Wydawało się, że piąty raz w tym sezonie ligowym Raków Częstochowa wygra 1:0, ale mecz między „Medalikami” a Koroną Kielce zakończył się remisem 1:1. Na bramkę Władysława Koczergina w pierwszej połowie odpowiedzieli goście trafieniem Adriana Dalmau w końcówce. Raków wciąż zajmuje trzecią pozycję, zbliża się na punkt do drugiej Jagiellonii i na pięć do liderującego Lecha Poznań. Korona wyprzedziła piętnasty Radomiak, z 17 punktami jest na 14. pozycji.
O tym, jaki ma pomysł Marek Papszun na grę Rakowa powiedziano już wiele. To siermiężna, brzydka dla oka piłka, która przynosi jednak punkty – „Medaliki” od dziewięciu meczów nie przegrały, jednak dzisiejsze starcie z Koroną musi smakować bardzo gorzko. Wydawało się, że trzy punkty zostaną pod Jasną Górą, ale powtarza się słynna maksyma – nie wykorzystane sytuacje się mszczą…
Trochę przypadku i bramka Koczergina
Mecz zaczął się tak jak zwykle – Raków szukał swoich szans, był mozolny w rozegraniu, nie konkretyzował ataków. Dość powiedzieć, że sytuacji było jak kot napłakał, wskaźnik goli oczekiwanych do przerwy dla Rakowa wynosił 0,24, dla Korony z kolei – 0,23.
To jednak nie przeszkodziło Rakowowi w strzeleniu bramki, choć przy trafieniu gospodarze mieli bardzo dużo szczęścia. Na strzał z dystansu w 23. minucie zdecydował się Koczergin, próba Ukraińca nie była wybitnie spektakularna – ot taki strzał na notę, który z łatwością wyłapałby Xavier Dziekoński.
Ale… na linii strzału stanął Pau Resta, od którego piłka pechowo się odbiła, zmyliła Dziekońskiego i wpadła do bramki gości. Celebracja Koczergina była bardzo skromna, można byłoby pomyśleć, że to właśnie z Korony trafił pod Jasną Górę i darzy byłego pracodawcę szacunkiem. Wydaje się jednak, że taka reakcja była spowodowana niedowierzaniem, że padła z tego bramka.
Dobra próba, masa szczęścia i gol, który dał punkt.
Czy Korona w drugiej połowie się przebudziła? Tak, ale dopiero w samej końcówce. Miał co prawda zespół trenera Jacka Zielińskiego kilka szans, głównie po stałych fragmentach gry.
Sytuacje trzeba wykorzystywać
Pod koniec meczu fenomenalną szansę miał Michael Ameyaw, który kończył kontratak Rakowa strzałem na dalszy słupek. Były piłkarz Piasta będzie sobie długo pluł w brodę, że tego nie wykorzystał. Kilka minut później bowiem to Korona doszła do głosu i strzeliła na wagę remisu. Szybką akcję spuentował Adrian Dalmau. Przez chwilę jeszcze było zawahanie, czy gol zostanie uznany, bo wydawało się, że był minimalny spalony – VAR jednak rozwiał wszelkie wątpliwości.
Wydawało się, że to będzie kolejny mecz Rakowa z serii brzydkich, przepchanych spotkań. Kolejna wygrana na zero z tyłu, kiedy tylko jeden gol wystarczy.
Nie wystarczył. Korona dziś zagrała odważnie, wykorzystała swój moment i zasłużenie wywozi z Częstochowy punkt.
Raków Częstochowa – Korona Kielce 1:1 (1:0)
Bramki:
23′ Koczergin – 89′ Dalmau
Foto: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa