
Fot. Tottenham
Ciemne chmury dalej wiszą nad północnym Londynem. W meczu 19. kolejki Premier League Tottenhamu remisuje u siebie z Wolverhampton 2:2. Bramki dla gospodarzy zdobyli Rodrigo Bentancur i Brennan Johnson, zaś dla gości strzelali Hee-Chan Hwang oraz Jorgen Strand Larsen. Po piątym meczu bez wygranej z rzędu na Tottenham Hotspur Stadion w lidze coraz bardziej słychać głosy, że po nowym roku na ławce trenerskiej Spurs nie zobaczymy już Agne Postecoglu.
Drużyna gospodarzy przystępowała do tego spotkania w ponurych nastrojach. Dwie porażki z rzędu – w tym ta dotkliwa z Liverpoolem (3:6) – sprawiły, że posada trenera Ange Postecoglou wisi na włosku. Ekipa Wolverhampton przyjeżdżała zaś do Londynu w całkiem dobrych nastrojach. Mimo tego, że popularne “Wilki” przed meczem znajdowały się na 17. miejscu, mając punkt przewagi nad strefą spadkową, to poprzednie oba mecze zakończyły się zwycięstwami i mogły napawać optymizmem.
Mecz stałych fragmentów gier
Już od pierwszych minut oba zespoły pokazały, jak powinien wyglądać futbol w najlepszej lidze świata. Już w 7. minucie po wspaniale rozegranym rzucie wolnym drużyna Wolves wyszła na prowadzenie. Zamiast strzału bezpośredniego piłkarze „Wilków” zdecydowali się na rozprowadzenie futbolówki, w wyniku tego piłka trafiła pod nogi Hee-Chan Hwanga, który nie pozostawił żadnych szans Fraserowi Forsterowi.
Goście nie cieszyli się długo z prowadzenia, gdyż już pięć minut później piłkarze Tottenhamu idealnie wykorzystali okazje z rzutu rożnego. Do wrzutki Pedro Porro jako pierwszy doskoczył Rodrigo Bentancur i po strzale na bliższy słupek doprowadził do wyrównania.
Po szybko strzelonych bramkach obie drużyny lekko uspokoiły grę, na szczęście w żadnym wypadku nie przełożyło się to na gorszy poziom widowiska. Gospodarze jak i goście starali się atakować, jednak nie były to w większości sytuacje, które mogłoby zagrozić Forsterowi czy Jorge Sa. Najgroźniejszą sytuację w tej fazie meczu widzieliśmy – a jakżeby inaczej – po stałym fragmencie gry. W 24. minucie po wrzutce z rzutu rożnego do piłki dopadł Radu Dragusin, który skierował piłkę centymetrów obok słupka.
Złamane serce, które szybko zostało sklejone
Pod koniec pierwszej połowy “Koguty” przejęły inicjatywę. Z każdą minutą stwarzali coraz to groźniejsze sytuacje, a jedna z nich zakończyła się podyktowaniem rzutu karnego. W 42. minucie Brennan Johnson po kontakcie z Andre padł na ziemię i sędzia Chris Kavanagh bez zawahania wskazał na 11. metr.
Do wykonania jedenastki podszedł Heung-Min Son, który… spudłował. Jorge Sa wspaniale wyczuł zamiary napastnika Suprs i obronił strzał Koreańczyka.
Kiedy już wszyscy myśleli, że w pierwsza połowa nie przyniesie nam już nic ciekaweg, to sprawy w swoje ręce wziął Johnson. W 48. minucie Dejanowi Kulusevskiemu udało się wparować w pole karne i znakomitym podaniem znalazł on 23-letniego Anglika, któremu udało się pokonać bramkarza “Wilków”. Dzięki temu gospodarze mogli w lepszych nastrojach schodzić do szatni.
Londyński szpital
W przerwie trener Vitor Pereira zdecydował się na dwie zmiany, z boiska zeszli Jean-Ricner Bellegarde oraz Matheus Cunha. Niespodzianką była zmiana Brazylijczyka, jednak wszystko zostało wyjaśnione przez realizatora spotkania. Cunha siedział na ławce z opatrunkiem owiniętym na nodze, co świadczy o kontuzji najlepszego strzelca Wolves w tym sezonie.
Od początku drugiej połowy Tottenham nie przestał atakować. Niestety, podczas akcji przeprowadzonej w 48. minucie bez kontaktu z rywalem na murawę padł Destiny Udogie. Po paru minutach oczywiste było, że Włoch nie będzie w stanie kontynuować gry i trener Postecoglu zdecydował się na jego miejsce wprowadzić Sergio Reguliona. Parę minut później podczas skoku ucierpiał Nelson Semedo, na szczęście był on w stanie kontynuować grę. Nie był to niestety koniec przykrych informacji. W 67. minucie zmuszony do opuszczenia boiska został Andre.
Żelazna defensywa
W drugiej części spotkania na pierwszy plan oprócz kontuzji wyszły formacje defensywne obu drużyn. Praktycznie żadna z sytuacji wykreowanych w drugiej połowie nie mogła być nazwana “stuprocentową” przez idealną grę w defensywie gospodarzy, jak i gości.
W 78. minucie Dominic Solanke mógł zamknąć ten mecz, jednak nie był w stanie dołożyć nogi do świetnego podania od Timo Wernera.
Trzęsienie ziemi w końcówce
Zawsze trzeba grać do końca. Przekonali się o tym kibice i piłkarze Tottenhamu. Nie udało się bowiem gospodarzom przerwać passy czterech spotkań bez wygranej przed własną publicznością. W 87. minucie do prostopadłej piłki posłanej przed Pedro Porro dopadł Jorgen Strand Larsen, który niesamowitym strzałem pod poprzeczkę pokonał Forstera.
Dzięki temu Wolves opuszcza Tottenham Hotspur Stadium z cennym punktem, który może bardzo pomóc w dłuższej perspektywie czasu. “Koguty” zaś notują piąty mecz bez wygranej z rzędu na własnym terenie i wydaje się, że dni australijskiego szkoleniowca w Londynie są policzone.
TOTTENHAM – WOLVERHAMPTON 2:2 (2:1)
12’ Bentancur, 45+3 Johnson – 7′ Hwang, 87’ Larsen
Ale było widowisko… Nie oglądałem, ale z tego co czytam było ciekawie
Szkoda tego karniaka
dałbym trenerowi czas, spokojnie 😉