
Fot. Plymouth Argyle
Od momentu odejścia z Lecha Poznań w 2021 roku już piąty raz zmienił pracodawcę. Został mistrzem Turcji, grał w Grecji, Niemczech, a teraz swoich sił próbuje w Championship, gdzie podjął się próby ratowania Plymouth Argyle przed spadkiem na trzeci szczebel. Tymoteusz „Atmosferović” Puchacz. Zapraszam na osąd bohatera.
Przede wszystkim trzeba podkreślić, że piłkarskie szlify na seniorskim poziomie Puchacz zbierał w GieKsie w rozgrywkach 2018/19, kiedy rozegrał pełny sezon w szeregach pierwszoligowego zespołu. To zresztą ścieżka proponowana wielu młodym piłkarzom „Kolejorza”. W niższej lidze ogrywał się na wypożyczeniu Jan Bednarek, Jakub Moder czy Antoni Kozubal.
Obiecujący początek
Puchacz na podbój piłkarskiej Europy ruszał w lecie 2021 roku. Wtedy to za kwotę 2,5 mln euro przenosił się z Lecha Poznań do Unionu Berlin. Odchodził po dosyć słabym sezonie, mimo że „Kolejorz” był wtedy jedynym reprezentantem Ekstraklasy w Europie, co było świetną okazją do zaprezentowania swoich umiejętności szerszej publice.
Jednak kampania 2019/2020, czyli ta przedostatnia w barwach Lecha, była lepsza dla zawodnika, jak i dla klubu, ale wtedy brakowało możliwości pokazania się za granicą. Dobre występy mogły napawać optymizmem kibiców Lecha, bo w ich ukochanym klubie pojawiał się kolejny młody i zdolny piłkarz, pukający do reprezentacji Polski. A doskonale wiemy jak lewa obrona jest newralgiczna w naszej kadrze.
W swoim pierwszym pełnym sezonie w koszulce Lecha rozegrał 35 na 37 możliwych spotkań, strzelił 3 bramki i zanotował 5 asyst, a z klubem zdołał sięgnąć po wicemistrzostwo. W następnej kampanii tak kolorowo już nie było, aczkolwiek zaczęło się dobrze a nawet bardzo dobrze. Lech dosyć niespodziewanie awansował do fazy grupowej Ligi Europy, a Puchacz zanotował w tych rozgrywkach trzy ostatnie podania. Szczególnie udany był jego występ z belgijskim Standarem Liege na początku listopada, kiedy to zaliczył dwie asysty, a „Kolejorz” wygrał 3:1.
Po udanym starcie humory w szatni Lecha dopisywały. To wtedy pytany o zainteresowanie ze strony Mainz, bohater tego artykułu powiedział słynne już:
„Musiałby się zgłosić klub, którego propozycji nie mógłbym odrzucić, żebym zmienił zdanie i odszedł. Na dziś Mainz mogłoby przyjechać do Poznania i dostać w trąbę. Nie byłem chętny, żeby wyjeżdżać do takiego zespołu”

Ponadto zaledwie 21-letni „Puszka” został kapitanem w meczu z Benfiką na otwarcie rozgrywek. W drugiej części tamtego sezonu piłkarz, jak i cały zespół, mocno obniżył loty. „Kolejorz” nie był w stanie łączyć gry w Europie z krajowym podwórkiem, co miało odzwierciedlenie w ligowej tabeli.
Skończyły się żarty, zaczęły schody.
Ogromny przeskok
Lech zarobił na nim docelowo mniej niż mógłby sezon wcześniej. Chyba obie strony były nieco zawiedzione rozwojem wypadków. Koniec końców obrońca wylądował w Berlinie. Do Unionu Puchacz trafił wraz z Pawłem Wszołkiem, ale przeskok okazał się zbyt duży. W tamtym okresie drużyna Ursa Fishera była w czołówce Bundesligi, dość powiedzieć, że w debiutanckim sezonie Wszołka i Puchacza, klub ze stolicy Niemiec otarł się o najlepszą czwórkę, a co za tym idzie grę w Lidze Mistrzów, do awansu do fazy grupowej zabrakło jednego punktu…
Były zawodnik Lecha w Bundeslidze nie zadebiutował. Przez całą rundę jesienną rozegrał zaledwie 7 spotkań, wszystkie w Lidze Konferencji, w fazie grupowej i eliminacjach. Etatowy lewy defensor Niko Gießelmann okazał się nie do wygryzienia, a Puchacz miał odejść na wypożyczenie i się odbudować. Swoją drogą grał i tak więcej niż Paweł Wszołek, który po pół roku wrócił do Legii.
Piłkarski obieżyświat
Puchacz natomiast obrał inny kierunek. Na początku 2022 roku trafił do Turcji, do Trabzonsporu. Pobyt ten dał mu na razie jedyne trofeum w seniorskiej piłce, jakim było mistrzostwo Turcji. Wydawało się, że popularny „Puszka” znalazł swoje miejsce na Ziemi. Szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie tureckiej drużyny i bronił się na boisku. Grał od deski do deski, aż do feralnego meczu z Fenerbarche, po którym został zawieszony na dwie kolejki.
Po odbyciu kary grał mniej. Po sezonie wrócił do Unionu, przez całą rundę w Bundeslidze na murawie pojawił się raz, rozegrał wówczas 59 minut. Ponadto dołożył po jednym występie w Pucharze Niemiec i Lidze Europy. Jasne więc było, że pora na przeprowadzkę. Tym razem padło na słoneczną Grecję i Puchacz został wypożyczony do Panathinaikosu.

W drużynie z Aten też nie grał pierwszych skrzypiec, co prawda reprezentant Polski częściej meldował się w protokole, ale grał ogony. Podczas swojego pobytu w Grecji Puchacz rozegrał tylko jeden mecz na pełnym dystansie. Miał ogromne problemy z ustabilizowaniem formy. Nic w tym jednak dziwnego, skoro zmieniał pracodawcę co pół roku.
Mimo, że Puchacz miewiał „momenty” podczas tych wypożyczeń, to na koniec był zjazd, nigdzie nie potrafił na dłużej utrzymać miejsce w składzie. Najczęściej ten moment załamania gry pojawiał się, gdy „Puszka” był w wysokiej formie i wydawało się, że był pewniakiem do grania. Czy wynikało to z tego, że wszystko szło na tyle dobrze, iż zawodnik osiadł na laurach, czy jednak były to zwykłe wahania formy, nad którymi sam zainteresowany nie był w stanie zapanować? Nie wiem, pozostawiam to pytanie otwarte do podjęcia dyskusji.
Ale co jak co, to trzeba przyznać, że wybierał bardzo dogodne miejsca do życia.
Renesans formy
Puchacz zdecydowanie odżył w ubiegłym sezonie, który to spędził cały w jednym klubie. Union Berlin zdecydował się posłać Polaka na kolejne wypożyczenie, tym razem do 2.Bundesligi. W drużynie FC Kaiserslautern przeżywał renesans. Dla Puchacza był to najlepszy sezon od wyjazdu z Polski. Grał często i dużo, był podstawowym zawodnikiem, najpierw drużyny Grammozisa, a potem Funkela.
Puchacz zaczął dawać liczby, których na dobrą sprawę nie miał od odejścia z Lecha, w rozgrywkach 2. Bundesligi zanotował 10 asyst i dołożył bramkę. Prezentował się na tyle dobrze, że zainteresowały się nim kluby z Bundesligi. Union był chętny go sprzedać, a najbardziej konkretne okazało się Holstein Kiel, które sprowadziło Polaka na zasadzie transferu definitywnego. Tym oto sposobem Tymoteusz Puchacz opuszczał Union Berlin po trzech latach z jednym rozegranym spotkaniem w Bundeslidze.
Historia zatacza koło
Holstein miało być dla Puchacz idealnym pracodawcą. Możliwość gry w Bundeslidze, a rywalizacja w zespole dużo mniejsza. Start sezonu Polak miał stosunkowo dobry, dostawał szansę jak nie w pierwszym składzie, to przynajmniej z ławki.
Wszystko przekreśliło spotkanie, o ironio, z Mainz. Puchacz został ściągnięty już w 33. minucie a „Kicker” wystawił mu notę 5, czyli najgorszą z możliwych. Po tym spotkaniu trener beniaminka, Marcel Rapp skrytykował cały zespół twierdząc, że jego piłkarze nie mają obecnie umiejętności do grania w Bundeslidze. Po tym meczu Polak rozegrał już tylko 22 minuty w meczu z St. Pauli.
Po tym spotkaniu trener Rapp wysłał jasny sygnał Puchaczowi, że już na niego nie liczy, nie powołując go nawet do kadry meczowej na spotkanie z Borussią Moenchengladbach. Jego przyszłość znów stanęła pod znakiem zapytania. I tym sposobem lewy obrońca reprezentacji Polski trafił do Plymouth, ostatniej drużyny Championship.
Co dalej?
Tymoteusz Puchacz zdążył zadebiutować już w nowych barwach. W Pucharze Anglii rozegrał 10 minut a jego zespół wyeliminował faworyzowany Brentford. Postawa Polaka chyba spodobała się Mironowi Muslicowi, który postawił na niego od początku w meczu ligowym z Oxford United kilka dni później. 15-krotny reprezentant Polski wystąpił także z QPR (0:1).
Początek w nowym klubie Puchacz ma zatem całkiem niezły i sam zawodnik może się spodziewać dalszych szans od pierwszej minuty. Aczkolwiek, jak już wcześniej wspominałem, za każdym razem kiedy „Puszka” trafiał na wypożyczenie startował z wysokiego C.
Czy powtórzy się historia z tamtego sezonu i czy Polak będzie w stanie utrzymać formę przez dłuższy czas, czy jednak są to miłe złego początki? Przekonamy się za jakiś czas.
Patrząc z perspektywy kadry narodowej, lepiej mieć jednak Puchacz w formie niż bez, gdyż Michał Probierz lubi mieć go na swoich zgrupowaniach, nawet gdy jego dyspozycja nie jest doskonała. Być może ligi top 5 to dla niego zbyt duże wyzwanie, na które nie jest obecnie gotowy i ustabilizuje formę na niższym szczeblu rozgrywkowym w Anglii. Trzeba pamiętać, że w momencie wyjazdu z Polski nie był on nawet najlepszym lewym obrońcą w Ekstraklasie, więc z perspektywy czasu nic dziwnego, że odbił się od Unionu.
Nieśmiało mówiło się o jego rzekomym powrocie do kraju. W grę miało wchodzić wypożyczenie do Lecha Poznań, coś w stylu Dawida Kownackiego, który przeniósł się do ekipy z Poznania zimą 2022 roku, pomagając w wywalczeniu mistrzostwa Polski. Głosy jednak szybko ucichły i wszystko to okazało się plotką. Może to i lepiej, bo dzięki temu Michał Gurgul może spokojnie rozwijać się, będąc podstawowy zawodnikiem Lecha Poznań.