
Fot. Tomasz Błaszczyk / GIEKSA FOTO
Radomiak Radom wiosną postanowił zrobić przysługę drużynom walczącym o utrzymanie i pokazał, że z czysto altruistycznych powodów nie zamierza zdobywać punktów. Dzisiaj niezdarnie starał się przez cały mecz gonić wynik na Roosevelta. Z kolei Górnik, po remisie z Puszczą i porażce z Pogonią, w końcu zainkasował komplet punktów, przerywając swoją złą passę bez zwycięstwa w 2025 roku. Słowem – Górnik znowu jest na właściwej drodze, dziś zespół Jana Urbana pokonał Radomiak 3:2.
Radomiak nieśmiało puka do strefy spadkowej, Górnik goni czołówkę
Pierwsza połowa była prawdziwą ucztą dla postronnych kibiców, gdyż w obronie obu zespołów panował absolutny chaos. Już w 4. minucie Górnik objął prowadzenie, gdy Dominik Szala wrzucił piłkę w pole karne, a Josema, po niefortunnym wybiciu Zie Ouatary błysnął wolejem zza pola karnego, dając prowadzenie gospodarzom. Górnik w natarciu? Nie tym razem. Zamiast pójść za ciosem, zabrzanie zaczęli przypominać bardziej ekipę, która chce spocząć na laurach, niż tę, która szuka kolejnych goli. I to się zemściło.
W 20. minucie Josema postanowił znowu zabłysnąć, ale tym razem w roli głównego bohatera wpadki – faulował w polu karnym w niemal zupełnie niegroźnej sytuacji. Sędzia Jarosław Przybył po sygnalizacji VAR-u podyktował rzut karny, a sprowadzony tej zimy do Radomiaka Rafael Barbosa z łatwością zmylił Michała Szromnika i pewnie zamienił jedenastkę na gola.
Potem znowu chwila szaleństwa. W 39. minucie po dośrodkowaniu Podolskiego, Josema po raz kolejny zamachnął się na rolę pozytywnego aktora widowiska i strzelił na 2:1. Przybył początkowo odgwizdał spalonego, ale VAR w tej sytuacji opowiedział się po stronie zabrzan. Kolejna emocjonująca chwila, ale historia tego meczu miała jeszcze kilka zwrotów…
Kiedy wydawało się, że zaraz arbiter zaprosi wszystkich na przerwę, to w doliczonym czasie gry na 2:2 trafił Jan Grzesik. W Zabrzu nie wiedzieli już, czy powinni być zadowoleni z pierwszej połowy, czy lamentować. Piłkarski paradoks – Górnik dwa razy prowadził i dwa razy sam był winny powrotu Radomiaka do gry.
Druga połowa nieco spokojniejsza
Po przerwie szaleństwa było mniej, ale Górnik Zabrze wyczuwał, że trzy punkty są w zasięgu ręki. Zabrzanie zaczęli rozkręcać się z minuty na minutę i – jak się okazało – to oni mieli powiedzieć ostatnie słowo. W 71. minucie do siatki gości trafił Lukas Podolski, który ustalił wynik meczu. Mistrz świata z 2014 roku nie zamierzał czekać na młodszych kolegów – pokazał, że wciąż ma to „coś”. A po bramce… Jan Urban, niczym ojciec dbający o swoje dziecko, ściągnął Podolskiego, by nie ryzykować drugiej żółtej kartki.
Górnik Zabrze wreszcie wraca na właściwą ścieżkę i z cennymi trzema punktami jest w peletonie goniącym czołówkę tabeli. Radomiak, mimo walki, jest bardzo blisko strefy spadkowej i zaczyna zastanawiać się, co dalej – bo ta wiosna może nie być dla „Zielonych” łaskawa…
GÓRNIK ZABRZE – RADOMIAK RADOM 3:2 (2:2)
4′, 39′ Josema, 71′ Podolski – 21′ Barbosa (karny), 45′ Grzesik
1 komentarz on “Strzelanina na Roosevelta! Górnik Zabrze wraca na właściwe tory”