
Fot. Widzew Łódź
Jako obserwator Ekstraklasy, który patrzy z zewnątrz na Widzew Łódź, śmiało mogę śmiało stwierdzić jedno – ambicje a realia RTS-u to dwie różne bajki. Dziś Widzew rozstał się z Danielem Myśliwcem, co moim zdaniem było trudnym, acz jedynym słusznym wyborem.
Myśliwiec objął Widzew we wrześniu 2023 roku, kiedy zastąpił wówczas Janusza Niedźwiedzia. Widzew za czasów obecnego trenera Stali Mielec grał efektowną, choć trochę zbyt ryzykowną piłkę. Tracił dużo bramek, był bardzo niestabilny. Przede wszystkim jednak pojawiały się głosy, że Niedźwiedź stracił panowanie nad szatnią i nie mógł znaleźć wspólnego języka z zagranicznymi piłkarzami.
Brak odpowiedniej komunikacji
Przyjście Myśliwca przewietrzyło szatnię, RTS zaczął wyglądać bardzo solidnie, a nowy trener oczarował wszystkich sympatyków pomysłem na piłkę. Plan był prosty – przed własną publicznością Widzew miał być agresywny, grać wysoko i niezależnie od klasy rywala rozgrywać piłkę od tyłu, dominować i narzucać swoje warunki.
Mam wrażenie, że Myśliwiec sam sobie nałożył kajdany, konsekwentnie brnąc w plan, który zaproponował półtora roku temu. Tamten Widzew miał zdecydowanie więcej jakości, do dyspozycji ówczesny opiekun RTS-u miał chociażby nieobecnych już Jordiego Sancheza, Imada Rondica, Andrejsa Ciganiksa, Patryka Stępińskiego czy Antoniego Klimka.
W ciągu tych kilkunastu miesięcy zmieniło się wiele w kadrze, natomiast z piłkarzy, którzy pozostali żaden nie prezentuje odpowiedniej formy. Cieniem samego siebie jest Mateusz Żyro, do kadry wrócił Marek Hanousek, który od września do listopada był poza kadrą. Podobnie sprawa ma się z Franem Alvarezem czy Luisem Silvą. Niby ci sami zawodnicy, ale nie przypominają siebie sprzed roku.
Trzeba znów wrócić do taktyki – być może Myśliwiec powinien reagować i być bardziej elastyczny, dostosowując swój plan do możliwości zespołu, a nie na siłę starać się wdrażać coś, co nie funkcjonuje. I tak można wskazać chociażby rozgrywanie od bramki, na które tak mocno Myśliwiec nalegał, wobec którego nawet Rafał Gikiewicz nie miał przekonania.
– Jak popatrzymy na wszystkie mecze, to tak łatwo, jak nam strzelić bramkę, to wydaje mi się, że żadnemu zespołowi w lidze nie jest łatwo na ten moment. Nie chcę mówić tutaj o zespole, o kolegach. Po takim meczu ja jestem fatalny, tak się czuję. Żal mi kibiców, ale wydaje mi się, że coś musi wybuchnąć, coś musi się zdarzyć, bo tak prezentując się u siebie, czy na wyjazdach no nie przystoi Widzewowi, nie przystoi nam wszystkim jako zawodnikom, bo to my gramy. Powiedziałem trenerowi znowu, wymyśla plan, może być ten plan inny, ale jeżeli piłka podskakuje. Druga sytuacja, skaczesz, dotykasz ręką, masz 2:0. Trzecia bramka znowu niedokładne podanie chyba znowu do Alvareza i Pogoń jakby nie robiąc nic, wychodzi Koulouris sam na sam – mówił bramkarz RTS-u po ostatniej porażce z Pogonią Szczecin (0:4).

Bośniacka telenowela
W poszukiwaniu winnego, najłatwiej wskazać Daniela Myśliwca. Sam były już szkoleniowiec ekipy z Łodzi po porażce ze Śląskiem Wrocław (0:3) mówił, że on za wszystko bierze odpowiedzialność. Bardzo dobrze, że nie wyparł się tego, jednak kibicom poza tego typu deklaracjami zależy na reakcji i poprawie. Tymczasem tydzień później Widzew nie dość, że się nie poprawił, to przegrał jeszcze wyżej…
Bez dwóch zdań Widzew nie ma napastnika. I niezależnie co mówilibyśmy o kadrze, czy jest słaba czy bardzo słaba, to fakt, że brakuje w zespole z Łodzi „dziewiątki” jest niepodważalny. Latem z klubem rozstał się Jordi Sanchez, w jego buty wszedł Imad Rondić. Tej dwójki już nie ma, na Bośniaku Widzew zarobił aż 1,5 mln euro, co jest świetnym wynikiem, biorąc pod uwagę fakt, że napastnikowi latem wygasał kontrakt.
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy… Imad Rondić odchodzi z Widzewa Łódź
Ze strony biznesowej – Widzew ubił kapitalny interes. Ze strony sportowej – należało mieć opracowany plan w przypadku sprzedaży Bośniaka i szybko ściągnąć kogoś na jego miejsce. Jaka była reakcja pionu sportowego Widzewa? Pozyskano trzech zawodników (Polydefkis Volanakis, Peter Therkildsen i Lubomir Tupta). Czy dadzą jakość na dłuższą metę i pomogą (w walce o utrzymanie)? Ciężko obecnie stwierdzić, gołym okiem jednak widać, że wyrwa z przodu po odejściu Rondica jest potężna i dzisiejszy Widzew nie jest w stanie straszyć rywala.
Sen o Wielkim Widzewie
Trzeba też zadać sobie zasadne pytanie – o co Widzew chce grać i co Widzew może grać? Futbol jest tak skonstruowany, że dla kibiców nie jest sprawą nadrzędną, że RTS doskonale bilansuje zyski i straty i jest prowadzony z finansowego punktu widzenia wzorcowo. Swoją drogą wkrótce nadejdą duże zmiany w klubie, udziałowcem RTS-u ma bowiem zostać Robert Dobrzycki, który przed tygodniem zadeklarował chęć nabycia akcji klubu.
Dobrzycki kilka dni później poinformował, że jeszcze do finalizacji rozmów nie doszło, ale bardzo chce się zaangażować.
I może to będzie światełko w tunelu dla kibiców Widzewa, którzy marzą o europejskich pucharach i nie podpisują się pod średniactwem? Oczywiście dyskusja dotyczy dopiero sezonu 2025/26, bo trudno sobie wyobrazić, że w tym sezonie klub z Łodzi zagra o coś więcej, niż tylko o utrzymanie.
Z kolei w przyszłym sezonie? Z rozsądnym trenerem i odpowiednim planem i po rewolucji kadrowej Widzew ma szansę być niespodzianką Ekstraklasy i chociaż spróbować powalczyć o coś więcej. Moim zdaniem z Danielem Myśliwcem ten projekt nie miał przyszłości i chyliłby się ku upadkowi. Oczywiście, 100% winy nie leży w trenerze, natomiast jestem przekonany, że klub z Łodzi potrzebuje przewietrzenia, innego spojrzenia. Tego samego zjawiska, które miało miejsce we wrześniu 2023 roku.