
Fot. Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl
Lechia Gdańsk kończy rok 2024 zwycięstwem 1:0 ze Śląskiem Wrocław. Był to pierwszy mecz w którym gdańszczan poprowadził nowy trener, John Carver. Zwycięstwo beniaminka jest pozytywną nutką na zakończenie szarawej i smutnej jesieni. Śląsk z kolei już na pewno zakończy ten rok na ostatnim miejscu w tabeli. Dodajmy, że WKS ma jeszcze zaległe spotkanie z Radomiakiem.
Wiadomości od kibiców do zarządu
Jeszcze przed rozpoczęciem meczu, dali o sobie znać kibice Lechii Gdańsk. Grupa najbardziej zagorzałych sympatyków biało-zielonych przekazała, że nie jest zadowolona z pracy Paolo Urfera. Szwajcar od sierpnia zeszłego roku pełni funkcję prezesa klubu, po tym jak właścicielami drużyny z trójmiasta została spółka MADA Global.
Kibice upust swoich emocji wykazali za pomocą nie zbyt kulturalnej przyśpiewki.
Dobry początek Śląska i… prowadzenie Lechii
Pierwsze minuty meczu można zapisać na konto drużyny gości. Podopieczni Michała Hetela byli części przy piłce, stwarzali więcej sytuacji. Można było zauważyć w ich grze zdecydowanie większą determinacje. Wrocławianie mieli bardzo dobre okazje do zdobycia bramki. Jedną z nich było wyjście w 22. minucie sam na sam z bramkarzem Piotra Samca-Talara.
Obraz gry zmieniał się jednak z minuty na minutę. Drużyna gospodarzy coraz częściej zaznaczała swoją obecność w grze. Swoich sytuacji jednak nie potrafili wykorzystać Kacper Sezonienko czy Bohdan Viunnyk. Koniec końców Ukrainiec po paru zmarnowanych akcjach, strzelił gola. Po udanym dryblingu i dograniu w pole karne Dominika Piły, napastnik gdańszczan umieścił piłkę w bramce gości.
W tej akcji nie popisała się defensywa Śląska, która już po raz kolejny w tym meczu zostawiła dużo miejsca swoim rywalom.
Połowa do zapomnienia
Napisać o tym, że druga połowa w wykonaniu obu ekip nie należała do najciekawszych w historii naszej ligi to tak, jakby nie napisać nic. Jedna i druga drużyna miała swoje okazje, natomiast żadna z nich nie była na tyle groźna, by rozbudzić kibiców.
Dziesięć minut przed zakończeniem podstawowego czasu gry dostaliśmy prawdziwe fajerwerki… i to dosłownie. Kibice gospodarzy po raz drugi w sobotnie popołudnie dali o sobie znać. Około 80. minuty mogliśmy zobaczyć piękny pokaz fajerwerków. Choć zachowanie kibiców nie było najbardziej rozsądne, to było zdecydowanie najciekawszym momentem drugiej połowy.
Ciemne chmury nad Śląskiem
Jeżeli Śląsk Wrocław chce się utrzymać w Ekstraklasie, musi dokonać gruntownej zmiany w kadrze. Przede wszystkim wicemistrzom Polski brakuje pewności w obronie i wykończenia w ataku. W dzisiejszym meczu nie pomógł nawet chwalony jako jeden z niewielu Rafał Leszczyński. Golkiper wrocławian nie był pewny w interwencjach, czym na pewno nie pomagał obrońcom, którzy wyglądali dzisiaj przeciętnie. W drużynie Śląska widać też brak zdecydowania o pozycyjność o której w pomeczowym wywiadzie wypowiedział się Łukasz Bejger:
– Lepiej grać niż grzać, ale wiadomo, że najlepiej czuję się na środku obrony, ale lepiej grać. Tam gdzie mnie trener wystawi, tam staram się grać najlepiej. Czasami wychodzi lepiej, czasami wychodzi gorzej, zależy jaka to pozycja, zazwyczaj nie moja, ale staram się jak mogę.
Ta wypowiedź pokazuje tylko, jakie braki kadrowe ma Śląsk, które nie pomagają w tej ciężkiej sytuacji.
LECHIA GDAŃSK – ŚLĄSK WROCŁAW 1:0 (1:0)
Viunnyk 41′
Fot. Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl
1 liga Śląsk Wrocław pewniak 😁😁😁