
Fot. Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław nie pomógł sobie w walce o utrzymanie, podopieczni Ante Simundzy w poniedziałkowy wieczór ulegli Piastowi Gliwice 1:3. Początek przywrócił demony z jesieni, wynik otworzył Jorge Felix. Gdy wydawało się, że to fatalna wieść, absurdalnego samobója strzelił Yehor Matsenko. Eksperyment z Ukraińcem w środku defensywy zakończył się kompromitacją. Przed przerwą kontakt dał Jakub Świerczok. Nokautu dokonał Andreas Katsantonis, Cypryjczyk odebrał tlen gospodarzom. WKS zbliżył się do pierwszej ligi, po dziewiętnastu meczach wicemistrz uzbierał zaledwie dziesięć oczek.
Zacznijmy od tego, że plan na mecz posypał się Aleksandarowi Vukovicowi, bo desygnowany do pierwszego składu Maciej Rosołek wyleciał z kontuzją. W pierwszym składzie zobaczyliśmy więc Andreasa Katsantonisa.
Zerwanie z marazmem
Zima we Wrocławiu stała pod znakiem prób naprawienia grzechów z jesieni, zatrudniono uznanego szkoleniowca, pozyskano trzech zawodników. Od pierwszej minuty wystąpił tylko Marc Llilnares, Assad Al Hamlawi rozpoczął na ławce, a sprowadzony wczoraj Jose Pozo znalazł się poza kadrą meczową. WKS potrzebował trzech punktów, inny rezultat już u zarania wiosennej gry niebywale utrudniłby walkę o ligowy byt.
Trener Ante Simundza zaskoczył zestawieniem linii obrony, środek stworzyli Serafin Szota i Yehor Metaenko. Szansę w tym bloku otrzymał także młodzieżowiec, Łukasz Gerstenstein. Ofensywną rolę z prawej strony otrzymał Mateusz Żukowski. Kibice mieli nadzieję, ten stan nie potrwał długo…
Wzmocniona ekipa
Piast Gliwice również mierzył się że sporymi problemami, pod koniec ubiegłego roku walczył z czasem w kwestii zadłużenia. Ostatecznie udało się uzyskać wsparcie od miasta, postawiono także na wynik sportowy. W tym celu sprowadzono uznanych piłkarzy – do drużyny Aleksandara Vukovica trafili Akim Zedadka i Erik Jirka. Nowi piłkarze zagrali od początku, na ławce usiadł Damian Kądzior. Sytuacja Arkadiusza Pyrki stała się niepewna, piłkarza zabrakło w kadrze meczowej.
Goście także nie zaliczyli rundy jesiennej do udanej, niejako włączyli się do walki o utrzymanie. Kluczowy wpływ miały odejścia Ariela Mosóra i Michaela Ameyawa. Przed pierwszym gwizdkiem przewaga nad kreską wynosiła zaledwie trzy oczka.
Nowe rozwiązanie, stary efekt
Mecz rozpoczął się od nerwowych prób rozgrania Śląska, Lilnares pełnił wówczas rolę defensywnego pomocnika. Piast próbował zagrażać dłuższym podaniem, stworzył sobie kilka sytuacji.
Rok się zmienił, pewne postawy pozostały. Końcówka pierwszego kwadransa przyniosła we Wrocławiu kolejny zawód, goście ponowili próbę. Tym razem okazała się ona skuteczna, do siatki trafił Jorge Felix.
Dysproporcja została brutalnie ukazana, asystę zaliczył nowy gracz Piasta, Jirka wykazywał sporą aktywność. Z kolei krycie zgubił Marc Llilnares – bohater zimowego transferu WKS-u.
WKS ruszył po odpowiedź, zagroził po rzucie rożnym. Chwilę później gospodarze mieli fenomenalną szansę, w kontrataku dysponowali przewagą liczebną. Akcja została zaprzepaszczona w sposób koncertowy, nieczysto w piłkę trafił Jakub Świerczok.
Karykatura
Śląsk nie odpuszczał, ataki przebiegały prawą flanką. Dogrania Żukowskiego były jednak niecelne. Drużyna z Wrocławia postanowiła dokonać tego, w czym stała się mistrzem – autodestrukcji. Matsenko podał do Rafała Leszczyńskiego, bramkarz nie zdołał przyjąć piłki i ta wpadła do siatki.
Stan murawy był bardzo przeciętny, w mojej opinii ten fakt wyłącznie potęguje poziom absurdu. Obrońca powinien być świadomy ryzyka, które niosło za sobą zagranie w światło bramki. Kibice WKS-u w pokaźnej liczbie byli wściekli, dramat rozegrał się szybciej, niż ktokolwiek przewidywał.
Sygnał do walki
Końcówka pierwszej części przyniosła przełamanie, wicemistrz złapał kontakt. Aktywny Żukowski dograł na głowę Świerczoka. Napastnik świetnym strzałem pokonał Frantiska Placha. Trybuna dopingująca za bramką zareagowała bardzo doniośle, wiara została przywrócona.
Bramka do szatni miała napędzić WKS w drugiej połowie, od początku podopieczni Simundzy stwarzali zagrożenie. Piast zagrażał sporadycznie, mimo tego do sporego wysiłku zmuszony został Leszczyński. Gorąco zrobiło się po kolejnej centrze Żukowskiego, piłkarz zaliczył świetne spotkanie.
Trenerzy dokonali zmian, przeciętego Sylvestra Jaspera zmienił Arnau Ortiz. Obie drużyny stwarzały sobie okazje, w 70. minucie groźny strzał Felixa wyłapał Leszczyński. Chwilę później z woleja chybił Piotr Samiec-Talar.
Gwóźdź do trumny
Ante Simundza wprowadził drugiego napastnika, około dwudziestu minut otrzymał nowy gracz WKS-u – Al Hamlawi. W zagraniach gospodarzy brakowało jednak precyzji, próbowali zagrażać po dośrodkowaniach. Przyzwoite wejście zaliczył Tudor Baluta, rumuński pomocnik wygrywał trudne pojedynki.
W 80. minucie w polu karnym padł Ortiz, sędzia zdecydował jednak o wcześniejszym faulu Świerczoka. Śląsk grał niedbale, kilka minut później goście zadali ostatni cios. Bramkę na 3:1 strzelił Andreas Katsantonis, trafienie cypryjskiego zawodnika odebrało wiarę na Tarczyński Arenie. Mecz zakończył się zwycięstwem gości, piłkarze Śląska zostali pożegnani doniosłym gwizdem.
Kryminał
Śląsk zrobił najgorszą rzecz, jaką mógł. Porażka na własne życzenie w pierwszym meczu może wpłynąć negatywnie na nastawienie do kolejnych rywalizacji. Sygnał płynący z pierwszej części był bardzo niepokojący, zamiast optymizmu był bezdenny marazm. Uwagę zwracała murawa, stan placu gry pozostawiał wiele do życzenia. Pomysł z Matsenką w linii obrony nie wypalił, kolejny raz bezpośrednio zawinił przy bramce. Druga część przypominała mecze z końcówki poprzedniej rundy, WKS docierał do trzeciej tercji, następnie próbował zagrozić schematycznym dograniem. Wizja konkurencyjnej walki o ligowy byt stała się niemalże niemożliwa.
Śląsk oczywiście pozostał na samym dnie tabeli, wicemistrz uzbierał zaledwie dziesięć oczek. W kolejnej serii gier WKS wybierze się do Radomia na starcie z Radomiakiem, to kolejny istotny bój.
Krok naprzód
Goście bezwzględnie wykorzystali błędy Śląska, sami przygotowali określony plan. Byli konsekwentni, od początku realizowali założenia. Pozytywnie zaprezentował się nowy skrzydłowy – Erik Jirka.
Piast awansował na dziesiąte miejsce w tabeli, podwoił przewagę nad Koroną Kielce, która otwiera strefę spadkową. W kolejnej kolejce do Gliwic przyjedzie Legia Warszawa, pierwszy gwizdek w sobotę o 20:15.
ŚLĄSK WROCŁAW – PIAST GLIWICE 1:3 (1:2)
44’ Świerczok – 14’ Felix, 25’ Matsenko (sam.), 85’ Katsantonis