
Fot. Śląsk Wrocław / Adriana Ficek
Śląsk Wrocław obudził się w trzecim spotkaniu na wiosnę, podopieczni Ante Simundzy w 21. kolejce ograli Widzew Łódź 3:0. W składzie RTS-u zabrakło kluczowych piłkarzy, mimo tego dyspozycja gospodarzy była imponująca. Doczekaliśmy się eksplozji planu Ante Simundzy, nadzieja na utrzymanie przeszła resuscytację. Warto zastanowić się nad okolicznościami starcia.
Zwycięstwo było w stu procentach zasłużone, pojawiły się jednak dwa, bardzo trudne pytania.
Po pierwsze: Na jakim tle zostało odniesione?
Trener Daniel Myśliwiec mierzył się z gigantycznymi problemami, nie udało się zebrać meczowej dwudziestki. Z niedostępnych piłkarzy można było złożyć konkurencyjną jedenastkę. Niebywale widoczny był brak Frana Alvareza, Hiszpan poleciał do Hiszpanii w związku z narodzinami dziecka.
Pomocnik miewał słabsze momenty, jednakże jego wpływ na grę Widzewa był gigantyczny. Miał piorunujący początek sezonu, przez całą rundę zagrywał podania, po których kibice wstawali. Mówiło się o jego odejściu, w grudniu przedłużył swoją umowę.
Rażąco widoczny był brak dziewiątki, po transferze Imada Rondica do FC Koeln za 1,5 mln euro niektórzy w Łodzi świętowali. Wydawało się, że to świetny interes. Okazało się, że w przypadku niedyspozycji Saida Hamulica, drużyna pozostaje bezzębna…
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy… Imad Rondić odchodzi z Widzewa Łódź
Klęski z Lechem Poznań (1:4) i Śląskiem dobitnie pokazały, że Hubert Sobol nie jest napastnikiem na poziom Ekstraklasy. Przy Bułgarskiej gra RTS-u ożywiła się po wejściu Hamulica, Bośniak kapitalnie zaprezentował się także w starciu z Cracovią (1:1). Wczoraj był niedostępny z powodu urazu kolana, dopiero w poniedziałek przejdzie badania.
Daniel Myśliwiec nie mógł skorzystać także kontuzjowanych Juana Ibizy, Kamila Cybulskiego, Lirima Kastratiego, Marcela Krajewskiego czy Bartłomieja Pawłowskiego. Powrót ostatniego może przewrócić obraz drużyny, od początku roku skrzydłowy bierze udział w treningach. Widzew wyruszył na poszukiwania napastnika, potrzeba wzmocnienia stała się porównywalna z tą w Legii Warszawa.
Przyszłość Daniela Myśliwca także pozostała zagadkowa, umowa szkoleniowca wygaśnie z końcem tego sezonu. Po ostatnim gwizdku rozmawiałem z dziennikarzami z Łodzi, zgodnie przyznali, że nie widzą przyszłości z obecnym trenerem. Mało tego, spodziewają się zwolnienia w najbliższym czasie.
Każdy chce, a konkretów brak, czyli o kontrakcie Daniela Myśliwca słów kilka
Trener przywrócił nadzieję w pomeczowej wypowiedzi dla Dziennika Łódzkiego: – Muszę teraz zrobić wszystko, żeby wiara kibiców w piłkarzy nie zmalała. Pomimo złego efektu oni dali dzisiaj z siebie bardzo dużo. Może to potwierdzić początek, gdy wyszliśmy agresywnym pressingiem i oddawaliśmy uderzenia na bramkę Śląska. To pokazuje, z jakim nastawieniem przystąpiliśmy do tego meczu. Jestem w 100% odpowiedzialny za efekt i prosiłbym, żeby wiara w piłkarzy nie ustawała, bo oni są w stanie wygrać z każdym i mam nadzieję, że już za tydzień to udowodnią. Nie chcę wychodzić przed szereg, jeżeli chodzi o kwestie transferowe. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach będzie konkretny komunikat czy komunikaty. Proszę o cierpliwość.
W sobotę drużyna wygląda dramatycznie, nie zrobiła nic, by wygrać spotkanie. Niemrawy był także Sebastian Kerk, problemy sprawiała mu kiepsko przygotowana murawa.
Śląsk Wrocław nie składa broni! Spektakularny triumf podopiecznych Simundzy
Widzew ma siedem oczek przewagi nad kreską, utrzymanie wydaje się bezproblemowe. Dyspozycja musi ulec jednak zmianie, za tydzień czeka zespół z Łodzi trudny bój z Pogonią Szczecin.

Po drugie: Jak Śląsk Wrocław ma koncentrację i powtórzyć występ w starciu z Koroną?
Ante Simundza odniósł się do tego na pomeczowej konferencji: – To był główny temat w szatni tuż po meczu. To dopiero pierwszy krok. Dobry i silny krok. Na nim możemy budować naszą postawę na kolejne mecze.
Eksperci byli mocno podzieleni, niektórzy dostrzegali, że błysk WKS-u był spowodowany fatalną grą Widzewa. Inny byli zafascynowani planem Ante Simundzy. Słoweniec wyznał, że istnieje pole do poprawy: – Wiem, że możemy grać na jeszcze wyższym poziomie. Najważniejsze, że dziś strzelaliśmy gole i wykorzystywaliśmy sytuacje. Tak, jak we wszystkich meczach, nie pozwoliliśmy przeciwnikom na znaczące okazje do strzelenia bramki.
Po meczu porozmawialiśmy także z Rafałem Leszczyńskim, bramkarz Śląska Wrocław mówił sporo na temat starcia z Widzewem o raz o tym, co drużyna WKS-u musi zrobić w kolejnych spotkaniach.
Rafał Leszczyński: Musimy podchodzić do każdego meczu jak do finału Ligi Mistrzów
– Dzisiaj po prostu zasłużyliśmy na zwycięstwo, fajnie że możemy się chwilę pocieszyć w szatni, możemy wyjść na obiad, ale już wieczorem, żeby być po prostu każdy gotowy do regeneracji od jutra, bo tak naprawdę to tylko pierwszy krok do tego, żeby wyjść z tej sytuacji, w której jesteśmy – mówił bramkarz WKS-u.
– Odrabiamy na ten moment trzy punkty do Widzewa, z którym dzisiaj graliśmy i można powiedzieć, że włączamy ich też delikatnie do tej walki o przetrwanie. My musimy podchodzić do każdego meczu jak do finału Ligi Mistrzów, nie patrzeć na tabelę, tylko po prostu za tydzień jechać do Kielc i starać się wygrać – dodał Leszczyński.
Z pewnością można wskazać, że to spotkanie stanowiło gigantyczny krok dla piłkarzy, którzy mierzyli się z krytyką. Piotr Samiec-Talar zaprezentował formę z minionej kampanii, Tudor Baluta świetnie zastąpił Petera Pokornego. Odmienny los spotkał Sylvestra Jaspera, trener powiedział, ze skrzydłowy znalazł się poza kadrą gdyż przegrał rywalizację sportową.
Trener Śląska pozbawiony stoperów: To jest sytuacja, do której muszę się dostosować
Egzamin zdała awaryjna linia obrony, Yegor Matsenko wypełnił lukę po zawieszonym Serafinie Szocie. Do siatki trafił Mateusz Żukowski, bardzo pozytywne zmiany zaliczyli młodzi piłkarze. Trener wypowiadał się na ten temat: – Lubię ich wszystkich. Wszyscy dają sygnał, że chcą grać. Gdy będzie do tego okazja, to będą grać.

Przyzwoity obraz zburzyła piątkowa informacja, po przedmeczowej konferencji klub wydał oficjalny komunikat: – Adam Basse i Filip Rejczyk zostali przesunięci do drużyny rezerw na podstawie obserwacji obu zawodników podczas treningów oraz meczów sparingowych. Ze względu na dużą liczbą piłkarzy uczestniczących w zajęciach, obaj często nie brali aktywnego udziału w wielu grach treningowych. Wspólnie z trenerem chcieliśmy, by mogli w pełni uczestniczyć we wszystkich ćwiczeniach, co pomoże im w dalszym rozwoju. Obu zawodnikom przedstawiliśmy konkretną ścieżkę rozwoju, która uwzględniała wypożyczenia do innych klubów. Obaj odrzucili tę możliwość. Nie możemy traktować Adama i Filipa na specjalnych warunkach, czy to ze względu na ich wiek, czy z jakiegokolwiek innego powodu. Kwestia ta była konsultowana z trenerem pierwszej drużyny, z którym od początku blisko współpracujemy. Na podstawie wszystkich rozmów, ostateczną decyzję podjąłem ja, jako dyrektor sportowy klubu – Rafał Grodzicki, dyrektor sportowy Śląska Wrocław.
Kilkadziesiąt minut wcześniej, Ante Simundza mówił, że to decyzja dyrektora sportowego. Szkoleniowiec kompletnie wyzbył się odpowiedzialności, między wypowiedziami pojawiła się spora sprzeczność. Kolejnym absurdem jest fakt, że piłkarze nie mogą brać udziału w części zajęć z uwagi na zbyt dużą liczbę graczy. Dziwi mnie fakt odrzucenia planu rozwoju, być może był wybitnie niekorzystny.
Pomijając kwestię kosztów zaistniałych operacji, dyrektor sportowy w klubie Ekstraklasy nie powinien podejmować takich decyzji. Zgadzam się, że nie ma miejsce na specjalne traktowanie. Cała przygoda Rejczyka niejako podsumowuje letni okres transferowy, jak się okazuje, zimą Śląsk nie ma zamiaru wyciągnąć wniosków.
Piłkarz-widmo. Co stało się z Filipem Rejczykiem?
Pierwszy raz na piedestale
Nie można pominąć przyzwoitego występu Jose Pozo, Hiszpan wyłamał przysłowiowe drzwi. Wszedł do drużyny z powiewem świeżości, dał to, czego Simundza domagał się podczas styczniowych konferencji. Bolesny pozostał fakt, że pomocnik dołączyć do drużyny w przededniu pierwszego spotkania. Aklimatyzacja przebiegła bardzo sprawnie, jednakże były gracz Manchesteru City stracił pierwsze spotkanie.
Niestety dostrzegalna jest pewna analogia. Jacek Magiera przyznał, że letnie transfery nie zostały przeprowadzone lub były mocno spóźnione. Tym razem jest rzecz jasna dużo lepiej, tyle że WKS znalazł się w potwornym potrzasku.
Dlaczego Śląsk upada? Jacek Magiera po odejściu z Wrocławia
Ante Simundza postanowił nie wypowiadać ze na ten temat, do końca zimowego okna pozostało ledwie osiem dni. Śląsk ma pozyskać jeszcze trzech graczy, mówi się o snajperze, który niedługo ma zostać ogłoszony jako nowy piłkarz WKS-u.
Marc Lilnares i Assad Al Hamlawi miewali wahania, jednakże wyraźnie przyczynili się do trafień dla wczorajszych gospodarzy. Pozostała nadzieja, że utrzymają tendencję wzrostową. Strata do bezpiecznej pozycji wynosi siedem oczek, Śląsk musi punktować na mistrzowskim poziomie. W następnej serii gier podopieczni Simundzy pojadą do Kielc, to mecz „o sześć punktów”. Pierwszy gwizdek w sobotę o godz. 14:45.
1 komentarz on “Resuscytacja Śląska Wrocław. Leszczyński: Musimy podchodzić do każdego meczu jak do finału Ligi Mistrzów”