
Fot. Real Madryt
W ostatnim środowym meczu 36. kolejki La Ligi Real podejmował Mallorcę. Inny wynik niż wygrana „Królewskich” oznaczałby definitywną wygraną FC Barcelony w lidze. Ostatecznie po bardzo wymagającym spotkaniu gospodarze dopięli swego, a ich bohaterem okazał się wychowanek – 20-letni Jacobo Ramon, który w ostatniej akcji meczu zdołał wpakować piłkę do siatki. Real wygrał ten mecz 2:1.
Już w trzeciej minucie „Królewscy” wyszli z pierwszym groźnym kontratakiem – po podaniu prostopadłym od Gulera sam na sam wyszedł Endrick, ale Brazylijczyka efektownie zatrzymał Leo Roman. W kolejnych fragmentach spotkania gospodarze byli bardzo nieporadni, co szybko się zemściło. Po ponad dziesięciu minutach gry Mallorca wyszła na prowadzenie za sprawą Martina Valjenta, który pomimo tego, że nominalnie jest stoperem zapuścił się głębiej w akcje ofensywną, co jak widać się opłaciło. Słowak mierzonym strzałem po dłuższym słupku otworzył wynik spotkania, a na Bernabeu pojawiły się gwizdy.
Po stracie bramki Real podkręcił tempo. Na początku niewiele z tego wynikało, ale po kilku minutach do dogodnej sytuacji doszedł Jude Bellingham, jednak znowu kapitalnie interweniował Leo Roman. Widać było, że coś drgnęło w grze gospodarzy, ale to dalej nie był poziom, który przystoi Realowi Madryt. Po upływie kilkunastu minut szczęścia z dystansu próbował Endrick, ale nastolatek strzelił wyraźnie ponad poprzeczką. W 35. minucie sam na sam po podaniu z głębi wyszedł Bellingham, ale w ostatniej chwili Anglika zatrzymał Valjent.
W końcówce pierwszej połowy Real zepchnął Majorkę do nieco głębszej defensywy, ale jedynym beneficjentem tego faktu był Leo Roman, który dał prawdziwy koncert widowiskowych interwencji. Mallorce dzięki dobrej organizacji gry i nieskuteczności piłkarzy „Królewskich” udało się dowieźć korzystny wynik do przerwy.
Real odwrócił wynik, FC Barcelona na mistrzostwo poczeka
Po przerwie gospodarze w końcu zaczęli prezentować poziom, którego powinno się od nich wymagać. W 49. minucie bliski gola po strzale zza „szesnastki”, ale piłka nieznacznie mineła słupek bramki przyjezdnych. Real przez pierwszy kwadrans przeważał, choć stopniowo ich przewaga topniała. W 62. minucie z groźną kontrą wyszli goście, ale nie wykorzystali przewagi liczebnej. Jak głosi stare piłkraskie porzekadło „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić” – pięć minut później próbował Mbappe, piłka przeszła nad poprzeczką, ale już w 68. minucie Francuz wyrównał stan spotkania.
Od razu po wznowieniu Mallorca miała szansę na szybką odpowiedź. Oko w oko z Courtouis stanął Mateu Morey, ale doświadczony bramkarz wybrnął z tej sytuacji obronną ręką. Był to sygnał dla Realu, że nie można się zbytnio rozluźnić po bramce tylko trzeba szukać zwycięskiego gola. To też gospodarze próbowali uczynić. Kilka razy próbował z dystansu Arga Guler, ale albo minimalnie się mylił albo znowu spektakularnie interweniował Leo Roman.
Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry z bliskiej odległości z ostrego kąta próbował Bellingham, ale Leo Roman znowu był górą. Dosłownie minutę potem z linii piłkę wybijał strzelec pierwszego gola w tym spotkaniu – Martin Valjent. Kilkadziesiąt sekund później po dośrodkowaniu z lewego skrzydła do praktycznie pustej bramki nie trafił wprowadzony niedawno na boisko Gonzalo Garcia. Potem próbował jeszcze Valverde, ale znowu Roman uratował Majorce skórę. Drużyna z Balearów miała jeszcze jedną swoją próbę w doliczonym czasie, ale nie umniejsza to przewadze gospodarzy. Real naprawdę mocno wgniótł Mallorcę, ale ciągle nie mogli znaleźć drogi do siatki.
W dosłownie ostatniej akcji meczu „Królewscy” w końcu dopięli swego. Do dośrodkowania przytomnie dopada Jacobo Ramon i lobem pokonał Leo Romana.
Realowi ostatecznie udało się odłożyć celebrację mistrzostwa przez FC Barcelonę w czasie – nie oszukujmy się – remontada w ligowej tabeli jest skrajnie mało prawdopodobna. Mimo wszystko brawa dla „Królewskich” za walkę do samego końca.
REAL MADRYT – MALLORCA 2:1 (0:1)
68′ Mbappe, 90+5′ Ramon – 11′ Valjent