
Litera prawa cechuje się pewnym rozdźwiękiem wobec praktyki stosowania, zjawisko takie pojawiło się już w prawie rzymskim. W przypadku piłki nożnej nie jest inaczej, istnieje wiele „martwych” przepisów. W ostatnim czasie pojawiła się jednak niepokojąca tendencja wybiórczego lekceważenia regulacji. Jak nie dopuścić do zupełnej inwazji systemu? Zapraszam na analizę występu Piotra Lasyka i Szymona Marciniaka w meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Jagiellonią Białystok.
Środowe spotkanie zapowiadało się fenomenalnie, niestety emocje piłkarskie zostały odsunięte na drugi plan. Jagiellonia Białystok strzeliła bramkę po fantastycznej akcji drużynowej, wynik otworzył Jarosław Kubicki.
„Wojskowi” odpowiedzieli po kapitalnym dograniu Ryoyi Morishity, piłkę do siatki wpakował Jan Ziółkowski. Mecz stał na wysokim poziomie, do pewnego momentu było to piłkarskie święto.
Domniemanie niewinności
Jagiellonia próbowała ponownie wyjść na prowadzenie, stwarzała zagrożenie pod bramką Vladana Kovacevica. W 57. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego rożnego, Ilja Szkurin wszedł w pojedynek z Afimico Pululu. W jego wyniku napastnik Legii zagrał piłkę, z powtórek wynika, że z pewnością uczynił to głową.
Piotr Lasyk z boiska nie dostrzegł, by Białorusin odbił piłkę także ręką. Sytuacja była sprawdzana przez arbitra VAR, Szymona Marciniaka. W wyniku wideoweryfikacji sędzia nakazał kontynuować grę.
Kibice byli przekonani, że były gracz Stali Mielec zagrał ręką. Ułożenie dłoni wskazywało na to, że być może doszło do przewinienia. Mówiąc wprost, Szkurin prosił się o jedenastkę dla gości. Sytuacja odbiła się szerokim echem, Szymon Marciniak postanowił zabrać głos.
W rozmowie dla TVP Sport wyjaśnił, dlaczego nie zdecydował się na zaproszenie do monitora Piotra Lasyka: – Miałem do dyspozycji ujęcia z siedmiu kamer i żadne z tych ujęć nie dowodzi, że piłka uderzyła w rękę Szkurina. Widać, że piłka po zagraniu Pululu uderzyła Szkurina w głowę. Oczywiście, że „śmierdzi” tym, że piłka mogła też dotknąć ręki, ale nie mam na to ani jednego dowodu. Słyszałem, że powtórka tej sytuacji była pokazana po zrobieniu „zooma”, ale widać na niej piłkę pod ręką, a nie uderzenie czy dotknięcie piłki ręką…

Należy zgodzić się z sędzią Marciniakiem, że na podstawie domniemania braku zagrania ręką, nie można przyznać rzutu karnego. Piotr Lasyk tłumaczył także, że piłkarze obu drużyn byli zdziwieni faktem, że nastąpiła wideoweryfikacja.
W tym przypadku sędziowie podjęli prawidłową decyzję, jednakże okoliczności budzą wielkie kontrowersje. W mojej opinii brak kamery, która umożliwiłaby zweryfikowanie zagrania, jest niedorzeczny: – Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. – mówił Marciniak dla Meczyków.
Szymon Marciniak o kontrowersji: Żadna powtórka nie dowodzi, że Jagiellonii należał się rzut karny
Błąd arbitra (którego tutaj w mojej opinii nie ma) jest w mojej opinii czymś normalnym, człowiek z natury nie jest istotą doskonała. Mówimy o ekspertach w tym fachu, wobec tego spodziewamy się ich jak najmniej. Problem pojawił się znacznie głębiej…
Tłumaczenie, że „wydawca boi się o potencjalne zniszczenie kamery”, jest kpiną z powagi rozgrywek. Nie pamiętam, żeby z trybuny dopingującej latały przedmioty zdolne do uszkodzeń sprzętu. Rozwiązań zapobiegawczych jest wiele. Chociażby można zastosować osłonę, wybudować drobne zadaszenie. Gdyby jednak kibice zniszczyli sprzęt, klub powinien zostać obciążony karą. To powinno załatwić sprawę.
Gdzie w tym miejscu zapanował rozsądek? Sporne sytuacje tylko potęgują nerwy kibiców, które potencjalnie mogą prowadzić do zachowań niebezpiecznych.

Ryzyko wynika także ze specyfiki sportu, w LaLiga doszło do kilku sytuacji, w których zabrakło dobitnych dowodów. W końcówce sezonu 2023/24 miało miejsce starcie Realu Madryt z FC Barceloną. Po strzale Lamine Yamala piłkę na skraju linii bramkowej zatrzymał Andriy Lunin. Żadna z kamer nie pokazała, że piłka w całości przekroczyła linię bramkową. Zgodnie z przepisami, sędziowie nie uznali gola.
Nie należy jednak przyrównywać obu sytuacji, w El Clasico zawiodła technologia. W starciu w ramach Pucharu Polski ignorancją wykazał się wydawca, w mojej opinii należy niezwłocznie ustawić taką kamerę. Dziennikarz Roman Kołtoń w programie Meczyków wskazał, że w tym miejscu znajdowali się fotoreporterzy. Nie rozumiem, dlaczego zatem komuś towarzyszył nieuzasadniony strach o sprzęt.
Protokół? A po co mi to…
W przypadku powyższej sytuacji, sędziowie nie popełnili błędu. Kilka minut później doszło jednak do procedur, które wyraźnie złamały przepisy gry w piłkę.
Jarosław Kubicki zagrywa do Oskara Pietuszewskiego, młody piłkarz pada w polu karnym w wyniku kontaktu z Pawłem Wszołkiem. Sędzia Piotr Lasyk wskazał na wapno. Zacznijmy od tego, dlaczego to zrobił?
Szymon Marciniak wyjaśnił to w rozmowie z TVP Sport: – Powiedzmy, że dostał impuls. Dlatego gwizdnął. Ktoś, kto nie jest ani nie był sędzią, może zapytać: jaki znowu impuls? Ci, którzy wiedzą, jak ta praca wygląda od środka, rozumieją doskonale, na czym polega współpraca zespołu sędziowskiego.
W tym momencie protokół został złamany po raz pierwszy. Mam wrażenie, że gdyby został udostępniony zapis komunikacji między sędziami, kibice znacznie zmieniliby optykę. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego impuls miałby być zasadny… Po pierwsze, takich zachowań nie przewidują przepisy. Po drugie, chwilę później następuje radykalna odmiana decyzji.
Szymon Marciniak uznał, że sędzia główny popełnił „jasny i oczywisty” błąd, dyktując rzut karny. Jedynie w tym przypadku przepis przewiduje zaproszenie Lasyka do monitora. Protokół został celowo złamany, do czego niejako arbitrzy przyznali się w rozmowie dla Meczyków.
W mojej opinii największym absurdem jest uzasadnianie decyzji wagą meczu: – To nie był mecz w lidze, gdzie skutki jednej takiej decyzji mogą się rozkładać na wiele kolejek. To był ćwierćfinał Pucharu Polski, jeden mecz, bez rewanżu, decydujący o awansie do półfinału. Zdecydowanie lepiej, żeby sędzia zobaczył powtórki zanim ewentualnie podyktuje rzut karny, który mógłby zdecydować o losach awansu i mógłby zostać uznany za bardzo kontrowersyjny albo niesłuszny.
Taka wypowiedź jest w mojej opinii dyskwalifikująca w kontekście prowadzenia meczów piłkarskich. Przede wszystkim, przepisy powinny być stosowane w jednakowym brzmieniu na każdym poziomie rozgrywkowym. Oczywistym jest fakt, że występują pewne dysproporcje między B-klasą a Ekstraklasą, jednakże nigdy nie powinniśmy celowo ich prowokować.
Nie rozumiem, w czym mecz Ekstraklasy jest niższy od ćwierćfinału Pucharu Polski. Jedna bramka może zaważyć o mistrzostwie Polski, za które premia pieniężna jest znacznie wyższa niż za triumf 2 maja. W równym stopniu może przesądzić o spadku, którego negatywne skutki są niemalże nieograniczone.
Szymon Marciniak postanowił zrobić sobie krótką przerwę od prowadzenia zawodów: – Trochę zmęczyła mnie sytuacja spowodowana wydarzeniami z meczu Legia – Jagiellonia. Uznałem, że to dobry moment, żeby trochę odpocząć.
W czwartek wieczorem miało dojść do szkolenia VAR. Dziennikarz Canal+ Sport Krzysztof Marciniak poinformował o zaproszeniach dla arbitrów. W mojej opinii ukazało to fakt, że rzeczywiście związek zauważył rażące złamanie protokołu.
Organizacja szkoleń jest bardzo pozytywnym zjawiskiem, cieszy fakt, że dzieje się to niezwłocznie. Dbamy o to, żeby nie doszło do kolejnego skandalu.
Zgody na łamanie przepisów być nie może, doprowadzimy wówczas do panującego bezprawia i podejmowania nieuzasadnionych decyzji. Powinniśmy także skończyć ze strachem komunikacyjnym wynikającym z autorytetu. Szymon Marciniak jest arbitrem, który w znaczącym stopniu odmienił polskie sędziowanie. Nie może być tak, że panuje strach w przywołaniu go do monitora.
Przepisy być może należy zmienić, jednakże aktualnie obowiązują w brzmieniu, które nie zezwala na „samowolkę”. W mojej opinii przy okazji potencjalnego faulu na Oskarze Pietuszewskim sędziowie popełnili rażący błąd.

Kolejnym aspektem był faul na Rubenie Vinagre, do którego doszło przed sytuacją w szesnastce Legii, kiedy upadał Oskar Pietuszewski. Nie wziąłem faulu na Portugalczyku pod uwagę, gdyż sędziowie analizowali sytuację w polu karnym. Wobec tego przewinienie na graczu Legii nie ma żadnego zdarzenia, nie oceniłem zasadności żadnego faulu, gdyż wydaje mi się to sytuacja niebywale stykowa.
Wzmacnia to przekonanie, że decyzja Lasyka powinna zostać podtrzymana. Uważam jednocześnie, że wskazanie na wapno nie wywołałoby większych protestów.
Czy warto iść pod prąd?
Istnieje wiele regulacji, które są kompletnie lekceważone. Najprostszym przykładem jest trzymanie piłki przez bramkarza, zapis mówi o limicie sześciu sekund. Ostatnio wyliczyłem, że Kacper Trelowski nie wypuścił futbolówki przez 22 sekundy!
Przypadek ten jest jednak radykalnie różny od sytuacji w meczu Pucharu Polski. Śmiem twierdzić, że regulacja dotycząca bramkarzy jest lekceważona przez niemal wszystkich arbitrów. Nie pamiętam sytuacji, gdy sędzia z powodu takiego naruszenia przerwał grę. IFAB rok temu podjął działania ku temu, by zwiększyć limit do ośmiu sekund. W mojej opinii zupełnie nic to nie zmieni, pokazał to kazus bramkarza Rakowa.
W przypadku zachowania zespołu sędziowskiego nastąpiło jednak pewne wyłamanie. W każdej kolejce sędziowie tłumaczą się tym, że decyzji zapadłej na boisku nie można zmienić przy monitorze ze względu na brak realizacji wymogu „jasnego i oczywistego” błędu. Nastąpił jednorazowy wyjątek ze względu na to, że mecz był wielkiej wagi – dla mnie jest to niebywały skandal.
Nie zmienia to faktu, że Legia Warszawa zagrała świetny mecz. Po wielce kontrowersyjnych zdarzeniach goście zupełnie stracili energię do atakowania. Klasą błysnął Morishita, Japończyk do asysty dołożył dwa gole.
„Wojskowi” awansowali do półfinału, dołączyli do Ruchu Chorzów i Pogoni Szczecin. W czwartek wygrała także Puszcza Niepołomice, losowanie par 1/2 finału obędzie się w niedzielny wieczór.