
Fot. Śląsk Wrocław
Runda wiosenna Ekstraklasy rozpoczęła się z wielkim przytupem, Śląsk Wrocław pokazał, że niejako można go skreślić w kontekście walki o ligowy byt. Wicemistrz Polski wyrównał wynik ŁKS-u Łódź z minionego sezonu, bowiem po 19 meczach uzbierał zaledwie dziesięć oczek. Ante Simundza, odmiennie do kibiców, nie poznawał swojej drużyny. Następnego dnia z klubem pożegnał się Mateusz Bartolewski, który niejako stał się symbolem działalności WKS-u. Co czeka kibiców Śląska Wrocław przed meczem z Radomiakiem?
Quo vadis?
Śląsk znalazł się w strefie spadkowej po 4. serii gier. Wówczas podopieczni Jacka Magiery bezbramkowo zremisowali na wyjeździe z Widzewem Łódź i znaleźli się na 16. lokacie. Z kolei od remisu z Rakowem (także 0:0) w 13. kolejce niezmiennie zamykają tabelę Ekstraklasy.
Od teog czasu na czele wrocławskiej drużyny stanęło trzech (lub czterech) trenerów i ciężko stwierdzić, czy został poczyniony jakikolwiek postęp. Z jednej strony, Ante Simundza zaproponował pomysł na zaskoczenie rywala przeciwko Piastowi Gliwice. Śląsk próbował rozgrywać na własnej połowie, na tle drużyny z Gliwic mogło być to imponujące. Po kilku minutach okazało się, że wicemistrz stał się niebywale czytelny i pojawiły się pierwsze kłopoty.
Nowy rok, nowy trener i ten sam fatalny Śląsk Wrocław
Marc Llilnares w fazie posiadania piłki stawał się defensywnym pomocnikiem, nie przypominał jednak gracza Girony Miguela Gutierreza, który kapitalnie potrafi wprowadzić piłkę do drugiej linii i napędzić akcje swojego zespołu. Widoczne było pewne zagubienie u nowego gracza WKS-u, trener Simundza także miał problem z wydaniem werdyktu: – Po takim meczu bardzo trudno ocenić zawodnika. Tak jak inni, on również musi być jeszcze lepszy. Uważam, że może nam pomóc, szczególnie w tych momentach, kiedy utrzymujemy się przy piłce.
Na środku obrony zagrali w poniedziałek Jehor Matsenko i Serafin Szota, ten eksperyment okazał się wielkim niewypałem. Najlepszym zobrazowaniem był powrót do grudniowego meczu z Radomiakiem (1:2), wówczas obaj zawodnicy zagrali na… bokach defensywy. Matsenko był w jakimś dziwnym transie, a Serafin Szota potwierdził, że słusznie zasiadał wcześniej na ławce.
Studnia bezdenna, czyli Śląsk Wrocław w walce o utrzymanie
Michał Hetel próbował wówczas naprawić błędne decyzje po przerwie. Ukrainiec zawinił przy pierwszej bramce Jana Grzesika, jego podanie zakrawało o kompromitację. W relacji z tamtego meczu nazwałem to piłkarskim kryminałem, na temat zmian zająłem równie radykalne stanowisko: – Przed meczem wielu zwracało uwagę na niedobory na bokach obrony, zarówno Matsenko jak i Szota opuścili boisko. Jest to wyraz koła ratunkowego dla drużyny. Mówiąc wprost, zawodnicy ci stanowili zagrożenie dla wyniku.
Skreślanie piłkarza po jednej pomyłce także byłoby absurdem, natomiast fakt, że Ukrainiec od początku nowej rundy miał być odpowiedzialny za wyprowadzenie piłki przybrało obraz groteskowy. Oczywiście Ante Simundza zapowiedział, że piłkarze startowali z równej pozycji, bez względu na przeszłość. Mimo tego rzeczywistość zweryfikowała ten krok w sposób brutalny.
Założenie było dość optymistyczne, stanowiło pewną drogę: – Wymagamy budowania akcji od każdego – od bramkarza i obrońców, ale jeżeli tracimy zbyt dużo prostych piłek, nigdzie nas to nie zaprowadzi. Mamy kilka zasad określających to, jak chcemy prowadzić grę i będzie to zależało od przeciwników, z którymi gramy – mówił Simundza na konferencji pomeczowej.

Dwóch znajomych
Śląsk miewał pozytywne momenty, przede wszystkim akcje Mateusza Żukowskiego. Mecz dobitnie pokazał, że ustawianie byłego gracza Lecha Poznań w roli defensywnej było widowiskowym marnowaniem potencjału. Simundza po meczu wskazał, że tylko dwóch graczy było na oczekiwanym poziomie: – Mieliśmy dziś dwóch zawodników, którzy prezentowali się dobrze na boisku, ale to nie jest wystarczające, aby wygrać mecz. Jeżeli mówimy o promykach nadziei, to tak – tak samo w drugiej połowie nasza gra wyglądała lepiej, ale jest jeden duży problem – tracimy zbyt dużo prostych piłek – trener sprecyzował, że miał na myśli Jakuba Świerczoka i Żukowskiego.
Piłkarze mieli udział przy jedynej bramce, wcześniej miała miejsce bliźniacza akcja. Wówczas były snajper Zagłębia Lubin nieczysto trafił w piłkę. W 44. minucie zachował się świetnie, piękny gol głową niejako odmienił wrażenie na temat jego gry. Dodatkiem była spora aktywność, były reprezentant Polski próbował zagrażać rywalowi jak nigdy wcześniej.
Jęk zawodu
Sympatycy spodziewali się większego udziału w grze od Piotra Samca-Talara. Skrzydłowy obudził się po przerwie, niestety nie poszły za tym skutki działań. Peter Pokorny także nie wniósł wiele, poza absurdalnym meczem z Radomiakiem, poniedziałkowy mecz był jego najgorszym w barwach Śląska Wrocław.
Rezerwowi nie odmienili gry wicemistrza, pozytywnym wyjątkiem był Tudor Baluta. Rumuński pomocnik nawiązał do niedawnej wypowiedzi Davida Baldy. Czeski „Nikoś Dyzma” komplementował swój transfer: – To nie jest przeciętny piłkarz – w wieku 25 lat przeniósł się do Brighton, spędził czas na wypożyczeniu w Eredivisie i Dynamie Kijów, jest reprezentantem Rumunii i gdyby nie problemy zdrowotne, grałby na EURO. Kiedy był na rynku jako wolny agent, nie wahałem się i go wziąłem. Jest świetnym piłkarzem, ale jego słabą stroną jest intensywność gry – mówił dla portalu slasknet były dyrektor sportowy.
Simundza zapowiadał, że problemy fizyczne są najmniej zaporowe. Być może jego sztab poradził sobie z mankamentami pomocnika. Robert Skrzyński w niedawnej rozmowie dla naszego portalu zwrócił uwagę, że zatrudnienie licznej grupy obcokrajowców było rozwiązaniem nietypowym. Związały się z tym rzecz jasna wyższe wydatki, w obliczu widma spadku jawiło się to jako dość spore ryzyko.
Nowy piłkarz, nowy trener, tylko wrażenia… Premierowa konferencja Ante Simundzy
Problem pojawiał się w tym samym miejscu, co jesienią. Zdaniem ekspertów w kadrze niezmiennie brakuje jakości. Mój kolega po meczu rzekł, że nawet Gordon Ramsay nie odmieni kiepskich ziemniaków w wykwintne danie. Brutalne porównanie doskonale zobrazowało marazm, który we Wrocławiu zapanował po letnim okienku transferowym.
Światełko w tunelu pojawiło się po transferach Jose Pozo i Assada Al Hamlawiego. Pierwszy nie znalazł się w kadrze, drugi otrzymał niewiele czasu. Kibice czekają na sobotnie starcie z Radomiakiem, to starcie dwóch najsłabszych ekip wiosennej inauguracji.
Symboliczne odejście Mateusza Bartolewskiego
W środę z klubem rozstał się Mateusz Bartolewski, to trzeci zawodnik który formalnie opuścił drużynę w zimowym oknie. Dołączył do Łukasza Bejgera i Juniora Eyamby. Umowa piłkarza została skrócona o pół roku, 27-latek zagrał więcej meczów w rezerwach niż w pierwszej drużynie. Trafił do WKS-u po spadku z Ruchem Chorzów, pytanie było oczywiste – po co?
W mojej opinii to doskonałe podsumowanie działalności Davida Baldy, kolejny raz weryfikacja nastąpiła w sposób kompromitujący. Ówczesny dyrektor wypowiadał się latem niebywale lakonicznie: – Zwiększa naszą głębie składu, rywalizacje, wnosi doświadczenie do młodego zespołu.

Ante Simundza: Myślę, że piłkarze Śląska mają jakość
W czwartek odbyła się konferencja przedmeczowa z udziałem Ante Simundzy. – Możliwe, że nasz problem jest mentalny, ale nie chcę tak o tym myśleć. Myślę, że piłkarze mają jakość. Jedyną rzeczą, którą chcę zauważać, to to, że granie będzie dla nich przywilejem. W życiu jest wiele innych trudnych rzeczy. Jesteśmy w tym wszyscy razem jako klub, jako drużyna i musimy zdawać sobie z tego sprawę.
Kibice WKS-u raczej nie spodziewali się odmiany, mimo tego zostali negatywnie rozczarowani.
Trener przyznał, że Matsenko był jedyną opcją na pozycji stopera. Sytuacja Aleksa Petkova wydaje się dość trudna: – To nie zależy ode mnie, ale od fizjoterapeutów. Dobrą rzeczą jest, że trenuje już na boisku. Szczerze mówiąc, nie wiem, kiedy wróci. Po każdym treningu czekamy na reakcję jego organizmu. Jeśli nic się nie dzieje, to zwiększamy obciążenia. Mam nadzieję, że zespół medyczny zrobi, co może, żeby wrócił jak najszybciej. Jak zacznie z nami trenować, to stwierdzimy, czy będzie gotowy wystąpić w meczu. – powiedział Simundza. Burak Ince także nie jest gotów do gry, mimo tego odbył dwa treningi z drużyną. Trener dopiero określi, gdzie będzie widział go na boisku.
Al Hamlawi nie jest gotów na pełne spotkanie, rywalizacja pozostaje kwestią czysto sportową. Wydaje się, że Jakub Świerczok ponownie otrzyma szansę.
Próba ratunku. „Wciąż chcemy uzupełnić pewne pozycje”
Śląsk od kilkunastu dni czekał na transfer stopera, wypowiedź Simundzy o braku alternatywy dla Matsenki niejako wzmogło obawy. Trener udzielił szerokiej odpowiedzi na pytanie dotyczące transferów: – To pytanie do dyskusji z dyrektorem sportowym. Wciąż chcemy uzupełnić pewne pozycje. Jeśli nie uda się, to i tak mamy drużynę, z którą możemy osiągnąć nasz cel. Zdecydowałem się tu przyjechać i pomóc. Wciąż uważam, że jesteśmy w stanie osiągnąć cel. To dobre i duże wyzwanie i wiem, że to będzie trudne. Wszyscy w Polsce już nas skreślili. Ale trudne wyzwania są dla mnie satysfakcjonujące. Mam nadzieję, że moja drużyna podejdzie do tego w taki sam sposób.
– Taka jest rzeczywistość. Tak wygląda to w wielu klubach na świecie. Chciałbym mieć tutaj wszystkich zawodników od razu gotowych do gry, ale wiemy, jakie są realia. Zimowe okienko transferowe jest krótkie i tak to wygląda wszędzie. A jeśli nie mam na coś wpływu, to co mogę zrobić? Wierzę, że klub zrobi wszystko, co w ich mocy. To nie moja część pracy. Jesteśmy w tym wszyscy razem – mówił Simundza.
Przeszłość rozliczona, Śląsk staje do walki! Rafał Grodzicki zdradził kulisy pracy
Śląsk dokonał czegoś niebywałego, niejako wyrównał wynik ŁKS-u Łódź sprzed roku. A doskonale pamiętamy jak poprzedni sezon zakończyła ekipa z Łodzi…
Słoweniec raczej nie podzieli losu Piotra Stokowca, wyliczenia pozostają jednak bezlitosne. Śląsk ma 88.5% szans na spadek, spodziewane punkty wynoszą około 26. Relegacja jest niejako przesądzona, ostatnią nadzieję może przywrócić mecz z Radomiakiem.
To będzie pojedynek dwóch trenerów, którzy w fatalnym stylu przegrali swoje debiutanckie mecze. Przypomnijmy, „zieloni” polegli w Białymstoku z Jagiellonią aż 0:5. Drużyna Śląska jutro wyruszy do Radomia, pierwszy gwizdek sędziego Piotra Lasyka w sobotę o godz. 14:45.