
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
Już w czwartek czeka nas pierwsza odsłona dwumeczu dekady! Na takie spotkania kibice czekają latami. W ramach ćwierćfinału Ligi Konferencji Legia Warszawa zagra z dwukrotnym zwycięzcą Ligi Mistrzów – Chelsea. Należy jednak pamiętać, że to nie są ci sami „The Blues” którzy w 2021 roku w finale Champions League pokonywali Manchester City. To słabszy zespół, lecz ciągle jest zdecydowanym faworytem do awansu.
Perfekcyjna faza ligowa
Nie jest tajemnicą, że w Londynie marzy się o powrocie do Ligi Mistrzów – to cel nadrzędny. Dlatego też trzecie rozgrywki UEFA, są przez zespół trenera Enzo Mareski traktowane trochę po macoszemu. Pomimo gry półrezerwowym składem to i tak „The Blues” miażdżą każdego jak leci. Fazę ligową ekipa ze Stamford Bridge zakończyła z kompletem zwycięstw. Po drodze pokonała takie zespoły jak:
- Gent (4:2),
- Panathinaikos (4:1),
- Noah (8:0),
- Astana (5:1),
- Shamrock (5:1).
W 1/8 finału londyńczycy mierzyli się z duńską Kopenhagą – oba mecze wygrali. Mimo że priorytetem Mareski pozostaje kampania ligowa, jakość zmienników Chelsea jest wystarczająca, by „rozjechać” niemal każdego uczestnika tegorocznej edycji Ligi Konferencji.
Walka o powrót do elity
Tak jak wspomniałem wyżej – Premier League jest dla Chelsea priorytetem. Enzo Maresca bardzo dobrze wywiązuje się z tego zadania, gdyż pod jego wodzą „The Blues” mają naprawdę spore szanse o powrót do Ligi Mistrzów. Chelsea zajmuje obecnie czwarte miejsce w tabeli angielskiej ekstraklasy i mimo zaciętej rywalizacji o tę pozycje (różnica między czwartym a siódmym miejscem to dwa punkty) to szanse na powrót do piłkarskiej elity ma całkiem spore.

Londyńczycy czekają na powrót do Ligi Mistrzów już dwa lata. Po odejściu Romana Abramowicza i przejęciu klubu przez Todda Boehly’ego, forma zespołu drastycznie spadła. W sezonie 2022/23 Chelsea zajęła dopiero 12. miejsce w Premier League. Warto dodać, że różnica punktowa między „The Blues” a strefą spadkową była wtedy mniejsza niż ta dzieląca ich od miejsca gwarantującego grę w Lidze Konferencji.
Rok później sytuacja uległa poprawie – Chelsea zakończyła sezon na szóstym miejscu, co pozwoliło jej na udział w trzecich europejskich rozgrywkach.
Sytuacja kadrowa
Enzo Maresca na mecz z „Wojskowymi” nie będzie mógł liczyć na kilku ważnych zawodników. Kontuzjowany jest m.in Wesley Fofana oraz Romeo Lavia, jednakże obydwoje nie byli zgłoszeni do rozgrywek Ligi Konferencji. W dwumeczu nie zobaczymy też na pewno Mykhailo Mukryka, który od końca ubiegłego roku jest zawieszony za środki dopingujące. Nieoficjalnie próbka B również wykazała obecność niedozwolonych substancji, co znacząco pogarsza sytuacje Ukraińca. Grozi mu do czterech lat zawieszenia.
Mimo tego wszystkiego kadra londyńczyków na ten dwumecz będzie bardzo mocna. W ostatnim spotkaniu z Brentford (0:0) oszczędzani byli m.in Cole Palmer czy Marc Cucurella co może świadczyć o tym, że na Łazienkowskiej zagrają od pierwszej minuty.
Według redaktora Chelsea Poland, Huberta Anuszkiewicza cytowanego przez portal legia.net „The Blues” mogą zagrać w ustawieniu 4-2-3-1 a od pierwszych minut zagrają: Filip Jorgensen – Josh Acheampong, Tosin Adarabioyo, Benoit Badiashile, Marc Cucurella – Enzo Fernandez, Moises Caicedo – Tyrique George, Cole Palmer, Jadon Sancho – Marc Guiu.
Oszukać przeznaczenie?
Trzeba postawić sprawę jasno — Legia nie będzie faworytem. Ba, samo strzelenie gola Anglikom będzie można uznać za niemały sukces. Ale raz na 10, może 15 lat, zdarzają się mecze, które przechodzą do historii i zostają w pamięci kibiców na długie lata. Takim właśnie spotkaniem był przyjazd Realu Madryt z Zidanem na Łazienkowską i historyczny remis 3:3 po bramkach Vadisa Odjidji-Ofoe, Miro Radovicia i Thibaulta Moulina. Wtedy przed meczem nikt nawet nie śmiał marzyć, że „Wojskowi” będą w stanie postawić się wielkim Królewskim. Teraz może być podobnie.

Legioniści mogą podejść do tego dwumeczu na luzie, bez presji. Dla wielu zawodników będą to największe spotkania w dotychczasowej karierze. To szansa, by się wypromować i zwrócić na siebie uwagę silniejszych klubów z Zachodu. To na Chelsea ciąży większy ciężar oczekiwań. A jakaż to byłaby historia, gdyby Legii udało się utrzeć nosa wszystkim tym angielskim kibicom, którzy po losowaniu kpili z warszawskiej drużyny, pytając z przekąsem, co to za zespół, bo nigdy o nim nie słyszeli.
Na tym etapie rozgrywek Legia już nic nie musi — może tylko zyskać. Choć jestem realistą i zdaję sobie sprawę z obecnej sytuacji w drużynie, to jednak w głębi serca wierzę, że stołeczny zespół oszuka przeznaczenie. I że to nie będzie ostatni europejski czwartek na Łazienkowskiej w tym sezonie.
1 komentarz on “Oszukać przeznaczenie? Legia w dwumeczu z Chelsea nic nie musi”