Mecz ze Szkocją będzie dla nas jednocześnie starciem z rywalem, ale i z własnymi ograniczeniami. Nie będziemy w poniedziałek faworytem, naprzeciw Polaków wybiegną przygotowani mentalnie i fizycznie piłkarze, którzy – jestem o tym przekonany – ruszą od pierwszego gwizdka sędziego, czując lodowate ostrze na gardle. Oni muszą wygrać, my nie możemy się skompromitować.
Czy warto się obawiać Szkocji? To teoretycznie rywal z naszej półki, który będzie zdecydowanie w gorszej sytuacji, bo podopiecznych Steve’a Clarka interesuje tylko wygrana. Ona bowiem da im trzecie miejsce w naszej grupie i szansę na utrzymanie w dywizji A. Nas z kolei ratuje nawet remis.
Z drugiej jednak strony, nie przemawia za nami wiele argumentów. Polska defensywa jest podziurawiona jak sito, w ostatnich trzech spotkaniach straciliśmy aż jedenaście bramek. To ekstremalnie zła statystyka…
Miewamy momenty dobrej gry w ofensywie, ale tych miałkich było zdecydowanie więcej.
Bez planu i perspektyw. Plac budowy Michała Probierza
Skończmy ze stereotypami
Z pewnością większość kibiców, którzy wizualizują sobie grę Szkocji, Irlandii czy Walii, ma w głowie ograniczenie się do długich piłek na wysokiego zabijaki z przodu, który ma za zadanie wygrać głowę i trafić do bramki. Z tym już koniec, przynajmniej w zespole Steve’a Clarka. Szkocja za jego kadencji gra bardzo „europejsko”, bazuje na pressingu, agresji i dużo biega. Bardzo dużo. W meczu z Polską we wrześniu zdominowała nas w środku pola, choć nie uciekła się od błędów – tak zresztą padła pierwsza bramka dla Polski (i jedyna z gry), kiedy futbolówkę przejął Kacper Urbański, dograł do Roberta Lewandowskiego, ten wyłożył Sebastianowi Szymańskiemu i pomocnik Fenerbahce trafił z dystansu.
Takich elementów powinniśmy szukać w poniedziałek na PGE Narodowym. Zagrać z zębem, ostro, na pograniczu faulu.
Za selekcjonerem Szkocji przemawia bardzo duża ciągłość pracy i funkcjonowanie wielu elementów na wysokim poziomie, które Steve Clarke wdrożył przez pięć lat pracy. 61-latek objął Szkocję w czerwcu 2019 roku. My od tego czasu zdążyliśmy „przerobić” pięciu selekcjonerów.
Na co należy zwrócić uwagę w meczu ze Szkocją? Z pewnością na fazy przejściowe. Przeciwko Chorwacji (1:0) bardzo aktywny był prawoskrzydłowy Ben Doak. Piłkarz Middlesbrough lubi schodzić do środka w poszukiwaniu strzału i jest więcej niż pewne, że będzie stosował ten element wykończenia z reprezentacją Polski. Na „dziewiątce” zagrał jego kolega klubowy, Tommy Conway. Szybki, mobilny, groźny z piłką przy nodze.
Szczególnie niebezpieczna jest druga linia reprezentacji Szkocji. We wrześniu z Polską zagrali Scott McTominay – Billy Gilmour – Kenny McLean. Ten tercet zagrał od 1. minuty również w… każdym kolejnym meczu LN. Możemy się spodziewać ich przeciwko Polsce. To grupa piłkarzy, której możemy zazdrościć naszym rywalom. Potrafią przyspieszyć, zagrać błyskawicznie na małej przestrzeni czy także finiszować. Szczególnie groźny jest lider tej formacji McTominay, który we wrześniu pokarał nas dwukrotnie – strzelił gola w pierwszej oraz w drugiej połowie; to pierwsze trafienie z uwagi na zagranie ręką nie zostało rzecz jasna uznane.
Jak zagra reprezentacja Polski?
Nasz skład to wielka niewiadoma. Kilku nazwisk można się spodziewać, jednak długa lista kontuzjowanych piłkarzy połączona z brakiem ustalonej hierarchii przez Michała Probierza na wielu pozycjach powoduje, że poza czwórką-piątką piłkarzy, nie wiemy kogo się spodziewać od początku.
W bramce powinien zagrać Łukasz Skorupski, który wyglądał pewniej w meczach Ligi Narodów i zagrał wybitnie z Francją na mistrzostwach Europy. W bloku obronnym najpewniej wystąpią Kamil Piątkowski i Jakub Kiwior, których oglądaliśmy od początku z Portugalią. Miejsce kontuzjowanego Jana Bednarka najpewniej zastąpi Sebastian Walukiewicz. Michał Probierz dowołał co prawda awaryjnie Mateusza Wieteskę, ale wydaje się, że stoper Cagliari będzie jedynie rezerwowym.
Szpital narodowy. Kilku piłkarzy wypada na mecz ze Szkocją
Selekcjoner stanie przed zadaniem zastąpienia także kontuzjowanych Tarasa Romanczuka i Bartosza Bereszyńskiego. Cała trójka, wraz z Bednarkiem, wróciła do swoich klubów.
W drugiej linii jako piłkarza, który będzie miał zadania stricte defensywne, spodziewałbym się Bartosza Slisza, który regularnie gra w klubie oraz którego Probierz powoływał od początku swojej kadencji. Zagrał w pierwszych sześciu meczach reprezentacji pod batutą byłego trenera Cracovii, z niewyjaśnionych przyczyn nie zjawił się jednak na kadrze w październiku.
Obok Slisza z pewnością wybiegnie Piotr Zieliński, a nad nimi duet Sebastian Szymański – Kacper Urbański. Jeśli ten pierwszy nie będzie do dyspozycji selekcjonera, to widziałbym od początku Mateusza Bogusza. Jak jednak mówił selekcjoner na konferencji, treningi przed meczem ze Szkocją odpowiedzą na pytanie, czy Szymański będzie uwzględniony podczas wyboru składu. Był przewidziany do gry z Portugalią, ale wyleciał za pięć dwunasta, kiedy na przedmeczowej rozgrzewce nabawił się urazu.
Na bokach powinni zagrać Dominik Marczuk i Nicola Zalewski. Z przodu z kolei postawiłbym na Krzysztofa Piątka.
Najwięcej znaków zapytania pojawia się w drugiej linii oraz w formacji ataku. W orbicie krążą nazwiska Jakuba Modera czy Karola Świderskiego. Z Portugalią zadebiutował w kadrze Antoni Kozubal, więc być może i on dostanie ponownie szanse od Probierza w ostatnim meczu LN.
Walka o utrzymanie się w dywizji A
Zebrane trzy punkty ze Szkocją i jedno oczko z Chorwacją dają nam ten komfort, że nie będziemy w poniedziałek pod ścianą. Możemy zremisować. Nie ważne w jakim stylu, choć oczywiście Michał Probierz będzie chciał jak najlepiej spuentować tegoroczną Ligę Narodów. Priorytetem dla nas jest utrzymanie w dywizji A. Osiągniemy to utrzymując trzecią lokatę i wygrywając baraże w marcu.
Naszymi potencjalnymi rywalami są reprezentacje, które zajęły drugie miejsca w swoich grupach w dywizji B. Na ten moment to Grecja (grupa 2), Austria (grupa 3) oraz kadry z grupy 1 (Czechy/Gruzja/Albania/Ukraina) oraz grupy 4 (Turcja/Walia/Islandia).
Na snucie planów co do wiosennych rywalizacji przyjdzie czas. Obecnie absolutnie priorytetowa jest konfrontacja z zespołem Steve’a Clarka i walka o przynajmniej jeden punkt. Panie Michale, o więcej nie prosimy.
Fot. Łączy Nas Piłka