
Fot. Adriana Ficek, Grafika: Własne
Śląsk Wrocław znalazł się w pozycji absolutnie krytycznej, zimą rozpoczął się kluczowy etap walki o utrzymanie w Ekstraklasie. Być może stało się to zbyt późno, jednakże światłem na końcu tunelu może okazać się zatrudnienie uznanego szkoleniowca. „Nadzieja matką głupich”, tej z pewnością w stolicy Dolnego Śląska nie brakuje. Zapraszam na obszerne podsumowanie jesieni i zapowiedź tego, co wicemistrza Polski może czekać wiosną.
PODSUMOWANIE JESIENI
Letnia zbrodnia
Forma WKS-u w rundzie jesiennej przebija przewidywania największych pesymistów. Słabsza dyspozycja towarzyszyła klubowi już wiosną sezonu 2023/24, często zacierała ją fenomenalna gra Erika Exposito, który wielokrotnie ciągnął zespół w pojedynkę. Nowy sezon bez kapitana okazał się bardzo trudny, choć Śląsk doskonale zdawał sobie sprawę, że jego odejście latem jest w zasadzie przesądzone.
W żadnym stopniu nie udało się Exposito zastąpić, symboliczną klęską było wcześniejsze zatrudnienie Patryka Klimali, spektakularnego flopu transferowego. Największym pozytywem tej rundy było rozstanie się z napastnikiem. Jednocześnie najbardziej alarmujący jest fakt, że główną rozrywką fanów WKS-u było oglądanie poczynań Klimali w barwach Sydney FC. Poza Klimalą do Śląska trafił Junior Eyamba, który przyszedł z trzeciej ligi szwajcarskiej, już w lipcu trenował z drużyną. Wówczas Jacek Magiera w audycji Radia Wrocław niejako zapowiedział jego krótką przygodę we Wrocławiu: – Eyamba jest kontuzjowany. Nie wytrzymał trudów przygotowań na obozie.
Piłkarz nie pokazał zupełnie nic, na początku grudnia rozwiązano z nim kontrakt. Sprowadzony Jakub Świerczok momentami dawał wiarę w pozytywny rezultat, choć całościowo trudno powiedzieć, żeby się obronił.
Wkład w jesienny upadek Śląska miały także inne transfery wychodzące. Warto wspomnieć o Patricku Olsenie, próba zastąpienia Duńczyka Tudorem Balutą to kolejna kompromitacja pionu sportowego. Przede wszystkim takim określeniem należy okraszać pozbycie się Nahuela Leivy. Skrzydłowy opuścił WKS na rzecz izraelskiego Maccabi Haifa, oferta była korzystna finansowo zarówno dla piłkarza, jak i klubu z Wrocławia. Aktywowana została klauzula w wysokości 2,5 miliona euro, mimo tego odejście gwiazdora było gigantycznym ciosem dla Śląska. Transfer miał miejsce w połowie września, Śląsk nie mógł już zastąpić Hiszpana. Po zamknięciu okienka ściągnięto Sylvestra Jaspera, ale bułgarski skrzydłowy okazał się kolejnym niewypałem.
Saga związana ze sprzedażą Nahuela Leivy była o tyle bolesna dla kibiców Śląska, że do samego końca sympatycy WKS-u byli zwodzeni i zapewniani, że pomocnik z Wrocławia się nie rusza. Jak to jednak bywa, skończyło się na obietnicach. Jednego dnia Patryk Załęczny deklarował, że nie ma zgody na odejście, drugiego piłkarza już nie było…
Początek kampanii
Rozgrywki ligowe rozpoczęły się absolutnym świętem, w meczu przyjaźni Śląsk zremisował z Lechią 1:1. Miałem przeczucie, że może to być rywalizacja dwóch ekip z drugiej części stawki, ostateczne rozstrzygnięcie rundy jesiennej przekroczyło zdecydowanie moje oczekiwania.
Następnie Śląsk czekał dwumeczu z Rygą FC. Delegacja pucharowa na Łotwę nie będzie pozytywnym wspomnieniem, Śląsk powinien przegrać wyżej, skończyło się na jednobramkowej zaliczce rywali. Rewanż był jednym z lepszych meczów WKS-u, błyszczał między innymi Nahuel Leiva. Gospodarze wygrali 3:1 i zdołali wywalczyć awans do 3. rundy el. LKE. Kolejna runda przyniosła niejako powtórkę, wyjazdowe starcie w Sankt Gallen ponownie okazało się niemrawe w wykonaniu gości. Po porażce 0:2 w rewanżu było blisko ponownego odwrócenia rezultatu, WKS prowadził już 3:0. Spore kontrowersje i bramka gości w 18. minucie doliczonego czasu, następnie wątpliwe wykluczenie Arnau Ortiza przesądziło o zakończeniu przygody pucharowej.
Ekstraklasa przyniosła pierwsze trudności, przyniosła też porażki i remisy. Regularnie uzasadniano to jednak grą na dwóch frontach, do starcia z Legią Warszawa (1:1) postawa wicemistrza jeszcze była akceptowalna. Później było zdecydowanie gorzej…

Oznaki upadku?
Początek września przyniósł szalone starcie w Szczecinie, przegrane z Pogonią 3:5. Dało ono znak tego, w którym kierunku może zmierzać postawa defensywy. Niestety bułgarski duet Aleks Petkov – Simeon Petrov kompletnie zawodzili, nie przypominali choćby w nikłym stopniu siebie z poprzedniej kampanii. Kolejne porażki z Lechem Poznań (0:1) i Motorem Lublin (1:2) potwierdziły także słabość charakteru drużyny.
6 października, domowa konfrontacja z Cracovią. Śląsk powrócił na Tarczyński Arenę po 42 dniach, było to spowodowane serią gier w delegacji, przerwą reprezentacyjną i sytuacją powodziową. WKS powrócił na osiem minut, strzelił dwie bramki, później piłkarze najwidoczniej uznali, że można odpocząć i skupić się na kolejnym starciu. Wspomniałem wyżej o symbolice, po trafieniu kontaktowym gości wielu spodziewało się tragedii. Jej rozmiar ponownie przerósł oczekiwania, w defensywie oglądaliśmy statystów.
Łomot od „Pasów” 2:4 poprzedził kolejną przerwę reprezentacyjną, po której jeszcze raz miało dojść do uporządkowania. Śląsk rozpoczął serię czterech meczów bez porażki, w Katowicach pojawiły się nowe stroje, mimo zdobytego punktu w spotkaniu z GieKSą (0:0) gra obu drużyn stała na bardzo niskim poziomie.
Zwycięstwo to słowo, które w tej rundzie towarzyszyło omawianej ekipie tylko dwukrotnie. Ekstraklasa była jeszcze skromniejsza, jedyna wygrana to zaległe starcie ze Stalą Mielec 2:1. Dublet Sebastiana Musiolika dał wiarę w lepsze jutro, kilka dni później do Wrocławia przyjechał Raków Częstochowa (0:0). Ponownie rzec można, że gospodarze zaimponowali. Mimo nieuznanej bramki rywala WKS ugrał punkt z pretendentem do tytułu. Druga wiktoria miała miejsce z meczu Pucharu Polski z Radomiakiem, podopieczni Magiery wygrali aż 3:0, dubletem po stałych fragmentach błysnął Aleksander Paluszek. Mimo katastrofalnej rundy było to jedno z objawień jesieni, okazały wynik zatuszował szarpaną pierwszą połowę, WKS lepszą postawą po przerwie zdecydowanie zasłużył na awans.
Koniec gry, czyszczenie szafy
Po hossie w końcówce października WKS pokazał swoje prawdziwe oblicze, kolejne dwa spotkania były katastrofalne. W derbach z Zagłębiem Lubin (0:3) i rywalizacji domowej z Górnikiem Zabrze (0:1) Śląsk oddał w sumie jeden celny strzał, nie kreując w ofensywie niemal żadnej sytuacji.
Starcie z Górnikiem było ostatnim, w którym drużynę prowadził Jacek Magiera. 12 listopada pożegnano także Davida Baldę oraz wielu członków sztabu, w tym skautów. Trenera zastąpił duet Michał Hetel – uprawnienia Marcina Dymkowskiego, od pierwszych spotkań informowałem i opisywałem absurd, jakim było obchodzenie martwych przepisów. Nie spodziewałem się, że „zagrywka” zostanie wykonana aż tak nieumiejętnie.
Śląsk cały czas na dnie. Brutalna wrocławska rzeczywistość
Rafał Grodzicki zastąpił Davida Baldę, przygodę czeskiego dyrektora sportowego podsumowywałem wielokrotnie. Były piłkarz WKS-u rozpoczął pracę w okolicznościach wielce kontrowersyjnych, zagroził powództwem dziennikarzowi Piotrowi Potępie. Sprawa zakończyła się bez wejścia na drogę sądową, dyrektor spisuje się przyzwoicie, w obliczu kryzysu wywiązuje się z obowiązków.
Kolejna pochyła
Przygoda Michała Hetela rozpoczęła się od wyjazdu do Białegostoku. Mecz z Jagiellonią był świetny, Śląsk zremisował 2:2, w pełni zasłużył na punkt, a być może nawet na zwycięstwo. Z perspektywy wydaje się jednak, że z mistrzem Polski zadziałał efekt „nowej miotły”. Następne starcia sprowadziły wszystkich we Wrocławiu na ziemię. Po raz kolejny.
Dno było osiągane stopniowo, wszystkie ligowe mecze do końca roku wyglądały bardzo podobnie. Naiwna, przewidywalna i monotonna próba zagrażania kończąca się na początku trzeciej tercji. Śląsk często grał w ataku pozycyjnym, absolutny brak zdecydowania i konkretów postawił krzyż na kadencji Hetela.
Mecze z Puszczą Niepołomice (0:1), Lechią Gdańsk (0:1) i Radomiakiem (1:2) były bardzo kosztowne. Pomijając kompromitujący styl, WKS przegrał z trzema rywalami w kontekście walki o utrzymanie, te rozstrzygnięcia w znaczący sposób przeszkodziły w wyliczeniach dotyczących szans na utrzymanie.
Dotknięcie dna
Starcie z Radomiakiem było krokiem w kierunku obojętności, wśród fanów zanikała złość. W moim przekonaniu jest to jeden z najgorszych znaków rozpaczy. Powtarzalnym aspektem na przestrzeni rundy była – jak widać – tendencja do pogarszania się sytuacji. Każdy okres, niezależnie od długości, rozpoczynał się nieźle, kończył dramatycznie. Działo się tak na przestrzeni jednego meczu, miesiąca, kadencji czy wreszcie całej rundy.
Ocena tego okresu, bez względu na skalę, będzie rzecz jasna najniższa. Za taką postawę, szkolna „bomba” jest relatywnie wysoka. Oczywiście jest to hiperbola, jednakże liczba skandali i kompromitacji była nieprawdopodobna.
ZIMOWE SZALEŃSTWO
Przyszli:
- Marc Lilnares
- Assad Al Hamlawi
- Jose Pozo
Odeszli:
- Junior Eyamba (rozwiązanie kontraktu)
- Łukasz Bejger
Przerwa zimowa rozpoczęła się we Wrocławiu od kolejnych, gruntownych zmian. Michał Hetel wraz ze sztabem został przywrócony do trzecioligowych rezerw, w podziękowaniach pominięto Marcina Dymkowskiego, co świadczy o kulisach tej „współpracy”. We Wrocławiu doszło do drugiej zmiany trenerskiej.
Rafał Grodzicki zdecydował się na zatrudnienie Ante Simundzy. Uznany szkoleniowiec ze Słowenii miał pomóc w walce o ligowy byt. Ponownie nie obyło się bez kontrowersji, eksperci zauważyli, że operacja nie mogła być tania. Poza trenerem w Śląsku wylądował pięcioosobowy sztab. W tym aspekcie postawiono niejako na jedną kartę, było to bardzo mocne stanowisko klubu.

Problem ponownie pojawia się na płaszczyźnie analizy planu działania, według medialnych doniesień Śląsk rozważał wielu trenerów, różniących się stylem pracy. Zatrudnienie nowego szkoleniowca nie może być aktem samoistnym, mimo że Simundza cieszy się gigantycznym uznaniem, potrzebuje zmian w kadrze.
Starcia z końcówki rundy pokazały, ze słabość kadry była znacznym hamulcem w grze wicemistrza. Linia obrony przeszła w ciągu połowy roku transformację. Stała się kompletnie nie do poznania, niestety w negatywnym znaczeniu.
WKS wyruszył na rynek transferowy w niebywale wrocławskim stylu, znów wydawało się że elementy zaczynają się układać w sensowną całość, ponownie jednak kibice zostali wybudzeni z pozytywnego snu. Niemalże dopięty był transfer Conrado, okazało się że ze względu na spore ryzyko przewlekłości potencjalnego procesu między brazylijskim obrońcą a byłym klubem, Lechią Gdańsk, Śląsk odpuścił przenosiny przydatnego piłkarza. Rafał Grodzicki przygotował alternatywę, do klubu trafił Marc Llinares, zawodnik kompletnie odstawiony w Hammarby.
Powiew optymizmu pojawił się po przyjściu napastnika, Rafał Grodzicki pozyskał piłkarza w drodze gotówkowego transferu. Do Wrocławia trafił Assad Al Hamlawi, król strzelców zaplecza ligi szwedzkiej w kampanii 2024. Rosły szwed ma zagwarantować trafienia potrzebne w utrzymaniu.
Kolejna część telenoweli
Doniesienia na temat Śląska Wrocław skoncentrowały się wokół tematów pozasportowych, mocno niepokojące były informacje dziennikarza Piotra Potępy dotyczące zaległości w płatnościach – kompletnie absurdalne okazały się tłumaczenia rzecznika prasowego. Jędrzej Rybak powołał się na analogię enumeracyjną, wyjaśnił że często w końcu roku w innych klubach sytuacja jest podobna. Sporo uwagi poświęciłem tej sprawie w artykule na temat Ante Simundzy.
Nowy trener Śląska Wrocław stawia pierwsze kroki
Problem spotęgowały doniesienia Marcina Torza, dziennikarz ujawniamy.com przedstawił kilka szokujących informacji. W materiale dowiadujemy się, że klub jest na skraju upadku, a finansów ma wystarczyć tylko do kwietnia. Przypomnę, że WKS w uchwalonym budżecie miasta tym razem otrzymał 19 milionów złotych. Z perspektywy klubu najbardziej niepokojące mogły być sprzeczności, które pojawiły się na przestrzeni ogłaszania pewnych decyzji.
Wycena klubu miała być zawyżona i absolutnie nieproporcjonalna, wynikiem tych działań – zniechęcenie potencjalnego nabywcy. W ciągu roku wartość Śląska Wrocław wzrosła o 45 milionów złotych, oczywiście w tym czasie klub zdobył wicemistrzostwo i imponował. Zewnętrzny podmiot przy pomocy algorytmów wycenił klub na ponad 50 milionów, w maju 2023 roku gdy WKS bił się o ligowy byt mówiliśmy o ośmiu milionach. To wzrost o ponad 500%, mimo sukcesów brak stabilności i oporna kwota sprawiły, że inwestorzy zachowali racjonalną wstrzemięźliwość. Istotę materiału Marcina Torza przedstawiłem w niedawnym artykule, zapraszam do straszliwej lektury.
Kolejne dni, kolejne trupy… Czy Śląsk Wrocław upadnie?
Doniesienia ujawniamy.com dotknęły także kwestii sportowych: – Wyobraźcie sobie, że jeden z zawodników Śląska został ściągnięty do drużyny, mimo że było wiadomo o jego bardzo poważnych problemach pozasportowych. Mimo tego dostał kontrakt, pozbyć się go nie można.
Praktyka, która rzekomo miała miejsce powinna być przestrogą na przyszłość. Kogo powinien zimą ściągnąć Śląsk? Pogłoski dotyczą przyjścia napastnika i środkowego pomocnika, mityczny następca Erika Exposito jest niezbędny do konkurencyjności w walce o utrzymanie.
Przekonanie piłkarzy z Ekstraklasy jest niebywale trudne, Śląsk w obliczu dramatycznej sytuacji w tabeli musi dokonać cudu, by się utrzymać. Prawdopodobieństwo spadku wynosi około 81%.
Sytuacja Śląska wydaje się patowa, do Wrocławia trafili już zmarć Llilnares i Assad Al Hamlawi. Mimo transferów na kluczowe pozycje nadzieję można pokładać wyłącznie w sprawczości Ante Simundzy i pozytywnej inauguracji wiosennej gry.
NAJWIĘKSZY KOZAK…
…wierny kibic Śląska
Przyznanie takiego miana w przypadku zawodników Śląska jest bardzo trudne. Wyjdźmy więc z szatni i spójrzmy na trybuny. Bohaterami Śląska w rundzie jesiennej niekwestionowanie są kibice. Miniony 2024 rok to niemalże 370 tysięcy widzów na Tarczyński Arenie, na dobre i na złe, fani zawsze są z drużyną.
Grupa sympatyków podążała za drużyną także na dalekie wyjazdy. W końcówce roku kibice na „Młynie” pokazali, że niebywale zależy im na drużynie. W doniosły sposób komunikowali niezadowolenie, mimo tego wiernie wspierali WKS do końca bardzo słabych spotkań. Symbolem rundy jesiennej pozostaje komplet fanów na stadionie podczas starcia z Legią Warszawa. Doping był niesamowity, sprawił, że wiara w WKS w czołówce wróciła. Strach pomyśleć, jak wyglądałaby runda bez sympatyków.
NAJWIĘKSZY MANKAMENT…
…wszystko!
Kategoria w przypadku klubu z Wrocławia obejmuje niemalże każdy aspekt, górują kwestie organizacyjne. Martwiące mogą być zagadnienia związane z wizją braku utrzymania, wydaje się że postawiono na jedną kartę.
Pytanie, czy istnieje plan B?
Los klubu w przypadku spadku może być bardzo trudny, we Wrocławiu jedynym ratunkiem wydaje się… cud. Pod tym pojęciem kryje się trafność rewolucji, poczynań na rynku i magiczna ręka Ante Simundzy.
Drwiłem z tego, że w Lechii jest choćby Bujar Pllana, w Śląsku za to planu nie ma. Nie spodziewałem się, że w takim stopniu ktoś próbuje wykorzystywać klub do celów nie związanych ze sportem. Słowa Patryka Załęcznego w przeszłości negowały się nawzajem, kibice od intensywnego łapania się za głowę mogli się zmęczyć.
Apogeum negatywnych informacji pojawiło się w związku z drugim materiałem dziennikarza ujawniamy.com. Rada Nadzorcza uległa transformacji, jednoosobowy zarząd tworzy Załęczny. Doniesienia ponownie były szokujące i przerażające, więcej napisałem w sobotnim artykule, zapraszam do bliższego zapoznania się z problematyką wokół klubu.
Śląsk Wrocław się sypie. Transfer upadł, zmiany w Radzie Nadzorczej
Przyszłość jest niebywale enigmatyczna, zależy od szczegółów. Być może jest tak, że odwrót jest niemożliwy, nawet gdyby doniesienia Torza minęły się z prawdą, sytuacja jest bardzo zła. Scenariusze są rzecz jasna pesymistyczne, choć podejście do szeroko zapowiadanej prywatyzacji i doświadczenia z rundy jesiennej nakazują być gotowym nawet na tragedię.
5 PYTAŃ DO….
…Bartosza Wieczorka, dziennikarza TVP Sport
1. Jak istotnym wzmocnieniem może okazać się Ante Simundza?
Spośród wszystkich proponowanych i obserwowanych kandydatów, Śląsk wybrał najlepszego z nich. Ante Simundza ma mocne CV jak na standardy Ekstraklasy, spokojnie mógłby znaleźć się w centrum zainteresowań Legii, Lecha czy Rakowa. Na pewno WKS potrzebował szkoleniowca z twardą ręką, który potrafi wyciągać piłkarzy z mentalnego dołka – najlepszy przykład Josip Ilicić, który dzięki niemu pojechał na Euro 2024. Jego drużyny zwykle dobrze bronią, nie kombinują, grają pragmatycznie – wydaje się, że to przepis idealny na utrzymanie. Jest jeden feler – Simundza nigdy w swojej karierze nie miał tak słabej kadry. Nie wiem czy z papki jest w stanie zrobić piękny, czekoladowy tort.
2. Okienko transferowe formalnie potrwa aż do drugiej połowy lutego, czasu jest zatem sporo, czy spodziewa się Pan istotnych wzmocnień drużyny?
Wszystko wskazuje na to, że Śląsk do rozpoczęcia obozu w Hiszpanii sprowadzi tylko jednego piłkarza – Marca Llinaresa z Hammarby. Dyrektor sportowy Rafał Grodzicki początkowo obiecywał pięciu nowych zawodników, a z każdym kolejnym tygodniem ta liczba graczy spadała. Nie oszukujmy się, WKS na cito potrzebuje co najmniej czterech jakościowych zawodników (lewy i prawy obrońca, „ósemka”, skrzydłowy, napastnik), którzy od razu wskoczą do pierwszej jedenastki. Nowy dyrektor miał sporo czasu, żeby sprowadzić choćby nowego bramkostrzelnego napastnika. To, że tego do tej pory nie zrobił, jest jego porażką, drugą po zatrudnieniu Michała Hetela jako pierwszego trenera.
3. Czy rezygnacja z przenosin Conrado była dobrą decyzją?
Conrado gwarantował solidny poziom na swojej pozycji, gdy grał w Lechii Gdańsk, ale nie jest gamechangerem. Pomyślnie przeszedł testy medyczne, ale kością niezgodą miała być nieprawidłowo rozwiązana umowa z Lechią. Nie rozumiem, dlaczego klub wcześniej dokładnie nie sprawdził sytuacji kontraktowej Brazylijczyka. Tylko stracił czas. Dobrze, że szybko znaleźli alternatywę w postaci Marca Llinaresa. Hiszpan trochę przypomina byłego obrońcę Śląska, Victora Garcię, ale zdecydowanie lepiej broni.
4. Który z mankamentów należy objąć szczególną uwagą, by włączyć się do walki o ligowy byt?
Kadra Śląska ma wiele dziur, ale koniecznie trzeba załatać najważniejszą pozycję, czyli środkowego napastnika. Trener Ante Simundza domaga się szybkiej, mobilnej „dziewiątki”. Sebastian Musiolik, Jakub Świerczok, Adam Basse – nie będą zbawieniem na tej pozycji. Na razie poszukiwania trwają, choć powinny być już dawno zakończone. Rozumiem, że sytuacja Śląska w tabeli jest kiepska, klub ma ograniczone środki finansowe na transfer (ok. 400 tys. euro) i że trudno jest przekonać takiego piłkarza do przyjścia, zwłaszcza zimą. Nie powinno być to żadną wymówką dla nowego dyrektora sportowego. Śląsk potrzebował napastnika nr 1 już po odejściu Erika Exposito i nadal się go nie doczekał.
5. Czy wizja upadku klubu w okresie późno-wiosennym wydaje się realna?
Historia działa na niekorzyść Śląska. Tylko pięć z 23 drużyn, które zamykały tabelę Ekstraklasy w danym roku w XXI wieku, zdołało się utrzymać. Teoretycznie sprzymierzeńcem WKS-u powinien być terminarz, bo każdy z czterech lutowych meczów jest na papierze absolutnie do wygrania. Szkopuł w tym, że to samo mówiliśmy przed grudniowymi spotkaniami. Śląsk potrzebuje co najmniej 28 punktów do utrzymania, czyli ośmiu zwycięstw oraz musi liczyć na potknięcia konkurentów. Ante Simundza musi wejść do ligi z drzwiami i futryną, żeby jego klub utrzymał się na kolejny sezon w elicie. Biorąc pod uwagę rozbitą mentalnie kadrę zespołu, pozbawioną liderów, może to być „Mission Impossible”. Nadziei upatruję w trenerskich czarach słoweńskiego szkoleniowca, który w swojej karierze niejednokrotnie odnosił sukcesy. Śląsk dzięki nieudolności wrocławskiego ratusza od lat przypomina Titanica. Obawiam się, że ekstraklasowy rejs po siedemnastu latach dobiega końca.