
Fot. screen TVP Sport
Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 3:1 w ćwierćfinale Pucharu Polski. Niestety po spotkaniu najwięcej mówi się nie o samym meczu, a o kontrowersjach sędziowskich – chodzi o potencjalne zagranie ręką Ilji Szkurina we własnym polu karnym oraz potencjalny faul Pawła Wszołka na Oskarze Pietuszewskim. Do obydwu sytuacji w rozmowie z TVP Sport odniósł się Szymon Marciniak, który był arbitrem VAR podczas wczorajszej konfrontacji. W rozmowie z Meczykami wypowiedział także Piotr Lasyk.
Zacznijmy od sytuacji Ilji Szkurina, który piłkę zablokował ręką. Ciężko tutaj o werdykt, powtórki każą myśleć, że rzeczywiście doszło do zagrania piłki ręką przez byłego napastnika Stali Mielec.
– Miałem do dyspozycji ujęcia z siedmiu kamer i żadne z tych ujęć nie dowodzi, że piłka uderzyła w rękę Szkurina. Widać, że piłka po zagraniu Pululu uderzyła Szkurina w głowę. Oczywiście, że „śmierdzi” tym, że piłka mogła też dotknąć ręki, ale nie mam na to ani jednego dowodu. Słyszałem, że powtórka tej sytuacji była pokazana po zrobieniu „zooma”, ale widać na niej piłkę pod ręką, a nie uderzenie czy dotknięcie piłki ręką… – mówił Szymon Marciniak.
– Na powtórce widać piłkę pod ręką Szkurina, ale na tej podstawie nie można stwierdzić kategorycznie, że ręka dotknęła piłki. Tego po prostu na żadnym ujęciu nie widać. Na żadnym ujęciu z żadnej kamery nie widać kontaktu piłki z ręką Szkurina – dodał Marciniak.

Szymon Marciniak: Ta sytuacja jest totalnie zmanipulowana obrazem
– Mieliśmy do dyspozycji siedem kamer, cały obraz, który mieliśmy do dyspozycji, jest za pleców (…) Wszystkie siedem kamer zostało dokładnie sprawdzonych, nie ma ani jeden kamery, która pokazuje, że doszło do kontaktu z ręką. Nie mam na to dowodu. Jako VAR muszę bazować na dowodach – tłumaczył Marciniak w rozmowie z Meczykami.
– Widziałem te screeny, ale ta sytuacja jest totalnie zmanipulowana obrazem… – dodał. – Nie mamy naocznego dowodu. Nie mogłem Piotra Lasyka „wrzucić na minę” i niczego udowodnić.
Marciniak na temat „faulu” Pawła Wszołka: Rzutu karnego po prostu być nie mogło
– Widziałem, że był kontakt w polu karnym Legii, dlatego zdecydował się to zagwizdać. Postanowiliśmy to jeszcze raz obejrzeć na monitorze. VAR polega na tym, że w momencie, gdy warzą się losy spotkania, to trzeba z tego narzędzia korzystać. Finalnie uważam, że podjęliśmy słuszne decyzje. Kamery, które miałem do dyspozycji, pokazują, że gracz Jagiellonii nie jest faulowany, w drugiej fazie tej sytuacji widać, że piłkarz Jagiellonii trąca nogę piłkarza Legii. Kluczowe jest to, co robi piłkarz Jagiellonii – mówił w Meczykach z kolei Piotr Lasyk, główny arbiter spotkania.
– Powiedziałem, że zawodnik Jagiellonii jest pierwszy, zagrywa piłkę lewą nogą w swoją lewą stronę, a tuż potem Wszołek stawia nogę. I to jest bardzo ważne. Tak jak w FIFA: ważna jest kolejność. Wszołek stawia nogę, a zawodnik Jagiellonii robi ruch prawą nogą i nią lekko zahacza o prawą nogę Wszołka – tłumaczył w TVP Sport Marciniak.

– Niezależnie od szczegółów tej fazy akcji, wcześniej był faul na lewym obrońcy Legii. Przy linii bocznej o piłkę walczyli Dusan Stojinović, Miki Villar i Ruben Vinagre. Zawodnik Legii został tam uderzony w kolano, wtedy piłkę przejęła Jagiellonia. Dlatego rzut karny i tak musiałby zostać odwołany nawet wtedy, gdyby Wszołek rzeczywiście popełnił faul w polu karnym. Tak naprawdę najłatwiejszą decyzją byłby powrót do faulu na Vinagre i podyktowanie rzutu wolnego dla Legii w pobliżu sędziego asystenta Bartosza Heiniga. Rzutu karnego po prostu być nie mogło – zakończył Marciniak.
***
Do półfinału Pucharu Polski awansowały Ruch Chorzów, Pogoń Szczecin i Legia Warszawa. Dziś wieczorem odbędzie się czwarty ćwierćfinał, o ostatni bilet do 1/2 finału zagrają Polonia Warszawa z Puszczą Niepołomice.