
Fot. Cracovia / Łukasz Żołądź / Jakub Noskowiak
Dziś przy ulicy Kałuży tradycyjnie zmierzyły się ze sobą pierwszy skład „Pasów” i ich czwartoligowe rezerwy. Jeśli nie jest się zaznajomionym z formułą wydarzenia, mogło by się wydawać, że będzie to klasyczny, nudny wewnętrzny sparing, mający na celu przećwiczenie różnych założeń taktycznych i sprawdzenie formy zawodników przed zgrupowaniem. Nic bardziej mylnego! Spotkanie obfitowało w masę interesujących wydarzeń.
Pierwsza bramka w karierze
„W polskiej lidze musi grać więcej młodych Polaków” – takie zdanie, szczególnie podczas świąt, każdy z nas słyszał od wujka, kuzyna czy dalekiego krewnego podczas corocznych dyskusji, kiedy rozmowa schodziła na temat kondycji naszego futbolu. Jednak nawet w najbardziej śmiałych tezach na temat filozofii szkolenia w Polsce, nikt chyba nie miał na myśli aż tak młodych piłkarzy.
Michał Ciejka, wychowanek Cracovii i zawodnik drużyny U-10, wpisał się na listę strzelców w sposób, który zachwycił wszystkich obecnych. Po znakomitym rajdzie przez całe boisko z zimną krwią pokonał bramkarza rywali, który – podobnie jak obrońcy – nie miał absolutnie żadnych szans przeciwko młodemu dryblerowi.
Michał to prawdziwy zadaniowiec. Zanim wszedł na murawę, bezbłędnie podawał piłki, które wypadły za linię. Gdy jednak znalazł się na boisku, wystarczyła mu jedna minuta, by zdobyć swoją pierwszą bramkę. Jakby tego było mało, nie chcąc zdominować całego show, od razu po golu opuścił spotkanie.
Wszedł, pozamiatał i dał się wykazać innym.
W wywiadzie na gorąco Michał skomentował swój występ słowami: – To moja pierwsza bramka, ale jeszcze kilka będzie!
Dodał także, że za siedem lat zobaczymy go na stałe w pierwszej drużynie „Pasów”. Michał, trzymamy za słowo i czekamy z niecierpliwością!
Wywiad z Patryk Sokołowskim… podczas meczu?
Jak to często w sparingach tego typu bywa, piłkarze podchodzą do swoich naturalnych pozycji z dużą swobodą. Patryk Sokołowski postanowił, że tego dnia czuje się bramkarzem. Między słupkami spędził 30 minut, notując kilka naprawdę przyzwoitych interwencji.
Sokołowski nie próżnował, by dostarczać kibicom kontent.. Najpierw, niczym Manuel Neuer, pełnił rolę lotnego bramkarza. Różnica polegała na tym, że były pomocnik Legii nie ograniczał się do wyjść przed linię obrony – niekiedy podążał za swoją drużyną aż pod pole karne rywali.
Dobra forma Sokołowskiego przyciągnęła uwagę dziennikarzy tak bardzo, że klubowe media, zamiast czekać do końcowego gwizdka, postanowiły działać na bieżąco. Spiker Cracovii, Filip Kliber, podszedł do nowego golkipera Pasów w trakcie meczu i przeprowadził z nim niemal dwuminutowy wywiad, zupełnie nie przejmując się tym, co działo się w tym czasie na murawie.
Po takim występie trzeba zadbać o regenerację, prawda? Patryk to profesjonalista, więc odpoczywał już w trakcie meczu. Wydaje się, że sztab trenerski zwrócił uwagę na opinie o kondycji swoich podopiecznych, bo pod koniec spotkania zorganizowali bramkarzowi wygodne miejsce siedzące i sesję masażu… na środku bramki.

Madejskim na atak. „Wydaje mi się, że fajnie to wyglądało”
Twój klub sprowadził zawodnika, który jeszcze pół roku temu był uważany za gwiazdę zarówno swojego zespołu, jak i całej Ekstraklasy, przez co tobie przypadło mniej minut na bramce? Nie ma problemu – wystarczy się przebranżowić! Tak mógł pomyśleć Sebastian Madejski, który po kilkunastu minutach spędzonych między słupkami stwierdził, że dziś to nie dla niego. Oddał rękawice koledze z pola i ruszył do ataku.
Po połowie meczu spędzonej w ofensywie, podczas której nie udało mu się zdobyć bramki, najwyraźniej uznał, że koledzy z pierwszego zespołu nie dogrywają mu tak precyzyjnie, jakby tego oczekiwał. Wtedy postanowił… zmienić drużynę! W losowym momencie założył koszulkę rezerw i dograł resztę spotkania w ich barwach. Po zmianie stron Madejski wpisał się na listę strzelców – w 55. minucie pokonał Patryka Sokołowskiego. Sędzia, po konsultacji z „VAR-em”, ostatecznie uznał trafienie.
Po spotkaniu zamieniliśmy kilka słów z nowym „napastnikiem” Cracovii.
Łukasz Pacula: Poznaliśmy dzisiaj Sebastiana Madejskiego w trochę nowej roli. Jak się czujesz jako napastnik?
Sebastian Madejski: Chciałem sobie pobiegać, więc przed meczem ustaliliśmy, że się zmienimy w pierwszej połowie bardzo szybko. Potraktowaliśmy dzisiaj to bardziej jako taką dobrą zabawę, nie tak jak czasami w poprzednich latach, kiedy bardziej się spinaliśmy, żeby te pozycje trzymać. I wydaje mi się, że fajnie to wyglądało.
Przed meczem ustalaliście, jak to będzie wyglądać, czy działaliście raczej spontanicznie?
Nie, dzisiaj to po prostu wyszło tak, że niektóre sytuacje wyszły boiskowo! Była fajna atmosfera i na boisku nikt tak nie kombinuje. Nawet trenerzy się włączyli, trener Marcin zabrał chorągiewkę bocznemu sędziemu, także wszystko fajnie. Mam nadzieję, że kibice też to doceniają, w szczególności w taki dzień.
Jaki to będzie rok dla Cracovii, a także dla ciebie? Jakie cele sobie wyznaczasz?
Moim celem przede wszystkim jest gra, więc bardzo bym sobie życzył tego, by jednak łapać minuty w tej rundzie, by grać jak najczęściej. A dla Cracovii – bardzo chcielibyśmy skończyć w tej pierwszej ósemce. To jest nasz cel na ten sezon i mam nadzieję, że uda nam się go zrealizować.
Czyli nie odlatujesz i nie mówisz o pucharach, na razie „tylko” ósemka?
Trzymamy się tego, co mówiliśmy przed startem sezonu. Wiedzieliśmy, że musimy powalczyć o pierwszą ósemkę. A jeżeli będzie sytuacja, że w połowie rundy będzie się można podłączyć, to dlaczego by nie.
Może ta nowa pozycja to sposób na minuty?
Oj, nie wiem, raczej nie! Za duża konkurencja chyba, zostanę przy swojej na razie.
***
Za dzisiejsze emocje przy ulicy Kałuży bardzo dziękujemy! Gratulujemy także bardzo godnej frekwencji – dziś na trybunach stadionu Cracovii zasiadło ponad 5 tys. kibiców.
„Pasy” zajmują piąte miejsce w stawce. Przed zespołem Dawida Kroczka zagraniczny obóz w tureckim Belek. Pierwszym meczem zespołu Dawida Kroczka w rundzie rewanżowej będzie domowe starcie z Rakowem.
1 komentarz on “Trening Noworoczny Cracovii. Czyli niecodzienne widoki i wspaniałe show!”