
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
Już od momentu ogłoszenia transferu Wahana Biczachcziana do Legii Warszawa byłem do tych przenosin nastawiony sceptycznie. Od tamtego czasu minęły dwa miesiące i Ormianin nie zaprezentował nic, co mogłoby zapulsować pewnie nie tylko w moich, ale i w oczach kibiców stołecznego klubu. Podczas okienka transferowego spekulowano, że pomocnik z marszu wskoczy do wyjściowej jedenastki „Wojskowych” i będzie solidną opcją w talii kart Goncalo Feio. Realia są jednak takie, że dzisiejsze spotkanie Legii z Pogonią Szczecin były zawodnik „Portowców” najprawdopodobniej rozpocznie z ławki rezerwowych.
Czy taki stan rzeczy jest zaskakujący?
Nie do końca. Po przeanalizowaniu statystyk z trzech sezonów rozegranych przez Biczachcziana w Szczecinie doskonale widać, że nigdy nie był to zawodnik pierwszego wyboru. Barwy „Portowców” zasilił w styczniu 2022 roku, i w sezonie 2021/22 zdołał rozegrać 14 spotkań, w których strzelił dwie bramki oraz zaliczył dwie asysty. Problemem było to, że Ormianin ani razu nie rozegrał pełnych 90 minut. Najwięcej minut zaliczył podczas przegranego 1:2 meczu z Rakowem w ramach 31. kolejki Ekstraklasy, „Biczi” zagrał wtedy tylko 68 minut.
Można było się spodziewać, że w następnym sezonie Biczachczian będzie dostawał więcej minut. Nic bardziej mylnego. W całej kampanii 2022/23 pomocnik rozegrał cały mecz… jedynie raz. Było to podczas 27. kolejki Ekstraklasy, w której Pogoń wygrała z Cracovią 3:2. Ormianin głównie wchodził na ostatnie minuty spotkań. W tamtym sezonie na boisku spędził 1500 minut, co przełożyło się na 18 występów, w których sześciokrotnie zapisywał się na listę strzelców oraz dwukrotnie asystował.
Ostatni pełny sezon Biczachcziana w Pogoni Szczecin był już lepszy, jednak po raz kolejny ciężko w nim szukać regularnych występów od deski do deski. Ormianin w sezonie 2023/24 „aż” trzykrotnie zagrał w pełnym wymiarze czasowym, a było to w meczach z ŁKS-em (0:1), Śląskiem (0:2) oraz Jagiellonią (2:2). Po wynikach widać, że nie był on dla Pogoni „talizmanem” przyciągającym zwycięstwa. W tamtej kampanii 25-latek rozegrał 41 meczów, w których strzelił sześć goli i dołożył cztery asysty. Na murawie spędził 2417 minut.
Takim oto sposobem dotarliśmy do obecnego sezonu. Dla przypomnienia, w poprzedzających kampaniach Ormianin pełne 90 minut zagrał cztery razy. Początek obecnie trwających rozgrywek dla Biczachcziana był jednak znakomity. 25-latek stał się ważnym elementem w układance Roberta Kolendowicza, co od razu ma swoje odbicie w statystykach. Mimo że znowu tylko trzykrotnie rozegrał pełny wymiar czasowy, to na boisku spędził aż 1499 minut. Jest to praktycznie tyle, ile minut rozegrał w całym sezonie 2022/23. Tyle czasu spędzonego na boisku przełożyło się na 20 spotkań, w których cztery razy strzelił gola oraz czterokrotnie asystował.
Najprawdopodobniej te w miarę przyzwoite występy zwróciły uwagę pionu sportowego Legii Warszawa i tak 16 stycznia 2025 roku Wahan Biczachczian został ogłoszony jako nowy nabytek „Wojskowych”. Kwota transferu wyniosła 250 tysięcy euro, a umowa Ormianina ze stołecznym klubem będzie obowiązywała do 31 grudnia 2027 roku.
Agent 007
W Legii Biczachczian nie zaprezentował praktycznie nic. Pomocnik do tej pory wystąpił w siedmiu spotkaniach, w których ani nie strzelił gola, ani nie zaliczył asysty. Od 22 lutego (porażka 1:3 z Radomiakiem) praktycznie nie gra. W meczu ze Śląskiem Wrocław na placu gry widzieliśmy go przez minutę, w spotkaniach z Motorem Lublin i Rakowem Częstochowa na murawie się nie pojawił. Są to statystyki tragiczne, zważając na to w jakim klubie gra.
I tutaj przechodzimy do sedna sprawy – Wahan Biczaczczian nigdy nie był zawodnikiem gotowym do gry w pierwszym zespole drużyny takiej jak Legia. Z tego właśnie powodu byłem do tego transferu nastawiony sceptycznie. Legionistom potrzebny był skrzydłowy z prawdziwego zdarzenia, taki który z miejsca będzie walczył o pierwszy skład i będzie rządził w linii pomocy. Zamiast tego „Wojskowi” pokusili się na pierwszą lepszą opcje budżetową.
Z drugiej strony poszerzanie kadry w tamtym momencie było kluczowe dla Legii. Plaga kontuzji, która storpedowała wtedy „Wojskowych” wywołała medialną burzę dotyczącą braku jakkolwiek szerokiej kadry. Wydaje się, że transfer Biczaczcziana był próbą łatania dziur w składzie, lecz piłkarzami średniej jakości, którzy raz na jakiś czas zostaną wpuszczeni na boisko, żeby zagrać kwadrans.
Czy coś po dzisiejszym meczu się zmieni? Wątpię. Ale w głębi duszy będę trzymał kciuki za to, żeby „Biczi” odpalił i pokazał wszystkim, w tym mnie, że w piłkę grać potrafi. Pierwszy gwizdek spotkania Legii z Pogonią już o godzinie 20:30.