
Fot. Manchester United
Ekipy z Premier League pewnie ograły rywali w rewanżowych meczach półfinałowych Ligi Europy. Manchester United na własnym stadionie długo przegrywał 0:1, ostatecznie rozbił Athletic Bilbao aż 4:1. W dwumeczu wynik wyniósł porażające 7:1. Tottenham bez problemu wygrał z Bodoe-Glimt 2:0, w sumie rezultat to 5:1. W wielkim finale rozgrywek na San Mames obejrzymy angielskie starcie.
Pierwszy mecz między Athleticem Bilbao a Manchesterem United zdecydowanie nie ułożył się po myśli Basków. Do przerwy było aż 0:3, czerwoną kartkę obejrzał Dani Vivian. Nie zabrakło kontrowersji, wykluczenie stopera wzbudziło wiele wątpliwości, ponadto zdaniem wielu obserwatorów czerwoną kartkę powinien obejrzeć Harry Maguire.
Śmiała próba
Podopieczni Amorima mieli zatem okazałą zaliczkę zdobytą na trudnym terenie. Ich cel był jeden – wrócić na San Mames 21 maja. Athletic w rewanżu musiał odrobić trzy gole, jakby złych informacji było mało, skład „Los Leones” był mocno osłabiony. Ernesto Valverde nie mógł skorzystać z braci Williams – Inaki i Nico zmagali się z urazami. Niedostępny był także brat przyszywany – Oihan Sancet. Na ławce usiadł Gorka Guruzeta, zawieszony był Dani Vivian. Na papierze Athletic wyglądał jak uczestnik konkursu na najbardziej okazałe uzębienie, któremu dzień wcześniej wybito „jedynki”.
Goście dzisiejszego meczu postanowili nie składać broni, wyszli na Old Trafford ze sporą odwagą. Wysoki pressing wprawiał obronę United w zakłopotanie, z drugiej strony stwarzał połacie przestrzeni w szybkim ataku gospodarzy. Po pomyłce Noussaira Mazraouiego świetną okazję miał Alex Berenguer, strzał skrzydłowego był jednak niecelny.
Po drugiej stronie boiska w pole karne wpadł Patrick Dorgu, Duńczyk został powalony przez Andoniego Gorosabela. Były piłkarz Deportivo Alaves trącił rywala w udo, ponadto próbował zatrzymać go rękoma. Sędzia uznał, że był to zbyt lekki kontakt by podyktować jedenastkę. Jego opinie podzielił VAR, po krótkiej analizie grę wznowił Julen Agirrezabala.
24-letni bramkarz musiał kilkukrotnie interweniować przed polem karnym. Wreszcie goście wyszli na prowadzenie, z dystansu huknął Mikel Jauregizar. Nieudolnie interweniował Andre Onana, na tablicy mieliśmy wynik 0:1.
Piłkarze Amorima nie potrafili konkretnie odpowiedzieć. Dwie okazje miał Alejandro Garnacho, poza tym to Baskowie dążyli do kolejnego gola. Do przerwy goście prowadzili 1:0.
„Czerwone Diabły” grały bardzo niemrawo, pierwszy kwadrans drugiej części został kompletnie przespany. Działo się to jednak z korzyścią dla gospodarzy, goście bez naczelnych postaci nie potrafili ruszyć do ataku. Byli jednak stroną wiodącą.
Deklasacja
W 72. minucie odważnym dryblingiem popisał się Leny Yoro, po krótkim podaniu francuskiego zawodnika na bramkę huknął Mason Mount. Piłka wpadła do siatki, mieliśmy wyrównanie. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, wcześniej rzadko ich ulubieńcy meldowali się pod bramką gości.
Strzelony gol obudził lwa, a być może nawet „Diabła”. Po centrze Bruno Fernandesa z rzutu wolnego na 2:1 trafił Casemiro, kilka minut później prowadzenie gospodarzy podwyższył Rasmus Hojlund. Napastnik wykorzystał dogranie Amada Diallo z linii końcowej.
Ostatni cios zadał Mason Mount, były gracz Chelsea wykorzystał dramatyczne wybicie Agirrezabali. Bramkarz chciał być bohaterem, zakończył z siedmioma piłkami w siatce w dwumeczu.
Manchester United był w dwumeczu drużynąlepszą, dopiero w końcówce rewanżu pokazał pożądany poziom. Piętnasta ekipa Premier League zdołała awansować do finału Ligi Europy. 21 maja zmierzy się z Tottenhamem, który sąsiaduje z „Red Devils” w ligowej tabeli.
Ernesto Valverde zoptymalizował drużynę w obliczu absencji, styl gry zupełnie się nie zmienił. W końcówce zupełnie zabrakło argumentów, postawę i błędy w ciągu ostatnich kilkunastu minut można nazwać kompromitacją. Romantyczna wizja finału na domowym stadionie nie zostanie zrealizowana.
Stempel na awansie
Tottenham wybrał się na bardzo trudny teren, po pierwszym spotkaniu miał nad Bodoe-Glimt przewagę dwóch bramek. Ekipa z Norwegii wyszła na plac gry w Londynie oszołomiona, rewanż na sztucznym boisku miał być dla nich nadzieją.
Ange Postecoglu dokonał w składzie kilku zmian, mimo tego posłał do boju bardzo silny skład. Mistrz Norwegii dopiero zaczyna ligowy sezon, odwołał spotkanie Eliteserien z Fredrikstad zaplanowane na miniony weekend.
Od początku meczu Tottenham usiłował przejąć kontrolę, to jednak Bodo miało groźną okazję. Strzał Ole Blomberga był jednak niecelny. Do przerwy nie działo się wiele, po wyjściu z szatni goście zabrali się do pracy.
Po centrze z rzutu rożnego i odbiciu piłki przez Cristiana Romero do siatki trafił Dominik Solanke. Kilka minut później padła jedna z najdziwniejszych bramek w tej edycji Ligi Europy. Pedro Porro zafascynował się widocznie polską Ekstraklasą – zastosował centrostrzał. Futbolówka zaskoczyła Nikitę Haikina – mieliśmy 0:2.
Dla gospodarzy to koniec pięknej europejskiej przygody. W poprzednich fazach zdołali ograć holenderskie Twente, grecki Olympiakos czy nawet włoskie Lazio. Zdobyli dla Norwegii bardzo cenne punkty, w rankingu UEFA nacja ta zajmuje 11. pozycję. W perspektywie przyszłej kampanii Polska będzie miała możliwość walki o wyprzedzenie kraju Wikingów.
Piłkarze Tottenhamu wyciągnęli wnioski z porażek innych – zasłużenie wygrali w Norwegii pieczętując awans do finału rozgrywek. Starcie między sąsiadami w tabeli Premier League odbędzie się 21 maja na Estadio San Mames w Bilbao.