
Fot. Real Madryt
W Madrycie trwa pogoń za FC Barceloną, Real Madryt nie odstępuje kroku drużynie Hansiego Flicka. Dziś „Królewscy” pokonali Athletic Bilbao 1:0 po bramce w samej końcówce autorstwa Federico Valverde. Spektakularne trafienie padło dopiero w doliczonym czasie gry.
Przed przerwą wiało nudą
O pierwszej połowie możemy zapomnieć. Real nie miał pomysłu, nie był groźny i nie potrafił realnie zagrozić. Tempo się nie zgadzało i poza kilkoma próbami przyspieszania Viniciusa czy Jude’a Bellinghama gra „Królewskim” w ogóle się nie kleiła. Gdy usłyszeliśmy gwizdek oznaczający przerwę, prosiliśmy tylko o jedno – żeby druga połowa była ciekawsza.
Gości także nie można bardzo chwalić. Co prawda dobrze bronili swojego pola karnego i dbali o organizację, natomiast nie mieli nastawienia, by otworzyć wynik. Remis ich satysfakcjonował – przynajmniej to wynikało z ich gry.
Po przerwie jednak zrobiło się na placu więcej miejsca. W zespole gospodarzy wszedł Arda Guler czy Brahim Diaz (dobre zmiany), pojawił się także Enrdick (karykaturalna zmiana). Piłkarze Ernesto Valverde także byli żywsi i potrafili kilkukrotnie zagrozić, szczególnie należy docenić sprawiającego ogromne problemy gospodarzom Maroana Sannadiego.
Nieuznany gol, nieuznany karny, trafienie za trzy punkty
Zdecydowanie najwięcej działo się w samej końcówce. Najpierw „Królewscy” trafili, do siatki trafił Vinicius, który zszedł do środka i huknął nie do obrony w kierunku bliższego słupka. Gol nie został jednak uznany, bo na linii podania znalazł się wspomniany Enrdick, który był na pozycji spalonej.
Real jednak tak łatwo nie odpuścił i osiągnął swoje – gola na wagę trzech punktów zdobył w fenomenalny sposób Federico Valverde. Reprezentant Urugwaju uderzył z powietrza, bez szans był Unai Simon. Bramkarz gości słusznie został wybrany najlepszym piłkarzem meczu, ale przy tym strzale po prostu musiał skapitulować.
Trzeba wspomnieć o dość dziwnej sytuacji, bo przed bramką na 1:0 Real powinien otrzymać rzut karny. W polu karnym Basków faulowany był Jude Bellingham. Anglika kopnął wyraźnie Nunez, a więc stoper gości, czego nie dostrzegł arbiter. Dlaczego VAR tego nie zarejestrował i nie pokazał na „wapno”? Ciężko powiedzieć…
Real goni FC Barcelonę, obecna strata „Królewskich” do lidera wynosi cztery punkty. Za kilka dni podopieczni Carlo Ancelottiego zmierza się z Getafe. W weekend z kolei Real zmierzy się z FC Barceloną w finale Pucharu Króla. Na szczęście do dyspozycji włoskiego trenera będzie już Kylian Mbappe, który dziś z uwagi na zebraną przed tygodniem czerwoną kartkę oglądał spotkanie z trybun.
REAL MADRYT – ATHLETIC BILBAO 1:0 (0:0)
90+3′ Valverde