
Fot. Janusz Partyka/ Legia.com
Legia Warszawa wysoko pokonała ŁKS i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Mecz kończący granie w ramach fazy 1/8 finału zakończył się wynikiem 0:3. Pomimo niemrawej pierwszej połowy, „Wojskowi” wypunktowali gospodarzy tuż po przerwie. Bohaterem meczu okazał się strzelec dwóch bramek, Marc Gual. Hiszpan niemal w pojedynkę znokautował drużynę z Łodzi, której siły do skutecznego oporu wystarczyło jedynie na 45 minut.
Mobilizacja w kryzysie
Trener gospodarzy, Jakub Dziółka, postawił na dwie zmiany w wyjściowym składzie w porównaniu do sobotniego starcia z Wisłą Kraków (1:2). Poza pierwszą jedenastką znaleźli się Stefan Feiertag oraz Michał Mokrzycki, ten pierwszy pojawił się z ławki w drugiej części meczu. Od pierwszej minuty zastąpili ich Mateusz Wysokiński oraz Maksymilian Sitek.
Co warto dodać, ŁKS ma za sobą bardzo słabą serię. Ostatni raz pierwszoligowiec z Łodzi wygrał w poprzedniej rundzie Pucharu Polski, z trzecioligowym MKS-em Kluczbork. Pod koniec września podopieczni Dziółki wygrali 1:0 po trafieniu Feiertaga.
W rozgrywkach 1. Ligi piłkarze ŁKS-u nie zdołali wygrać w listopadzie, w czterech spotkaniach zdobyli zaledwie dwa oczka. Słaba postawa spowodowała spadek na ósme miejsce w tabeli. Mimo tego, przed starciem z Legia nastąpiła pełna mobilizacja. Nie mogło być inaczej.
Maraton trwa
W składzie Legii również doszło do dwóch zmian względem poprzedniego spotkania. W środku obrony Steve Kapuadi został zastąpiony przez Sergio Barcię. Ostatni występ Hiszpana miał miejsce prawie trzy miesiące temu w przegranym meczu z Rakowem Częstochowa (0:1). Wolne dostał także kapitan – Bartosza Kapistkę zastąpił Kacper Chodyna. To trzeci z czterech z rzędu wyjazdów Legii, w dwóch poprzednich „Wojskowi” pokonali Omonię Nikozja 0:3 w LKE oraz zremisowali w Mielcu ze Stalą 2:2, wypuszczając wygraną w ostatnich minutach.
Na horyzoncie znajduje się obecnie delegacja do Lubina na mecz z Zagłębiem. Remis ze Stalą jest dla Legii bardzo bolesny, podopieczni Goncalo Feio stracili szansę na zbliżenie się do czołówki. Tracą do liderującego Lecha Poznań aż dziewięć oczek. Mimo tego, całkiem niezłe udaje im się połączyć grę na trzech frontach.
Potwierdziła się teza, że w Warszawie rozgrywki Pucharu Polski są traktowane bardzo poważnie. Trudny terminarz i spowodowane przemęczeniem słabe końcówki ostatnich starć nie przeszkodziły portugalskiemu trenerowi w wystawieniu aż ośmiu piłkarzy z pierwszego „garnituru”.
Moment zadumy
Spotkanie w Łodzi zostało poprzedzone minutą ciszy, ku pamięci zmarłego Lucjana Brychczego. Legendarny piłkarz odszedł w miniony poniedziałek, seniorską karierę poświęcił niemal całkowicie Legii Warszawa. Co ciekawe, w 1967 roku wystąpił też gościnnie w barwach ŁKS-u podczas tournee po USA i Kanadzie. Kibice obu drużyn wspólnie oddali cześć „Kiciemu”.
Zaskakujące otwarcie
Starcie na Stadionie Króla rozpoczęło się od zdecydowanego natarcia gospodarzy. ŁKS próbował zagrozić bramce po rzutach różnych, po jednym z nich kapitalnie interweniował Gabriel Kobylak. „Wojskowi” w niedzielę stracili punkty z uwagi na koszmarny błąd bramkarza, świetną paradą golkiper niejako odpłacił się kolegom.
W grze gości widoczna była wysoka jakość, wyjście spod agresywnego pressingu było momentami imponujące, jednakże podopieczni trenera Dziółki nadrabiali zaangażowaniem. Stwarzali sobie bardzo wiele sytuacji, regularnie próbowali zaskoczyć bramkarza strzałami z dystansu. „Wojskowi” pierwszą dogodną sytuację mieli w 23. minucie, gdy Marc Gual uderzył prosto w Aleksandra Bobka.
Groźniejsze okazje stwarzali sobie gospodarze, kilkukrotnie stwarzali liczebną przewagę na połowie Legii. Gorąco zrobiło się w 40. minucie, gdy minimalnie pomylił się Pirulo. Do końca pierwszej części meczu nie obejrzeliśmy ani jednej bramki. „Wojskowi” rozczarowali, mimo kilku błyskotliwych rajdów ich gra zupełnie nie porwała.
Iberyjski nokaut
W przerwie w szatni gości musiały paść gorzkie słowa, były one niebywale skutecznym środkiem. Juz w 49. minucie spotkania po długim podaniu piłkę zdołał odbić bramkarz ŁKS-u, przy dobitce Guala nie miał jednak najmniejszych szans. Hiszpan bardzo mocnym uderzeniem pod poprzeczkę otworzył wynik. Chwilę później Legia miała kilka okazji w szybkim ataku, brakowało jednak dokładności w ostatnim podaniu.
Pierwszy kwadrans drugiej części meczu został kompletnie zdominowany przez „Wojskowych”. W 56. minucie po podaniu Ryoyi Morishity hiszpański napastnik ponownie pokonał bramkarza. Strzał Guala z ostrego kąta zaskoczył Bobka z uwagi na spory rykoszet. Na tablicy mieliśmy wynik 0:2. Trafienie co prawda zaliczono jako gol samobójczy Kamila Dankowskiego, który pechowo przy tej sytuacji interweniował i to po jego rykoszecie piłka zmieniła trajektorię i wpadła do siatki gospodarzy.
Piłkarze ŁKS-u szukali odpowiedzi, w 61. minucie zmarnowali dwie fenomenalne okazje. Chwilę później nieskuteczność zemściła się na podopiecznych Jakuba Ziółki. Fenomenalne podanie Kacpra Chodyny świetnym strzałem zakończył Marc Gual. Hiszpan umieścił piłkę w bramce z ostrego kąta, zrobił to niebywale widowiskowo.
Kontrola dorobku
Mecz został przerwany z uwagi na gigantyczne zadymienie. Kibice gospodarzy odpalili racę i zorganizowali pokaz fajerwerków. Trener gości zdecydował się na trzy zmiany, chwilę później boisko opuścił także gwiazdor wieczoru. Na boisku pojawił się Miguel Alfarela, napastnik spisał się całkiem przyzwoicie.
Gra gospodarzy niemal zupełnie podupadła, reprezentant drugiego poziomu rozgrywkowego uległ pod kątem przygotowania fizycznego. Słabość „Wojskowych” z ostatnich starć stała się ich narzędziem do zyskania kontroli nad tym fragmentem meczu. W końcówce świetną szansę zmarnował Morishita. Spotkanie zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem Legii.
Łódź podbita
To trzecia wygrana podopiecznych Feio w ostatnich czterech spotkaniach. Mimo braku przekonującej gry w pierwszej połowie, stołeczna drużyna pokazała wysoką jakość. Powrót do gry Sergio Barcii jest pozytywnym sygnałem, być może stanie się ważniejszym elementem układanki Portugalczyka. Słabość rywala zamaskowała niedobory związane z wąską kadrą, mimo tego zmiennicy pokazali się z pozytywnej strony.
Już w najbliższą niedzielę „Wojskowi” pojadą do Lubina na mecz z Zagłębiem. Do końca roku czekają ich jeszcze trzy starcia – poza ligową potyczką z Miedziowymi to dwie konfrontacje w Lidze Konferencji. Za tydzień do Warszawy przyjedzie szwajcarskie Lugano, w szóstej kolejce czeka ich wyprawa do Szwecji, tam podejmie ich Djurgarden.
Weryfikacja
Drużyna gospodarzy potwierdziła, że w ostatnich tygodniach nie znajduje się w optymalnej dyspozycji. Donośny doping kibiców ŁKS-u zaowocował w przyzwoitej postawie jedynie w pierwszej połowie. Nieskuteczność przyniosła negatywne konsekwencje, klasa rywala nie pozostawiła wątpliwości. Po stracie bramek podopieczni trenera Dziółki nie zdołali odpowiedzieć żadnym groźnym atakiem.
ŁKS zamknie rok już w najbliższy poniedziałek, w hicie kolejki do Łodzi przyjedzie wicelider 1. Ligi – Arka Gdynia. Poprawa nastroju fanów będzie zadaniem niebywale trudnym.
ŁKS ŁÓDŹ – LEGIA WARSZAWA 0:3 (0:0)
Bramki:
0:1 ⚽ 49′ Marc Gual
0:2 ⚽ 57′ Kamil Dankowski (sam.)
0:3 ⚽ 62′ Marc Gual
📅 5 grudnia 2024, 18:00
🏟 Stadion: Stadion Miejski w Łodzi.
Czekamy na losowanie