
Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com
Nie ma tragedii czy dramatu, choć oczywiście Legia chciałaby pozostawić po sobie lepsze wrażenie. Zespół Goncalo Feio przegrywa 1:3 ze szwedzkim Djurgarden w ramach ostatniej kolejki fazy ligowej Ligi Konferencji. „Wojskowym” udaje się jednak zachować miejsce w najlepszej ósemce, co za tym idzie awans do 1/8 finału.
Na początku trzeba wziąć Goncalo Feio w obronę i nie obarczać go porażką. Po pierwsze – zespół zagrał swój 32. mecz w sezonie. Czy to dużo? Patrząc na inne zespoły, rywalizujące na kilku frontach, w zasadzie niespecjalnie, ale manewrować TĄ KADRĄ i z sukcesami grać na kilku szczeblach to olbrzymia sztuka.
Do Sztokholmu Feio nie mógł wziąć kontuzjowanego Rafała Augustyniaka, Rubena Vinagre. Za kartki pauzował Radovan Pankov, z kolei Bartosz Kapustka czy Kacper Tobiasz z drużyną się zabrali, ale po to, by być blisko zespołu. Nie mógł z nich skorzystać 34-letni szkoleniowiec.
Pięciu gości, lekko licząc połowa składu. Nie ma więc wątpliwości, że gra i prawdopodobnie wynik dzisiejszego starcia byłby inny, gdyby wszyscy piłkarze byli do dyspozycji, choć nie można oczywiście pominąć wątku, że generalnie trener Feio nie może narzekać za zbyt dużo opcji wyboru. Kadra Legii jest ekstremalnie wąska, a trudna jesień, a zwłaszcza jej puenta to mocno uwypukliła. W „normalnych” okolicznościach (czyt. gdyby wszyscy byli zdrowi i do dyspozycji) raczej Feio nie ratowałby wyniku Migouelem Alfarelą, Janem Ziółkowskim, Jakubem Adkonisem czy… Arturem Jędrzejczykiem.
Głupota szwedzkich kibiców
Jeśli chodzi o mecz, to za wiele piłki w piłce nie oglądaliśmy. Legia oddała pole gry, to rywale byli lepsi i skuteczniejsi. Choć osobiście uważam, że więcej zrobić mógł przy pierwszym trafieniu Gabriel Kobylak. Jeszcze przed przerwą udało się gospodarzom trafić na 2:0, z akcji prowadzonej środkiem boiska, gdzie zawiedli zarówno środkowi obrońcy, jak i gracze środka pola.
Pierwsza połowa meczu trwała jednak ekstremalnie długo. Dlaczego? Z głupoty, mówiąc krótko. A dłużej – dlatego, że szwedzcy ultrasi chcieli koniecznie przejść do historii i wydłużyć do maksimum spotkanie ich zespołu. No bo jak inaczej wytłumaczyć zjawisko świadomego rozpalenia rac, kiedy efekt tych rac (gigantyczny dym) osadza się na murawie, a jako, że stadion jest zadaszony, dym nie ma gdzie uciec. W efekcie oglądaliśmy przez kilkanaście minut walkę z pomarańczową chmurą, przez co zawody musiały zostać wstrzymane.
Głupota, za którą fani Djurgarden powinni zapłacić.
W drugiej części meczu nadzieje dał Paweł Wszołek, który wykończył dogranie Kacpra Chodyny, ale gdzieś pomiędzy absurdalnymi zmianami Alfareli, Ziółkowskiego czy Jędrzejczyka (w zasadzie nie było kogo posłać do boju) a walką o trafienie wyrównujące, to gospodarze ponownie doszli do głosu. Na 3:1 trafił Patric Aslund, który pojawił się na placu kilka minut wcześniej.
Porażka w Szwecji oznacza, że Legia zachowuje pozycje w pierwszej ósemce. Dzieje się tak z uwagi na (pomyślne z perspektywy Legii wyniki) APOEL-u czy Shamrock Rovers. Niestety, nie udało się „pomóc” Jagiellonii, bo gdyby Legia urwała punkty Szwedom, to „Jaga” awansowałaby do najlepszej ósemki.
A tak pozostało mistrzom Polski rywalizować w play-offach, z kolei Legia gra w 1/8 finału. Podsumowując – obie polskie ekipy zagrały w europejskich pucharach ponad stan i należą im się brawa. Być może finisz tej europejskiej przygody na jesień nie był najlepszy, ale za całą rundę – duże ukłony!
DJURGARDEN – LEGIA WARSZAWA 3:1 (2:0)
24′ Nguen, 45+4′ Hummet, 76′ Aslund – 56′ Wszołek
1 komentarz on “Szwedzki oklep. Legia przegrywa, choć udało jej się awansować do 1/8 finału”