
Fot. Janusz Partyka/ Legia.com
Legia Warszawa awansowała do 1/8 finału Ligi Konferencji, zdobyła 12 punktów i zajęła 7. miejsce w fazie ligowej. Mimo dwóch porażek na zakończenie, wynik jest jak najbardziej pozytywny. Zaistniało jednak kilka istotnych problemów, niedoborów, które przesądziły o dwóch grudniowych porażkach. Zapraszam na podsumowanie gry „Wojskowych” w europejskich pucharach.
Nietypowe lato
Legia rozpoczęła grę w kwalifikacjach od 2. rundy, pierwszym rywalem był walijski Caernafon. Dwumecz zakończył się rezultatem 11:0, różnica klas była porażająca. Dobrze obrazuje to fakt, że Jan Ziółkowski, według portalu Transfermarkt, jest warty więcej, niż cała drużyna z Walii. Wartym podkreślenia jest fakt, że na wyjeździe dla Legii bramkę zdobył Jean-Pierre Nsame, napastnik od początku listopada znajduje się poza kadrą meczową.
Wycieczka na Wyspy była przeprawą lekką, kolejna runda przyniosła prawdziwy opór. Legia w 3. rundy trafiła na Brondby. W Danii padł wynik 2:3, podopieczni Goncalo Feio wyrwali świetny rezultat po szalonym meczu. Domowe starcie z wicemistrzem Superligi było bardzo przeciętne, jednakże zakończyło się remisem 1:1, taki rezultat dał awans „Wojskowym”. Rewanżowe spotkanie było okraszone absurdalnym zachowaniem trenera gospodarzy. Portugalczyk pokazywał wulgarne gesty w kierunku sektora kibiców Brondby, którzy tydzień wcześniej mimo zakazu wpuścili fanów Legii na stadion pod Kopenhagą.

Obserwatorzy domagali się natychmiastowego zwolnienia szkoleniowca. UEFA wszczęła postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie. Mimo skandalicznych scen, Legia awansowała po bardzo trudnym dwumeczu. Piłkarsko lepsi byli jednak Duńczycy, bohaterem okazał się Tomas Pekhart, czeski napastnik zdobył bramkę na wyjeździe.
Pokonanie Brondby oznaczało, że w ostatniej rundzie rywalem „Wojskowych” będzie kosowska Drita. Ponownie poziom przeciwnika był niski, jednakże Legia zagrała bardzo słabe dwa spotkania. Na własnym boisku długo grała w przewadze, w drugiej części o wygranej przesądziły dwa trafienia. Wyjazdowy mecz, mimo wygranej, był określany nawet jako kompromitacja, podopieczni Feio mieli problem ze stworzeniem sytuacji. Finalnie wygrali 1:0 po bramce Pekharta w doliczonym czasie gry. Legia awansowała do fazy ligowej Ligi Konferencji drugi rok z rzędu.
Wpływ na wylosowanie słabszych rywali w 2. i 4. rundzie miała regularna gra w europejskich pucharach w ostatnich latach. Dzięki temu „Wojskowi” zajmowali wysoką pozycję w rankingu klubowym, oznaczało to rozstawienie.
Legia mimo napiętego terminarza jako jedyna nie przełożyła ani jednego ligowego starcia. Goncalo Feio z dużą pewnością przekonywał, że gra na kilku frontach ma pozytywny wpływ na formę zawodników.
Sen o Lidze Konferencji
Awans do europejskich pucharów był niejako jedyną linią, która broniła trenera przed zwolnieniem. Przed pierwszym meczem Ligi Konferencji „Wojskowi” znaleźli się w kryzysie. Po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej w trzech meczach Ekstraklasy zdobyli łącznie jeden punkt, przegrywając w prestiżowych starciach z Rakowem Częstochowa (0:1) i Pogonią Szczecin (0:1). Podopieczni Feio niemal zupełnie nie tworzyli sytuacji, taka gra nie przystawała do poziomu klubu.
Otwarcie gry w Lidze Konferencji miało być dla Legii wyrokiem. Do Warszawy przyjechał Real Betis, uznana, hiszpańska marka, która wydawało się, że rozbije stołeczny klub. Spotkanie potoczyło się jednak zupełnie inaczej, to był bezbłędny mecz „Wojskowych”. Mecz zakończył się wynikiem 1:0, największym pozytywem był jednak momentami widowiskowy styl. Symboliczne stało się wyłączenie z udziału w ataku Vitora Roque przez Radovana Pankova.

Hat-trick czystych kont
Starcie z Hiszpanami było preludium genialnej serii. W drugim starciu Legia poleciała do Serbii. „Wojskowi” wygrali z TSC Backa Topola okazale, strzelili aż trzy bramki, nie tracąc przy tym żadnej. Mecz był jednak dosyć trudny, stołeczni pokazali niebywały charakter, poradzili sobie z tym wyzwaniem wzorowo.
Rywal z trzeciej kolejki był zdecydowanie najsłabszy, Dynamo Mińsk przegrało przy Łazienkowskiej aż 0:4. To był koncert Luquinhasa i Marca Guala.
Delegacja do Nikozji inaugurowała z kolei serię czterech starć wyjazdowych Legii. Spotkanie z Omonią zostało wygrane równie pewnie, „Wojskowi” zwyciężyli 3:0. Mecz został zdominowany przez gości, mimo zakłamujących historię transparentów kibiców Omonii. Okazję otrzymali młodzieżowcy, premierową bramkę zdobył Mateusz Szczepaniak.
Hossa Legii była nieprawdopodobna, w czterech meczach zdobyli 12 punktów, nie tracąc żadnego gola. Byli jedną z dwóch, obok Interu Mediolan drużyn w europejskich pucharach z czystym kontem.
Trudne zakończenie
Mecz ten okazał się początkiem pewnych problemów. Już wcześniej widoczne było, że Legia ma problemy w drugich połowach. Ma to związek z wąską kadrą, w obliczu kontuzji na ławce pozostali zawodnicy, którzy nie stanowili ofensywnej siły. Wyjątkiem był Pekhart, Nsame od starcia z Dynamem został przesunięty do rezerw.
Feio wystawiał niemalże identyczną jedenastkę na każde spotkanie, było to spowodowane brakiem szerszego wyboru. W niektórych meczach ligowych udało się czasowo zataić problem, wreszcie stało się to niemożliwe.
Kłopoty zostały spotęgowane w związku z urazami kluczowych piłkarzy, w meczu piątej kolejki nie wystąpił Ruben Vinagre i Rafał Augustyniak. Cały czas niedostępny był Maxi Oyedele. Na mecz z Lugano w środku pola wybiegł Jurgen Celhaka, symboliczny jest fakt, że z ławki zastąpił go Sergio Barcia. Legia zagrała dobrą pierwszą połowę, zdobyła jedną bramkę, jednocześnie zmarnowała wiele sytuacji. W drugiej części straciła dwa gole po stałych fragmentach, Goncalo Feio narzekał na nielegalny wyblok. Nie zmienia to faktu, że pozostawienie bez opieki rywala na piątym metrze jest niedopuszczalne.
W ten sposób Legia zakończyła dwie kapitalne serie, w momencie pierwszego gwizdka była jedyną drużyną utrzymującą czyste konto w europejskich pucharach. Porażka sprawiła, że „Wojskowi” spadli z drugiej pozycji w tabeli.
Szwedzki horror
Problemy zostały spotęgowane, do kontuzji „Wojskowi” dołożyli zawieszenia za kartki. Do Szwecji nie poleciał Radovan Pankov, zawieszony został także Bartosz Kapustka, który z zespołem do Sztokholmu się zabrał, ale nie mógł wystąpić z uwagi na nadmiar kartek.
Trener Feio na mecz z Djurgarden w środku pomocy wystawił zarówno Celhakę, jak i Claude Goncalvesa. Portugalczyk od połowy września zagrał 32 minuty, został zupełnie wyłączony z występów przez szkoleniowca.
Mecz w Szwecji toczył się w okryciu dymu, widoczne było przychodzące zmęczenie i brak czołowych piłkarzy. Zapraszam na relację z tego spotkania, Piotr Rzepecki na bieżąco śledził wydarzenia multiligi.
Szwedzki oklep. Legia przegrywa, choć udało jej się awansować do 1/8 finału
Oddech dla „Wojskowych„
Legia mimo porażki w dwóch ostatnich meczach. awansowała z pierwszej ósemki, co jest kapitalnym rezultatem. Bolesny jest jednak brak choćby remisu z Djurgarden, taki wynik dałby bezpośredni awans także Jagiellonii Białystok. „Wojskowi” we własnym zakresie zrobili jednak to, co było celem.
Styl w większości meczów był bardzo dobry, w momencie wyjścia na drugą połowę domowego meczu z Lugano nastąpiła jednak brutalna odmiana. W naszej pamięci pozostanie fakt, że niemalże do połowy grudnia polska drużyna nie straciła bramki w fazie ligowej. Ostatnie dwa starcia „sprowadziły Legię na ziemię”, pokazały, że nie są to rozgrywki, w których zawsze wynik będzie pozytywny.
Problem, który odbił piętno to oczywiście wąska kadra. Bez poprawy zimą w tym aspekcie Wojskowi będą skazani „na ścięcie” w perspektywie wielu meczów wiosną.
Legia cały czas gra na trzech frontach, zachowując wysoką pozycję w Ekstraklasie. Proces w który wierzy Feio przynosi efekty. Z czasem zaczęło objawiać się gigantyczne zmęczenie, na „Wojskowych” odbijało się poniekąd konsekwentne stawianie na wąską grupę piłkarzy.