
Fot. Liverpool
Liverpool podtrzymuje serię meczów bez porażki i wygrywa 1:0 z Gironą w ramach 6. kolejki Ligi Mistrzów. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Mohamed Salah, trafiając z rzutu karnego. Dla ekipy „The Reds” to OSIEMNASTE SPOTKANIE BEZ PORAŻKI Z RZĘDU. Panowie, ukłony!
Powrót do bramki
Po dwóch miesiącach przerwy z powodu kontuzji, a dokładniej urazu ścięgna udowego, do bramki Liverpoolu wrócił Alisson Becker. Brazylijczyk nabawił się kontuzji w meczu z Crystal Palace. Do tego momentu w bramce „The Reds” bronił Irlandczyk, Caoimhin Kelleher.
Z powodu żółtych kartek z kolei w meczu udziału nie mógł wziąć Alexis Mac Allister
Brak bramek, nie oznacza nudy
Drużyna prowadzona przez Arne Slota chciała w ten mecz wejść z impetem. Goście zaczęli od wysokiego pressingu i dwóch groźnych rzutów rożnych. Przy obu stałych fragmentach gry interweniował bramkarz gospodarzy, Paulo Gazzaniga. Ekipa z Anglii utrzymywała się częściej przy piłce, czym chcieli stłamsić rywala.
Girona miała jednak inne plany. Pomimo większego posiadania piłki przez piłkarzy Liverpoolu, to gospodarze wyszli jako pierwsi z groźną akcją. W 11. minucie po rajdzie lewą stroną boiska Miguela Gutierreza, najpierw w piłkę nie trafił Daley Blind, a następnie nienajlepszy strzał oddał Alejandro Frances. Trzy minuty później dogodnej sytuacji nie wykorzystał Bryan Gil. Hiszpański skrzydłowy poślizgnął się zmarnował „setkę”, mierząc się oko w oko z Alissonem. Swoje okazje miał też napastnik Liverpoolu, Darwin Nunez. Żadna nie była jednak skuteczna.
Pomimo braku bramek oglądaliśmy naprawdę ciekawe 45 minut. Mogliśmy obejrzeć wiele ciekawych akcji, ale też i bramkarskich parad. Z tego powodu na specjalne wyróżnienie zasługują bramkarze obu ekip. Zarówno Alisson Becker, jak i Paulo Gazzaniga popisali się paroma rewelacyjnymi interwencjami.
Decydują rzut karny
Drugą połowę rozpoczęliśmy od dwóch groźnych akcji w wykonaniu Arnauta Danjumy. Były napastnik m.in. Tottenhamu postraszył kibiców gości. W obu przypadkach zabrakło jednak lepszego wykończenia. Niestety, sprawdziło się stare powiedzenie, że „nie wykorzystane okazje lubią się mścić”. W 63. Donny van de Beek dopuścił się przewinienia we własnym polu karnym i goście stanęli przed szansą na gola z rzutu karnego. Do jedenastki podszedł Mohamed Salah. Egipcjanin pokonał wcześniej dobrze spisującego się Gazzanige i dał swojemu zespołowi prowadzenie. Warto wspomnieć, że sędzia Benoit Bastien podyktował rzut karny dopiero po analizie VAR.
Kolejne minuty to już wymiana ciosów obydwu drużyn. Natomiast żaden z nich nie okazał się na tyle mocny by zmienić wynik spotkania. Tym sam mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Liverpoolu.
Girona ma nad czym pracować
Ładna, ofensywna gra to za mało. Trzeba do tego dołożyć jeszcze skuteczność, a tej dzisiaj zabrakło. Piłkarze ekipy z Katalonii, mają czego żałować. Zmarnowanie wiele okazji i stracony cenny punkt. To oznacza, że Girona ma bardzo małe szanse na wyjście z fazy ligowej Ligi Mistrzów. Aktualnie znajduje się na 30. pozycji z zaledwie trzema „oczkami”. Do końca pozostała jej jeszcze dwa mecze. Pierwszy z AC Milanem na wyjeździe, drugi u siebie z Arsenalem.
Zdecydowanie lepiej sytuacja wygląda w ekipie „The Reds”. Są oni liderem tabeli z kompletem punktów. Ich również czekają dwa mecze. Na początek spotkanie u siebie z Lille, a na zakończenie wyjazd do Eindhoven na mecz z PSV.
GIRONA – LIVERPOOL 0:1 (0:0)
Mohamed Salah 63’
Fot. Liverpool
Bez Jurgena, można? Można!