
Foto: Klaudia Berda / Raków Częstochowa
W tym sezonie jednym z zarzutów najczęściej wysuwanych Rakowowi, zaraz obok braku typowego napastnika, jest przepychanie meczów. Szczególnie tych rozgrywanych z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Oskarżenie to powtarzane jest wielokrotnie nie tylko przez sympatyków „Medalików”, ale też innych kibiców oglądających mecze Rakowa. Spośród rozegranych spotkań rundy jesiennej, można znaleźć kilka, z których Raków wyniósł trzy punkty, ale i dał widzom kolejne podstawy do krytykowania stylu gry ekipy Marka Papszuna. Jednak część osób zapomina, że podobny przypadek obserwowaliśmy już w poprzednim sezonie Ekstraklasy. Mowa o Śląsku Wrocław, który teraz rozpaczliwie walczy o utrzymanie, a w sezonie 2023/24 sięgnął po wicemistrzostwo.
Głównie mecze w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu były przez Śląsk potwornie przepchane, ale podobnie jak w Rakowie – wyniki się zgadzały.
Raków jest krytykowany, a jego zwycięstwa często przypisuje się szczęściu. Ekipa Jacka Magiery w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu, która w poprzednim sezonie czasem grała w podobny sposób, zbierała wówczas wiele pochwał i była podziwiana.
Skąd to się bierze? Z uwagi na zupełnie inne oczekiwania obydwu ekip. W zasadzie od awansu Rakowa do Ekstraklasy to klub liczący się w walce o mistrzowski tytuł. Śląsk z kolei poza poprzednim sezonem (który był anomalią) od kilku dobrych lat walczy o utrzymanie. W tym jest zresztą podobnie.
Złoty czas Rakowa
Zerknijmy przede wszystkim na spotkania, które „przepchnął” Raków. Skupiłem się na meczach, w których zespół spod Jasnej Góry strzelił bramkę (lub bramki), które dały punkty w ostatnim kwadransie:
- 6. kolejka, mecz z Lechią Gdańsk (2:1) – gol Makucha w 87′ i Brunesa w 90′,
- 12. kolejka, mecz z Pogonią Szczecin (1:0) – gol Rodina w 103′,
- 14. kolejka, mecz ze Stalą Mielec (1:0) – gol Brunesa w 94′,
- 17. kolejka, mecz z Widzewem Łódź (3:2) – gol Brunesa w 94′,
- 18. kolejka, mecz z Motorem Lublin (2:2) – gol Silvy w 94′.
Zespół Papszuna potrafił strzelać także w końcówkach z Motorem Lublin (2:0) w 1. kolejce, z Zagłębiem Lubin (5:1) w 9. kolejce, czy z Jagiellonią Białystok (2:2) w 15. kolejce. W dwóch pierwszych meczach były to bramki, które podwyższyły wynik, z „Jagą” raków trafił na kilka minut przed końcem na 2:1, ale ostatni głos należał do piłkarzy Adriana Siemieńca i to oni wyrwali remis, trafiając w 101. minucie…
Raków to Śląsk z jesieni 2024?
By sprawiedliwie ocenić grę wyżej wymienionych klubów, pod uwagę będę brał tylko pierwszą część obu sezonów.
W poprzednim sezonie Ekstraklasy możemy wyróżnić kilka mocno przepchniętych meczów Śląska. Spośród których najbardziej jaskrawym przykładem jest wygrany przez WKS mecz z Cracovią 1:0. Zaledwie 15 minut po pierwszym gwizdku to piłkarze Magiery wyszli na prowadzenie, po błędzie w obronie „Pasów” i strzale Nahuela Leivy. Właściwie po tym golu, Śląsk nie zaprezentował w ataku już nic i cofnął się, by bronić korzystnego wyniku z wielkim poświęceniem, które poskutkowało… dwiema czerwonymi kartkami.
W międzyczasie zespół wówczas prowadzony przez Jacka Zielińskiego przeprowadzał kolejne ataki na bramkę WKS-u, jednak bez efektu. Bardzo dobrze przebieg tego meczu podkreślają statystyki, które w prawie każdym aspekcie ukazują dominację Cracovii.
Pięć strzałów Śląska przy aż dwudziestu czterech Cracovii, trzy celne próby Śląska, siedem „Pasów”. Poza tym 64% posiadania piłki zespołu z Krakowa i o ponad 200 podań więcej od Śląska.
Jak widać w grze Cracovii zgadzało się wszystko. Wszystko, oprócz wyniku.
Koncentrując się na liczbach i przebiegu spotkania, bardzo podobnie do meczu sprzed roku między Cracovią a Śląskiem wyglądało spotkanie GKS-u Katowice z Rakowem. Była to 3 kolejka i wyjazd „Medalików” na stadion beniaminka. Tak jak wcześniej opisywany Śląsk, w tym spotkaniu Raków jeszcze w pierwszej połowie strzelił gola i wycofał się na własną połowę. Zespół Marka Papszuna pozwolił przeciwnikowi na przejecie inicjatywy i przeprowadzanie kolejnych ataków.
W tym przypadku przebieg tego meczu też dobrze oddają statystyki. Raków oddał osiem strzałów, dwa celne. GKS Katowice aż dziewiętnaście, z czego pięć celnych. Raków miał minimalnie mniejsze posiadanie piłki, zawodnicy z Częstochowy wykonali o 100 mniej podań od rywali.
Jednak to nie przechodzenie do rozpaczliwej obrony, zaraz po zdobyciu bramki zostało cechą charakterystyczną Rakowa w tej rundzie, ale zdobywanie zwycięskich goli w samych końcówkach meczów. Dzięki bramkom zdobywanym w ostatnim kwadransie lub doliczonym czasie meczu „Medaliki” wygrały do tej pory 4 mecze, a same gole w końcówce stanowią aż 48% wszystkich zdobytych przez Raków w tym sezonie. Co raczej odróżnia ich od Śląska.

Kolejną różnicą jest poruszona już na początku kwestia napastników. Gdy w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu WKS zdobył 31 bramek, aż 14 z ich strzelił Erik Exposito. W Rakowie kończącym jesień z 25 golami strzelonymi, tylko 9 spośród nich zdobyli nominalni napastnicy.
O kim mowa?
- Ivi Lopez – 4 bramki
- Jonathan Braut Brunes – 4 bramki
- Patryk Makuch – 1 bramka
Najbardziej bramkostrzelnym z podopiecznych Marka Papszuna okazuje się lewy pomocnik Jean Carlos. Były piłkarz Pogoni Szczecin ma na swoim koncie 5 ligowych trafień.
Mistrzowie w zabijaniu futbolu?
Patrząc na wszystkie te statystyki oraz ogólny obraz gry Rakowa, ciężko nie krytykować drużyny spod Jasnej Góry. Marek Papszun konfrontowany z hasłami, że „zabija futbol” dosyć wyraźnie argumentował, że nie interesuje go opinia innych i skupia się na skuteczności działań. Akcentował, że dla niego priorytetowe są zdobyte punkty, a niekoniecznie styl.
W ostatnich tygodniach szerokim echem odbija się wypowiedź aktualnie kontuzjowanego piłkarza Widzewa Łódź, Bartłomieja Pawłowskiego. – Moim zdaniem Raków jest mistrzem w zabijaniu i psuciu meczu. Byłem zachwycony, gdy oglądałem spotkanie Rakowa w Białymstoku – mówił żartobliwie pomocnik podczas konferencji Moneyball 3.
– Rozumiem przeciwników. Wiadomo, że najlepsze drużyny, które mają rzesze kibiców, są zainteresowane deprecjonowaniem pracy innych. To element gry – odpowiedział z kolei Papszun po wygranym meczu z Widzewem 3:2 przed kamerami Canal+. – Bolało mnie, że nawet miejscowi poszli w tym kierunku. Są porządni, klasowi, merytoryczni dziennikarze. Operują faktami, a nie tylko subiektywnym odczuciem i klepaniem banałów obrażających nas i ludzi pracujących bardzo ciężko na to, żeby dorównać czołowym klubom.
Raków pójdzie drogą Śląska sprzed roku?
Pomimo pewnych różnic w grze Śląska i Rakowa, ich wyniki po pierwszej połowie sezonu są bardzo podobne. Albowiem zawodnicy z Dolnego Śląska po 17 kolejkach zajmowali pozycje lidera, a drużyna trenera Papszuna jesień zakończyła na 2. miejscu.
Jednak sezon nie kończy się po jesieni, a w poprzednim sezonie Śląsk pokazał jak nierówne mogą być rundy. Wraz z początkiem wiosny podopieczni Jacka Magiery wyraźnie spuścili z tonu, ostatecznie kończąc sezon na pozycji wicemistrza. Tu też pojawia się pytanie. Czy takiego samego losu powinien obawiać się Raków?