
Fot. Bayern Monachium
Bayern Monachium wygrywa 2:1 z Celtickiem i przybliża się do awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Mecz ten dla „Bawarczyków” miał być tylko formalnością, a okazał się ciężką przeprawą. Dla Bayernu strzelali Michael Olise i Harry Kane, jedynym strzelcem gospodarzy był Daizen Maeda.
Nuda i gol w końcówce
Pierwsza połowa była taka, jakiej każdy się spodziewał. Bayern Monachium był częściej przy piłce i starał się stwarzać sytuacje. Chociaż słowo „starał” to dużo powiedziane. Większość czasu to było klepanie futbolówki i mozolne próby przedarcia się przez defensywę gospodarzy. Tu trzeba zdecydowanie pochwalić piłkarzy Celtiku, którzy przez dobre ustawianie się w większości zapobiegali się stwarzaniu nowych sytuacji.
No właśnie, w większości. Bayernowi udało się wypracować parę akcji. Z czego najgroźniejsza miała miejsce w 13. minucie. Sam na sam stanął Michael Olise z Kasperem Schmeichelem. Górą okazał się Duńczyk, który jeszcze kilkukrotnie uratował swój zespół.
A jak wyglądała ofensywna gra „The Bhoys”? Otóż opierała się na szybkich kontrach. Poza odpowiednią dynamiką i tempem w akcjach podopiecznych Brendanda Rogersa nie zgadzało się nic. Brakowało decyzyjność, precyzji i chłodnej głowy.
Tak sprawa miała się przez 99.99% pierwszej połowy. Co z tą 0.01%? Kolejny błysk Olise sprawił, że Bawarczycy wyszli na prowadzenie. Skrzydłowy mocnym strzałem pokonał golkipera i obudził kibiców przed telewizorami, którzy w większości mogli po prostu zasnąć. Warto dodać, że Francuz notuje gola lub asystę co 87 minut w tym sezonie – WOW!
Celtic potrafi atakować
W drugą połowę weszliśmy z mocnym przytupem. Rzut rożny, strzał z woleja i gol. Harry Kane dopisał sobie siódme trafienie w tym sezonie Ligi Mistrzów. To był jeden z ładniejszych, ale też łatwych goli w karierze Anglika. Złożył się idealnie, ale to ile miejsca zostawili mu obrońcy zielono-białych to drugie. Błąd, który na takim poziomie i z takim przeciwnikiem nie ma prawa się wydarzyć.
Niespełna 10 minut później mogliśmy być świadkami gola kontaktowego. Otóż w polu karnym „Die Roten” doszło do kontaktu pomiędzy Upamencano a Engelsem. Początkowo sędzia tego nie zauważył, ale dogłębnie sytuacje analizowali sędziowie z VAR-u. Około dwie minuty czekania, po których do monitora podbiegł sędzia Jesús Gil Manzano. Zmarnowanych łącznie 3 minuty i… gramy dalej. Ja rozumiem, że sytuacje trzeba dokładnie przeanalizować, ale bez przesady.
Skończmy jednak krytykować powolnych sędziów i wróćmy do powolnego meczu. Dominacja Bayernu zdecydowanie stopniała. Jednak wpływu na mecz nie miało to żadnego, bo Celtic przy piłce i tak nie potrafił z tego skorzystać. Najgroźniejszą sytuacje gracze gospodarzy mieli w 73. minucie. Wówczas po błędzie Manuela Neuera do strzału doszedł Maeda. Ten pomimo pustej bramki nie trafił do bramki. Nie można go jednak zbytnio krytykować, bo kąt z którego oddawał strzał był naprawdę ostry.
Obraz gry zmienił się w momencie strzelenia bramki przez drużynę z Glasgow. Do siatki trafił wspomniany Japończyk. Po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do niego, a ten bezlitośnie pokonał Neuera.
Niestety pomimo licznych prób nie udało się dogonić rywala i Celtic przegrywa w pierwszym starciu rundy wstępnej. Strata nie jest ogromna, ale odrobienie jej będzie ciężkie. Kolejnym mecz bowiem rozgrywany będzie w twierdzy Bayernu, czyli na Allianz Arenie.
CELTIC – BAYERN MONACHIUM 1:2 (0:1)
Daizen Maeda 79′ – Michael Olise 45′, Harry Kane 49′
1 komentarz on “To nie był spacerek. Bayern Monachium wygrywa z Celtikiem”