
Fot. Mateusz Okraszewski / Legia Warszawa
Kapitalna seria Legii Warszawa została zakończona, w czwartkowy wieczór stołeczni ulegli FC Lugano 1:2. Bramkę dla gospodarzy już w 11. minucie ustrzelił Ryoya Morishita. Goście obie bramki strzelili po stałych fragmentach gry, najpierw trafił Mattia Bottani, wynik z kolei ustalił Albian Hajdari. Goście na początku imponowali techniką, grali jednak momentami naiwnie. Podopieczni Goncalo Feio wykorzystywali fazy przejściowe i wysoki odbiór. W drugiej połowie obraz meczu nieco się odwrócił, „Wojskowi” kompletnie zawalili krycie przy stałych fragmentach. Stracili pierwsze bramki w tym sezonie europejskich pucharów, warto dodać, że czyste konto zachowali najdłużej że wszystkich ekip. Ponownie znamienna okazała się zbyt wąska kadra. Czołową postacią tego spotkania był także hiszpański sędzia…
Czy seria się wydłuży?
Trener Goncalo Feio musiał zmierzyć się z dwoma urazami, które odbiły znaczące piętno na wyjściowej jedenastce. Do końca roku nieobecny będzie portugalski gwiazdor – Ruben Vinagre. Zastąpił go Patryk Kun, który w ostatnich tygodniach stał się istotnym elementem składu „Wojskowych”. Sporym problemem jest także absencja Rafała Augustyniaka, na strategicznej pozycji w centrum szansę otrzymał Jurgen Celhaka. Dla pomocnika to jeden z najważniejszych meczów w tej kampanii. Do rozgrywek Ligi Konferencji zgłoszony nie jest Wojciech Urbański, brak młodzieżowca w takiej sytuacji jest bardzo bolesny. W środku obrony wystąpił duet Steve Kapuadi – Radovan Pankov.
Po czterech wyjazdach podopieczni Feio wracają do domu. W maratonie delegacji zwyciężyli aż trzykrotnie, dzieląc się punktami tylko ze Stalą w Mielcu (2:2). Przed spotkaniem nastrój w Warszawie był bardzo dobry, na stadionie wymieniono także murawę. Poprawę jej stanu na konferencji przedmeczowej podkreślił Kacper Chodyna.
Uznany przeciwnik
Trener drużyny gości, Mattia Croci-Torti postawił na optymalną jedenastkę, w obliczu kontuzji Shkelqima Vladiego na pozycji napastnika zagrał Mattia Bottani. Na ławce usiadł Kacper Przybyłko, który wszedł jednak po przerwie.
Po czwartej kolejce FC Lugano zajmowało również wysoką, ósmą pozycję w tabeli LKE. Pokonali belgijski Gent, czeską Mladę Boleslav oraz fińskie HJK Helsinki. Ulegli aż 1:3 w wyjazdowym meczu z TSC Backa Topola, Legia z tym przeciwnikiem wygrała kilka tygodni temu aż 0:3.
Pożegnanie
Przed spotkaniem kibice gospodarzy zaprezentowali imponującą oprawę, przedstawiającą Lucjana Brychczego. Flaga pokryła całą „Żyletę”, to pierwszy mecz domowy Legii od czasu śmierci legendarnego zawodnika, w poniedziałek odbyła się uroczystość pogrzebowa. Publiczność uczciła byłego piłkarza i trenera Wojskowych minutą ciszy.
Reaktywny sposób
Od pierwszego gwizdka sędziego Juana Martineza Munuery, Lugano utrzymywało się przy piłce. Groźniejsza drużyną była jednak Legia, podopieczni Feio próbowali wysokiego pressingu. Starali się wykorzystać odbiór i zaskoczenie dynamiką. Już w 6. minucie miała miejsce wymiana podań na prawej stronie, Kacper Chodyna nie zdołał spuentować akcji strzałem. Były gracz Zagłębia Lubin próbował także chwilę później, tym razem zagrał za mocno.
Lugano imponowało wyprowadzeniem piłki, w pewnym momencie jednak goście popełnili kardynalny błąd. Do akcji włączył się przebojowy Paweł Wszołek, wymienił dynamizujące podania z Kacprem Chodyną. Następnie dograł na piąty metr, strzał Marca Guala wylądował na poprzeczce. Dobitka była jednak nieunikniona, z pola bramkowego huknął Ryoya Morishita. Japończyk pokonał Amira Saipiego, w pędzie radości pobiegł pod trybunę dopingującą.
Po stracie bramki Lugano dalej próbowało rozgrywać, ich podania były przyzwoite. Legia wykazała jednak się niebywałym pragmatyzmem, wykorzystywała każdą fazę przejściową do zagrażania szwajcarskiej defensywie. Goście pierwsze okazje zaliczyli w 18. minucie, dwa strzały z dystansu obronił Gabriel Kobylak.
Efekty w czasie
„Wojskowi” cały czas opierali się na wysokim odbiorze, goście przez pierwsze pół godziny nie wyciągali stosownych wniosków. W 22. minucie po przechwycie z dystansu uderzył Morishita, groźny strzał minimalnie minął lewy słupek. Lugano było bardzo uparte w spokojnym rozgrywaniu, oddali kolejne zbyt słabe uderzenia z dystansu.
W kolejnych minutach strategia ta przyniosła nieco lepsze efekty, po upływie pół godziny przyjezdni stworzyli sobie świetną sytuację. Kapitalnie interweniował Wszołek, po strzale Polak był faulowany. Chwilę później goście zdołali zamknąć Legię w tercji obronnej, ta ruszyła z szybką kontrą zakończoną pudłem Luquinhasa.
Kres nietykalności
Po fragmencie naporu gości, nadeszła ofensywa „Wojskowych”. Gdy wydawało się, że Legia dowiezie wynik do przerwy, w 40. minucie po rzucie rożnym piłkę do bramki wpakował kapitan gości. Przy trafieniu Bottaniego zawiodło krycie, gospodarze zgubili napastnika FC Lugano. Po grubo ponad 400 minutach gry w tym sezonie Ligi Konferencji Legia straciła pierwszego gola.
Od początku drugiej części spotkania obserwowaliśmy ofensywę gości, Legia odpowiedziała wrzutami z autu w pole karne. Po jednym z nich Lugano ruszyło z kontrą, efektem był strzał prosto w ręce Kobylaka.
Widoczne były pewne zmiany w sposobie gry gości, postanowili w większym stopniu oddać piłkę gospodarzom. Sytuacja się poniekąd odwróciła, to Lugano wyprowadzało szybkie kontrataki. Mieliśmy do czynienia z ciekawym fragmentem, w posiadaniu piłki przez podopiecznych Feio, Paweł Wszołek pełnił rolę napastnika, Legia próbowała wykorzystać jego warunki fizyczne.
Napór „Wojskowych”
W okolicach 60. minuty Legia napierała bardzo intensywnie, aktywny był przede wszystkim Wszołek. W drużynie gości na placu gry pojawił się polski napastnik – Kacper Przybyłko. Po rzucie rożnym Lugano z kontrą ruszył Marc Gual, powstrzymał go jednak arbiter. Piłka odbiła się od Martineza Munuery, akcja zapowiadała się kapitalnie, skończyła się rzutem sędziowskim.
Trener Feio zmienił Celhakę, na boisku pojawił się Sergio Barcia. Zmiana pomocnika na nominalnego stopera wywołała spore zaskoczenie. Hiszpan pełnił rolę centralnego środkowego obrońcy w fazie defensywnej, z piłką grał nieco wyżej. Mimo jego wysokich umiejętności technicznych, roszady takie pokazują niedobory kadrowe.
Kolejne kłopoty
Legia niestety po raz kolejny zawiodła przy stałym fragmencie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę do siatki wepchnął Albian Hajdari. W 74. minucie na tablicy mieliśmy 1:2. Legia po raz pierwszy w tej edycji Ligi Konferencji przegrywała. Przed trafieniem zdaniem wielu obserwatorów miał miejsce faul, w pomeczowym wywiadzie Patryk Kun także stwierdził, że był faulowany. Sędzia Martinez Munuera uznał jednak bramkę.
Po trafieniu stopera „Wojskowi” próbowali zagrozić stałymi fragmentami, portugalski trener nie zachował wstrzemięźliwość od kolejnych roszad. Goście odpowiadali znacznie groźniej, kilkukrotnie zrobiło się bardzo gorąco. Dopiero w 82. minucie na boisku zameldował się Tomas Pekhart, czeski snajper stanowił oparcie dla kolegów. Ustawiał się przyzwoicie, zgrywał tyłem do bramki. W jego grze brakuje jednak pożądanej od zmiennika dynamiki.
W 90. minucie gospodarze domagali się faulu w okolicach pola karnego, hiszpański arbiter nie zdecydował się jednak użyć gwizdka. Wywołało to ogromne oburzenie, dwa napomnienia obejrzał Radovan Pankov, po minięciu linii bocznej do szatni osobiście zaprowadził go Goncalo Feio. Portugalczyk wdał się w pewnego rodzaju przepychankę z serbskim stoperem.
Chwilę później goście mogli podwyższyć prowadzenie, Legia miała dwukrotnie sporo szczęścia. Mecz zakończył się wynikiem 1:2. Końcówka w wykonaniu gospodarzy była karykaturalna, za niemocą szła złość i napomnienia, takie zobaczyli jeszcze Gual i Luquinhas. Wcześniej kartkę obejrzał Bartosz Kapustka, kapitan nie zagra w ostatniej kolejce z powodu ich nadmiaru – mowa o wyjazdowym meczu z Djurgardens.
Tarapaty ze znaną genezą
Podopieczni Goncalo Feio wykorzystali początek spotkania, pragmatyzm przyniósł otwarcie wyniku. Mimo kilku sytuacji nie zdołali podwyższyć wyniku, zemściło się to tuż przed przerwą. Gra w defensywie przy pierwszym straconym golu zakrawa o piłkarski kryminał, taka dezorganizacja w kryciu jest niedopuszczalna. W drugiej połowie nastąpiła recydywa, ponownie dośrodkowanie przyniosło stratę bramki.
Taki stan rzeczy jest bardzo rozczarowujący, unaocznieniem kłopotów była zmiana Barcii. Feio po stracie drugiej bramki niejako nie miał możliwości zagrożenia siłami ofensywnymi z ławki. Ponownie na przeszkodzie staje wąskość kadry. Mimo porażki, Legia cały czas zajmuje miejsce na podium w tabeli.
Rozgrywki Ekstraklasy nie są zaplanowane na najbliższy weekend, Legia za tydzień wybierze się w delegację do Szwecji. Tam czeka ich mecz z Djurgarden, dziś czwarta drużyna minionej kampanii ligi Allsvenskan pokonała Vikingura Rejkjavik 1:2.
Bolesna weryfikacja
Goście rozpoczęli mecz bardzo naiwnie, z czasem udowodnili wysoką jakość techniczną. W drugiej połowie pomocną dłoń otrzymali z ławki. W końcówce byli znacznie bliżej zdobycia trzeciej bramki, niż straty drugiej.
Po godzinie gry na boisku zameldował się Kacper Przybyłko, napastnik kilkukrotnie zagroził bramce Kobylaka. Nie zdołał jednak zdobyć bramki.
Lugano doskoczyło tuż za plecy Legii, szwajcarska drużyna zajmuje 4. miejsce w tabeli Ligi Konferencji. W ostatniej kolejce zagrają u siebie z cypryjskim Pafos. Wcześniej w lidze czeka ich mecz z Lozanną.
LEGIA WARSZAWA – FC LUGANO 1:2 (1:1)
11’ Morishita – 40’ Bottani, 74’ Hajdari
1 komentarz on “Zabici wąską kadrą. Legia Warszawa przegrywa z Lugano”