
Fot. Śląsk Wrocław / Krystyna Pączkowska
Śląsk Wrocław pokonuje 4:1 Stal Mielec, grając bardzo efektownie i skutecznie. Podopieczni Ante Simundzy zagrali w świetnym stylu i zasłużenie wracają na Dolny Śląsk z kompletem punktów. Martwić może dyspozycja Stali, która piąty raz już przegrała na wiosnę, a po tej kolejce może znaleźć się pod kreską.
Śląsk Wrocław rozpoczął odważnie, bo już w 9. minucie podopieczni Ante Simundzy otworzyli wynik. Doskonałe zagranie Tommaso Guercio wykorzystał Aleksander Paluszek, który z najbliższej odległości uderzył i dał WKS-owi prowadzenie. Stal dość szybko zareagowała, bo w 12. minucie już było 1:1.
Mielczanie trafili po rzucie karnym, który jest… dość wątpliwy. A w zasadzie nawet bardzo wątpliwy. W szesnastce Śląska piłkę wybijał Guercio, który wyskoczył do futbolówki i ją rzeczywiście wybił, ale wpadł na Damiana Kądziora. Piłkarz Stali wyraźnie ucierpiał, jednak ciężko dopatrzyć się tutaj chęci faulu – gracz Śląska zwyczajnie piłkę wybijał, Kądzior nie skakał do główki, stanął piłkarzowi Śląska na drodze, więc ciężko mieć do Guercio jakiekolwiek pretensje. Co więcej, VAR nie przywołał sędziującego dziś Damiana Kosa, a więc decyzja nie mogła zostać zmieniona.
Gorąco zrobiło się także przed przerwą, kiedy to w 39. minucie faulu na Jakubie Jezierskim dopuścił się Damian Kądzior. Czy zawodnik wypożyczony z Piasta przewinił? Zdecydowanie. Czy arbiter podjął słuszną decyzję o czerwonej kartce? Polemizowałbym, moim zdaniem żółty kartonik byłby wystarczający.
W drugiej połowie grał tylko jeden zespół
Tak czy siak, zespół z Mielca mocno osłabł, bo musiał kończyć mecz w dziesiątkę. Śląsk miał problem by to wykorzystać. Kapitalną okazję wrocławianie mieli na początku drugiej odsłony, kiedy udało im się wywalczyć rzut karny, ale zmarnował go Petr Schwarz, który obił słupek z jedenastu metrów.
W późniejszych minutach gracze Śląska Wrocław wchodzili na coraz większe obroty, a z zawodników Stali Mielec uchodziła energia. WKS atakował co nie miara, najpierw bardzo dobrze pod bramką gospodarzy zachował się Jose Pozo, który przymierzył niemalże bezbłędnie, ale jego próba została obroniona przez Jakuba Mądrzyka.
Kilka minut później Mądrzyk już był bezradny. Najpierw bardzo dobrze uderzył Assad Al Hamlawi i dał Śląskowi prowadzenie, a kilka minut później w spektakularnym stylu złożył się Petr Schwarz, który przewrotką trafił na 3:1. Bez dwóch zdań ten gol kapitana WKS-u jest ozdobą dzisiejszej rywalizacji.
Czy kibice Stali Mielec mają powody do niepokoju?
W końcówce goście raz jeszcze trafili, w 90. minucie bramkę strzelił Burak Ince, który zameldował się na placu kilka minut wcześniej.
Stal drugi raz w tym sezonie przegrywa ze Śląskiem Wrocław, a piłkarze wicemistrza Polski zostali podłączeni do tlenu. Co prawda zespół Simundzy wciąż zamyka ligową tabelę, teraz traci cztery punkty do bezpiecznego Zagłębia Lubin. Po spotkaniu zostajemy z dwoma pytaniami – czy misja ratowania Ekstraklasy dla Śląska się powiedzie oraz czy Janusz Niedźwiedź będzie teraz siedział na gorącym krześle? Wiosna, jak mawiają, to dobry czas na zmiany…
STAL MIELEC – ŚLĄSK WROCŁAW 1:4 (1:1)
12′ Wlazło (k.) – 9′ Paluszek, 72′ Al Hamlawi, 77′ Schwarz, 90′ Ince