
Fot. Pogoń Szczecin
Wydał osiem milionów euro. Marzy o Pogoni na miarę Europy. Mówi, że walczy z pasożytami, kocha zwierzęta i nie boi się sądów. Alex Haditaghi to nie tylko nowa twarz szczecińskiego futbolu – to ekscentryczna i ciekawa postać.
– Nie mogę spać, nie mogę jeść – mówi przed finałem Pucharu Polski Alex Haditaghi. I wcale nie brzmi to jak teatralna poza. Dla Kanadyjczyka z irańskimi korzeniami to coś więcej niż piłkarski wieczór w Warszawie. To sprawdzian jego futbolowej rewolucji w Szczecinie.
W wywiadzie dla portalu Weszło mówi wszystko. O cenach karnetów, Koulourisie, „pasożytach” żerujących na klubie i sporze z lokalnym Zakładem Aktywności Zawodowej. Widać jedno: nie przyjechał do Polski tylko patrzeć z loży VIP na Kamilą Grosickiego. Haditaghi chce mieć wpływ. I nie boi się mówić tego głośno.
– Nie możemy być klubem, w którym jeden człowiek decyduje o wszystkim – podkreśla. Marzy o strukturze na wzór Ajaksu – z dyrektorem sportowym, dyrektorem technicznym, skautami, a nawet doradcą w postaci zaprzyjaźnionego agenta. W skrócie: z drużyną ludzi. Nieprzypadkowo kilka razy powtarza słowo „team”.
To właściciel, który nie rzuca bon motów na potrzeby PR. Raczej strzela nimi z biodra. Czasem celnie, czasem w kontrowersję. Gdy mówi o sporze z firmą sprzątającą, nie owija w bawełnę – To bardzo przykre, gdy ktoś wykorzystuje osoby niepełnosprawne, by inni czuli się winni.
Na pytanie, czy organizacja kłamie, odpowiada jednym słowem: 100%.
Nowa filozofia. I nowy porządek
Haditaghi próbuje wyprowadzić Pogoń z chaosu i biurokratycznej prowizorki. Mówi, że klub był sześć godzin od bankructwa. Że piłkarze nie mieli ogrzewania, a ochroniarze chcieli zrezygnować z pracy. Dziś marzy o klubie samowystarczalnym finansowo, który będzie „produkować” piłkarzy niczym Benfica: trzech–czterech rocznie. A przynajmniej próbować.
– Jeśli będziemy nawet w 30% jak Ajax, to będzie sukces – mówi z typową dla siebie mieszaniną pokory i amerykańskiego marketingu.
Czy to wszystko się uda? Tego nie wiadomo. Ale jedno jest pewne – w osobie Haditaghiego Pogoń ma właściciela, którego nie da się nie zauważyć. Z medialnym instynktem, potrzebą kontroli i… misją ratowania lwów z cyrków. Bo jak twierdzi: kto, jeśli nie on?
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: