
Fot. Łączy nas Piłka
Biało-Czerwoni stali się jedną z nielicznych europejskich nacji, która zachowała ciągłość awansu na największe turnieje międzynarodowe od 2016 roku. By zagrać na takiej imprezie, zazwyczaj potrzebne są udane eliminacje. Świetna postawa już u zarania może znacząco pomóc w wywalczeniu awansu. W jaki sposób Polacy inaugurowali zmagania w ramach eliminacji największych turniejów w XXI wieku?
W najbliższym czasie czekają nas dwa spotkania, w piątek zagramy z Litwą, w poniedziałek podejmiemy Maltę. Z tego względu pod uwagę wezmę dwie rywalizacje, które otwierały zmagania eliminacyjne w bieżącym wieku.
Poprzednie stulecie zamknęliśmy dramatyczną bessą – w latach 1986-2000 ominęliśmy siedem wielkich imprez. Dymisja Antoniego Piechniczka rozpoczęła czarny okres, ten miał zostać przerwany już w roku kończącym XX wiek. Było blisko wejścia do baraży, minimalnie lepsza okazała się jednak Anglia. Bilans bramkowy przesądził o braku szans na udział w Euro organizowanym w krajach Beneluksu.
Era Jerzego Engela. „Futbol na tak”
Nowe stulecie, nowa kadra – taki cel postanowiono zrealizować już rok wcześniej, w styczniu 2000 roku selekcjonerem reprezentacji Polski został Jerzy Engel. W grupie eliminacji mistrzostw świata 2002 spotkaliśmy dwóch wschodnich sąsiadów – Ukrainę i Białoruś. To z nimi przyszło nam rozpocząć zmagania eliminacyjne, we wrześniu 2000 roku pokonaliśmy na wyjeździe Ukraińców, w Kijowie padł wynik 3:1. Miesiąc później dokładnie takim samym rezultatem zakończyło się domowe spotkanie na stadionie Widzewa Łódź z Białorusią.
Poza wspomnianymi ekipami w grupie piątej znalazły się Norwegia, Armenia i Walia. Świetny start przełożył się na pierwsze miejsce i upragniony awans na mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii. Mało tego, Polacy dokonali tego jako pierwsza nacją w Europie. Poza wspomnianymi ekipami w grupie piątej znalazły się Norwegia, Armenia i Walia. Hasło futbol na tak przyniosło ogromne powody do zadumy.
Mimo imponującej postawy w przedbiegach, turniej finałowy okazał się olbrzymią porażką. Po przegranych z Koreą Południową (0:2) i laniu od Portugalii (0:4), nieoczekiwanie wygraliśmy ze Stanami Zjednoczonymi (3:1). Był to jednak mecz o honor, w absurdalnych okolicznościach pożegnano się z Engelem.
Czasy Zbigniewa Bońka
Los reprezentacyjny przynosi kolejne szanse bardzo szybko – niecałe trzy miesiące później Biało-Czerwoni stanęli do boju w eliminacjach mistrzostw Europy. Wcześniej selekcjonerem został Zbigniew Boniek, pod jego opieką kadra rozpoczęła walkę o awans na turniej w Portugalii. Tym razem dwumeczowe zaranie stało pod znakiem wyjazdu i gry domowej, na otwarcie pokonaliśmy 2:0 słabiutkie San Marino.
Blamaż był niebywale bliski, oba trafienia miały miejsce dopiero w ostatnim kwadransie. Debiut Bońka nie zapowiadał sukcesów, jak podaje strona łączynaspiłka, z ust piłkarzy miało padać: – Nie liczy się styl, liczą się trzy punkty.
Drugi mecz odebrał nawet takie argumenty, miesiąc później przegraliśmy 0:1 z Łotwą losowaną z czwartego koszyka. W ten sposób poznaliśmy 40% nieudanej przygody Zbigniewa Bońka w roli selekcjonera, w grudniu zastąpił go Paweł Janas. Porażka na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie przyczyniła się do zakończenia zmagań w grupie czwartej dopiero na trzeciej pozycji. Przed nami znalazły się reprezentacje Szwecji i wspomnianej Łotwy. Wyprzedziliśmy tylko Węgrów oraz San Marino.
Drugi mundial w XXI wieku
Niepowodzenie należało przekuć w sukces w kolejnych eliminacjach. Grę o awans na mistrzostwa świata w Niemczech rozpoczęliśmy w wyspiarskim stylu, najpierw wygraliśmy na wyjeździe z Irlandią Północną aż 3:0. Druga rywalizacja to domowa porażka z Anglią, na Stadionie Śląskim padł wynik 1:2.
Był to świetny zwiastun na przyszłość, do końca eliminacji przegraliśmy ledwie raz – także z Anglikami. Poza tym odnieśliśmy imponujące osiem zwycięstw, w dziesięciu meczach uzbieraliśmy 24 oczka. Dało nam to drugie miejsce w grupie szóstej, wyprzedziliśmy Austrię, Irlandię-Północną, Walię i Azerbejdżan.
Wicemistrzowie grup tworzyli dodatkową tabelę, z której bezpośrednim awansem cieszyła się czołowa dwójka. Bilans bramkowy przesądził o tym, że Biało-Czerwoni zdołali wyprzedzić Chorwatów i bez baraży otrzymać bilet do Niemiec.

Historia na turnieju finałowym zatoczyła koło, kolejny raz graliśmy w formule meczu otwarcia, następnie rywalizacji o wszystko, kończyliśmy starciem o honor. Klęski z Ekwadorem (0:2) i z gospodarzem turnieju (0:1) sprawiły, że wygrana z Kostaryką (2:1) przyniosła otarcie ciężkich łez.
Holenderska myśl szkoleniowa
Panaceum na popsute nastroje była zmiana selekcjonera, postawiono na Leo Beenhakkera. Były szkoleniowiec Realu Madryt miał zaprowadzić Polaków na Euro 2008.
Rewolucja pojawiła się także w zakresie formuły eliminacji, stanęliśmy do walki w ośmiozespołowej grupie. Początek kadencji holenderskiego opiekuna kadry nie należał do pożądanych, wrzesień 2006 roku przyniósł dwa spotkania, które wywołały nihilistyczne nastroje. Na Stadionie w Bydgoszczy przegraliśmy 1:3 z Finlandią, dubletem popisał się 35-letni Jari Litmanen. Cztery dni później podjęliśmy reprezentację Serbii, tym razem padł remis 1:1.
Kiepski początek przełożył się jednak na wymarzony finisz, zdołaliśmy wygrać obszerną grupę. Rozegraliśmy aż czternaście spotkań, za plecami Biało-Czerwonych znalazła się Portugalia, Serbia czy Belgia.
Mistrzostwa w Austrii i Szwajcarii ponownie zakończyliśmy na fazie grupowej, zdobyliśmy ledwie jedno oczko. Najlepsze starcie z drugiej kolejki przeciwko Austriakom przeszło do historii, długo prowadziliśmy 1:0. Kontrowersyjny rzut karny podyktowany przez Howarda Webba w 93. minucie na wyrównującą bramkę zamienił jednak Ivica Vastić.
Najgorsze miało dopiero nadejść, choć początek eliminacji mistrzostw świata 2010 punktowo ponownie wypadł nieźle. Przy Oporowskiej we Wrocławiu zremisowaliśmy 1:1 ze Słowenią, kilka dni później pokonaliśmy na wyjeździe San Marino 2:0. Koszmar rozpoczął się w czwartej kolejce, rok później w enigmatycznych okolicznościach rozstano się z Beenhakkerem. Eliminacje na kluczowym stanowisku dokończył Stefan Majewski.
Finalnie w tabeli grupy trzeciej zakończyliśmy na 5. pozycji! Poza Słoweńcami wyprzedzili nas Słowacy, Czesi i Irlandia Północna. Za naszymi plecami znalazła się tylko reprezentacja San Marino, z którą w rewanżu odnieśliśmy najwyższe zwycięstwo w historii. Zdobycie dziesięciu goli w Kielcach nijak poprawiło końcowe wrażenia, w październiku 2009 roku ponownie zmieniono selekcjonera.
Polsko-Ukraińskie Euro i czasy Waldemara Fornalika
Tym razem nowy opiekun kadry nie musiał mierzyć się z trudem gier eliminacyjnych, Polska była współgospodarzem Euro 2012. Franciszek Smuda rozpoczął historyczną imprezę od dwóch remisów 1:1 – przeciwko Grecji i Rosji. W ostatnim starciu ulegliśmy Czechom 1:2, przygoda zakończyła się na wydawało się bardzo przystępnej grupie.
W mniej absurdalnych okolicznościach powtórzono manewr ze zmianą selekcjonera. Waldemar Fornalik rozpoczął eliminacje do mistrzostw świata w Brazylii, kolejny raz u zarania zainkasowaliśmy cztery punkty. Na wyjeździe zremisowaliśmy 2:2 z Czarnogórą, w drugim meczu pokonaliśmy 2:0 Mołdawię. Stadion we Wrocławiu po dwóch meczach bessy został odczarowany, swoją jedyną bramkę w barwach reprezentacji zdobył Jakub Wawrzyniak.
Finisz ponownie był daleki od założonego, zajęliśmy w grupie H czwartą pozycję. Za nami uplasowały się tylko Mołdawia i San Marino. Ponownie nie dostaliśmy biletu na mistrzostwa świata.
Adam Nawałka. Bardzo udane Euro i bardzo nieudany mundial
W listopadzie 2013 roku ponownie zmieniono opiekuna, tym razem postawiono na Adama Nawałkę. Zaranie, jak i całe eliminacje do francuskiego Euro przeszły do historii – tym razem pozytywnej. Na rozgrzewkę rozbiliśmy Giblartar aż 7:0, prawdziwy sprawdzian miał nastąpić dopiero 10 października 2014 roku.
PGE Narodowy nabrał blasku, Biało-Czerwoni podejmowali mistrza świata – reprezentację Niemiec. Po raz pierwszy w historii Polacy pokonali sąsiada z zachodu. Zwycięstwo 2:0 poza punktami przyniosło niebywale istotne wzmocnienie psychiczne, grupę D zakończyliśmy na drugiej pozycji.

W kolejny raz zmienionej formule na Euro 2016 awansowaliśmy bezpośrednio, tym razem także impreza finałowa okazała się udana. W podstawowym czasie gry nie przegraliśmy ani razu, odpadliśmy w ćwierćfinale po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem – Portugalią.
Świetny nastrój miał przełożyć się na otwarcie eliminacji do mundialu w Rosji. Czekał nas bardzo długi wyjazd – w Astanie graliśmy z Kazachstanem. W drugiej części meczu roztrwoniliśmy dwubramkowe prowadzenie, starcie zakończyło się remisem 2:2.
W drugiej serii gier mieliśmy trzy gole zaliczki, mimo tego było blisko powtórzenia niechlubnego wyczynu. Na PGE Narodowym wybroniliśmy w końcówce rezultat 3:2 w meczu z Danią. Kwalifikacje okazały się bardzo udane, mimo klęski 0:4 w rewanżu na Parken, wygraliśmy grupę E.
Po dwunastu latach wróciliśmy na mundial, trójmeczowy schemat jednak się nie przeterminował. Kolejny raz miała być to przystępna grupa, porażki z Senegalem (0:2) i lanie od Kolumbii (0:3) przekreśliło szansę na fazę pucharową. W ostatnim meczu na otarcie łez wygraliśmy 1:0 z Japonią. Z reprezentacją pożegnał się Adam Nawałka.
Pandemiczne czasy Brzęczka i Sousy
PZPN znalazł niemal wymarzonego następcę, Jerzy Brzęczek rozpoczął eliminacje Euro 2020 od kluczowych zwycięstw. Najpierw wyrwaliśmy trzy punkty w Wiedniu, po golu błyszczącej gwiazdy Krzysztofa Piątka pokonaliśmy Austriaków 1:0. Kilka dni później w trudach ograliśmy także Łotwę, na PGE Narodowym padł wynik 2:0. Biało-Czerwoni ponownie w cuglach wygrali grupę, mimo tego obserwatorów nie zadowalał mało atrakcyjny styl.
Kadencja Brzęczka zakończyła się u zarania 2021 roku, wcześniej Biało-Czerwoni utrzymali się w dywizji A Ligi Narodów. Wyniki były całkiem imponujące, mimo tego oczekiwania nie zostały zaspokojone.
Nowym selekcjonerem został Paulo Sousa, Portugalczyk rozpoczął starania o awans na mistrzostwa świata w Katarze. Debiut przypadł na szalony mecz w Budapeszcie, zremisowaliśmy z Węgrami 3:3. Kilka dni później przy Łazienkowskiej ograliśmy 3:0 Andorę. Gry miały miejsce w marcu 2021 roku, przed finałowym turniejem przełożonych mistrzostw Europy.
Misja: Katar
Jesienią dokończyliśmy zmagania, zajęliśmy drugą pozycję w grupie I. W ten sposób trafiliśmy do baraży, w końcówce roku ze stanowiskiem pożegnał się Paulo Sousa. Misję awansu powierzono Czesławowi Michniewiczowi, w półfinale wygraliśmy z Rosją dzięki walkowerowi. Decydujące starcie ze Szwedami zakończyło się zwycięstwem 2:0. Po raz drugi z rzędu pojechaliśmy na mundial, tym razem występ zakończyliśmy na 1/8 finału. Jedyne porażki odnieśliśmy z finalistami turnieju – 0:2 z Argentyną i 1:3 z Francją.
Kością niezgody ponownie okazał się zachowawczy, momentami abstrakcyjny styl. Najlepiej obrazował to fakt, że w meczu fazy grupowej z Argentyną pozwoliliśmy rywalowi na ponad 50 podań przed próbą odbioru! Najlepsze ekipy celują w dziesięć, podwojenie tej wartości to wynik przeciętny. Wyczyn Polaków był niesłychany, poza nim nigdy nie spotkałem takiego zjawiska. Czesław Michniewicz został zwolniony z końcem 2022 roku.
Fernando Santos, czyli wielkie nieporozumienie
W marcu 2023 roku eliminacje rozpoczęliśmy z Fernando Santosem na czele, kolejny Portugalczyk miał odmienić oblicze kadry. Falstart to niedopowiedzenie, po trzech minutach meczu z Czechami przegrywaliśmy 0:2. Mecz w Pradze zakończył się klęską 1:3, w drugiej kolejce poprawiliśmy nastroje wokół reprezentacji. Na PGE Narodowym ograliśmy Albanię 1:0, eliminacje Euro 2024 zakończyły się jednak klęską.
Zakończyliśmy za plecami obu marcowych przeciwników, na trzecim miejscu. Wyprzedziliśmy tylko San Marino i Mołdawię, z którą w dwóch meczach zdobyliśmy ledwie punkt! We wrześniu zwolniono Fernando Santosa, przygoda drugiego Portugalczyka była jeszcze krótsza. Pomocną dłoń podała nam UEFA, dzięki występom w Lidze Narodów dostaliśmy przepustkę do baraży.
Rzuty karne w meczu z Walią przyniosły nam awans, rozpocząłem dzisiejszą opowieść od eliminacji, w których awansowaliśmy jako pierwsi w Europie. Tym razem było odwrotnie, dokonaliśmy tego jako ostatni. Świetnie dopasował się do tego finałowy turniej w Niemczech, odpadliśmy z niego jako pierwsi.
Czasy obecne
Tym razem selekcjoner utrzymał swoją posadę, Michał Probierz już jutro rozpocznie zmagania w ramach eliminacji mistrzostw świata.
Jutro gramy z Litwą. Co trzeba wiedzieć o naszym rywalu?
W starciach z Litwą i Maltą liczymy wyłącznie na komplet punktów, przeszłość pokazała, że gdy zaczyna się dwoma zwycięstwami o awans jest znacznie łatwiej – za każdym razem dostaliśmy się na finałową imprezę. Początek nie zawsze jednak obrazował przebieg całych eliminacji, zaczynając od czterech oczek zdarzyło nam się nie awansować, jednocześnie zrobiliśmy to, gdy w pierwszych dwóch spotkaniach była porażka i remis.
Wbrew communis opinio Biało-Czerwoni dostawali się na turnieje międzynarodowe bardzo regularnie, przede wszystkim ostatnie lata były pod tym kątem udane. Tym razem o bilet do Ameryki Północnej będzie bardzo trudno, jedyną drogą pozostaje skrupulatne punktowanie.
1 komentarz on “Rozpocząć z przytupem! Jak Polacy otwierali eliminacje w XXI wieku?”