcie Udahl wyprzedza Al Hamlawiego. Wystawienie 28-latka to sabotaż, Śląsk w pierwszej części grał bez napastnika. Reprezentant Palestyny w jednej akcji zdziałał więcej, niż Udahl przez 45 minut.
Strata Schwarza to najcięższy cios, jaki Simundza i Śląsk mogli otrzymać przed końcem sezonu. Szczęściem WKS-u jest porażka Puszczy Niepołomice z Pogonią Szczecin, trzeba liczyć także na przegraną Lechii Gdańsk i Stali Mielec. Martwi fakt, że wicemistrz traci bramki w powtarzalny sposób. Oczywiście, każda sytuacja jest kompletnie inna, jednakże po raz kolejny każdy z goli padł po dograniu z bocznego sektora. Pytałem o to wczoraj Ante Simundzę, odwoływał się do odpowiedzialności, tej ponownie zabrakło.
Raków zrobił wyraźny krok w kierunku tytułu, uciekł od Lecha Poznań na trzy oczka. „Kolejorz” w niedzielę zagra z Radomiakiem Radom. Śląsk pozostaje na przedostatnim miejscu w tabeli, za tydzień czeka go arcyważny mecz z Zagłębiem Lubin. „Medaliki” wybiorą się do Mielca na mecz z inną ekipą ze strefy spadkowej – ostatnią w tabeli Stalą.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA – ŚLĄSK WROCŁAW 3:0 (2:0)
Mosór 20’, Diaz 36’, Brunes 71’