
Fot. Ruch Chorzów
Co roku nasza krajowa elita wraz z jej zapleczem wymieniają się trzema drużynami. Do pierwszej udają się spadkowicze, bardzo często będący beniaminkami w kończącym się właśnie sezonie, a do Ekstraklasy udają się dwa najlepsze kluby zaplecza oraz zwycięzca baraży. Co roku również z każdego spośród klubów przekraczających magiczną granicę między rozgrywkami słyszymy, jak to teraz zmieni się ich świat i sposób funkcjonowania.
Różne losy
W takich okolicznościach co sezon z jednej strony mamy spadkowiczów. Kalkulujących, jak spiąć budżet po odcięciu od funduszów ze sprzedaży praw telewizyjnych wynikających z gry w elicie, a z drugiej beniaminków już marzących o pieniądzach, które kiedyś wpłyną na ich konto.
Spadki bywają bolesne, a awanse czasem… jeszcze bardziej. Pomimo początkowego entuzjazmu, na którego fali niesiona może być nowa drużyna, Ekstraklasa często brutalnie weryfikuje nierzadko naiwne lub wręcz przeciwnie, zbyt ostrożne kluby.
Szybki start
Jak widać, krajowa elita i jej zaplecze to dwa zupełnie odmienne światy. Jednak mają one pewne cechy wspólne. Szczególnie w tym sezonie, ponieważ obserwujemy przechodzenie jednej z wielu ekstraklasowych tradycji na rozgrywki pierwszej ligi. Chodzi oczywiście o rozpoczynający się wiosną wyścig żółwi. Tegoroczny wyścig zaczął się wcześnie i już w 20. kolejce wszystkie cztery kluby brane pod uwagę w rywalizacji o mistrzostwo przegrały z klubami uwikłanymi w walkę o utrzymanie.
Kolejno Jagiellonia przegrała wyjazdowy mecz ze Stalą Mielec 1:2, Raków pomimo lepszych statystyk nie zdołał odrobić gola straty do GKS-u (1:2), Legia już drugi raz w tym sezonie przegrała z Piastem (0:1), a Lech skompromitował się ze spisywaną na spadek Lechią (0:1).
Problem Lecha Poznań leży w strefie mentalnej
Przed nami jeszcze duża część sezonu, ale strata punktów przez faworytów w takich okolicznościach nie wróży niczego dobrego na pozostałe mecze. Podobny, choć nieco mniej drastyczny początek wyścigu żółwi, miał miejsce poziom niżej tydzień później, a więc na inaugurację wiosny w pierwszej lidze.
Sześć zespołów z czuba pierwszoligowej tabeli zremisowało swoje mecze.
Bruk-Bet Termalica 2:2 Odra Opole
Arka Gdynia 0:0 Polonia Warszawa
Miedź Legnica 3:3 Stal Rzeszów
Górnik Łęczna 2:2 ŁKS
Wisła Płock 0:0 Chrobry Głogów
Ruch Chorzów 1:1 Pogoń Siedlce
Na dodatek znajdująca się zaraz za barażami Wisła Kraków przegrała 0:1 z pruszkowskim Zniczem…
Falstart. Tak grająca Wisła Kraków o awansie może tylko pomarzyć
Ciężkie życie w pierwszej lidze
Kiedy niektóre z wyników można wytłumaczyć niemocą strzelecką, związaną z brakiem podstawowego napastnika jak w przypadku Arki, z której zimą odszedł najlepszy strzelec Karol Czubak, tak ciężko tłumaczyć jest choćby aktualnego lidera ligi, czyli Bruk-Bet Termalikę Nieciecza. “Słonie” mierząc się na swoim obiekcie z walczącą o miejsca nad strefą spadkową Odrą Opole nie dość, że jedynie zremisowali, to przez niemal całe spotkanie zmuszeni byli gonić wynik.
Podobnie sytuacja miała się w spotkaniu przedostatniej w tabeli Pogoni Siedlce z Ruchem. „Niebiescy” do Siedlec przyjechali w roli faworyta licząc z pewnością na łatwy mecz z nieradzącym sobie najlepiej beniaminkiem. Niespodziewanie to gospodarze wyprowadzili szybki cios i już w 8. minucie objęli prowadzenie. Chorzowianie dosyć szybko odrobili stratę, bo w 21. minucie Mateusz Szwoch pokonał bramkarza gospodarzy, jednak na tym skończyło się strzelanie i “Niebiescy” musieli wrócić do domu z zaledwie jednym punktem.
Czy to potknięcie koniecznie musi oznaczać początek festiwalu nieporadności i słabej gry klubów walczących o awans? Raczej nie, ale tak jak i w Ekstraklasie nie jest też dobrą prognozą na resztę wiosny.