
Fot. Girona, Grafika: Własna
Gdyby Girona miała tyle punktów co rok temu, byłaby liderem LaLiga. Drużyna z Katalonii stała się wówczas absolutną rewelacją, zajęła ostatecznie trzecie miejsce i awansowała do Ligi Mistrzów. Jak podopieczni Michela radzą sobie w tym sezonie?
Letnie okienko przyniosło rewolucję kadrową, odeszło aż siedmiu zawodników z wyjściowej jedenastki. Ich następcy wydawali się bardzo obiecujący, obecna kampania jednak brutalnie zweryfikowała ekipę z Estadi Montilivi. Zapraszam na opowieść o romantycznym sezonie 2023/24 i jego konsekwencjach.
Czerwona kolejka! Primera Résumation #1
Nieznane siły?
Początek sezonu 2023/24 stał pod znakiem dwóch nazw własnych: Jude Bellingham i Girona FC. Anglik latem 2023 roku trafił do Realu i strzelał bramki niemal w każdym meczu, trafił na usta wszystkich obserwatorów. Z drugiego szeregu wyłoniła się jednak ekipa, która awansowała do LaLiga rok wcześniej.
Nie była to drużyna, która cieszyła się stabilną pozycją w najwyższej klasie rozgrywkowej, kilka lat wcześniej zagrała po raz pierwszy w historii w elicie. Warto przypomnieć kampanię 2017/18, beniaminek momentami bardzo imponował. Ostatecznie zajął dziesiątą pozycję, 21 bramek strzeli Christian Stuani. Urugwajczyk zapracował na powołanie na mistrzostwa świata, był rezerwowym Edinsona Cavaniego i Luisa Suareza.
Za jego plecami szalał Portu, duet z Montilivi niejako podbił rozgrywki. Girona rok później spadła, skrzydłowy trafił do Realu Sociedad.
Drużyna utknęła w Segunda, przegrała finał barażu w sezonie 2020/21 z Rayo Vallecano. Rok później podopieczni Michela dopięli swego, zdołali awansować, pokonując Teneryfę (3:1). Sezon w roli beniaminka był obiecujący, w roli napastnika grywał Taty Casetellanos. Argentyńczyk zasłynął ze spotkania przeciwko Realowi, w którym strzelił cztery bramki.
Walka o tytuł
We wrześniu 2023 roku na ustach optymistycznych kibiców zaczęło pojawiać się słowo, którego na Montilivi nie słyszano nigdy – mistrzostwo. Po sześciu kolejkach drużyna Michela była bardzo konkurencyjna, Real przegrał w fatalnym stylu z Atletico Madryt (1:3). Sprawiło to, że Girona przesunęła się na pozycję lidera, miała jednak tyle samo punktów, co FC Barcelona.
Największe wrażenie robił jednak styl, podopieczni Michela grali z polotem, kultywowali piękno rozgrywania piłki. Był to rzecz jasna model nieco naiwny, tracili przez to bowiem sporo bramek. Ofensywa była jednak bardzo silna, duet Artem Dovbyk – Victor Tsygankov gwarantował wiele trafień.
W siódmej kolejce Blaugrana zremisowała na Majorce, Girona została samodzielnym liderem. W tej roli przyjęła Real Madryt, który stał się jej bolesnym kamieniem w bucie. „Królewscy” w dwumeczu dwukrotnie znokautowali podopiecznych Michela, najpierw 3:0, na Bernabeu było 4:0.
Piłkarze Girony stanowili monolit, który rozpadał się tylko w meczach z późniejszym mistrzem Hiszpanii. Rewanż pozbawił wszelkich marzeń o tytule, Yan Couto popłakał się po starciu z Viniciusem.
Brazylijski obrońca mimo tego rozgrywał świetny sezon, imponował przede wszystkim w ofensywie. Warto wskazać, że boczni defensorzy grali w sposób niebywale specyficzny. Na lewej stronie występował piłkarz, który do tej pory reprezentuje barwy Girony, Miguel Gutierrez, który był wówczas najbardziej apozycyjnym piłkarzem, który biegał po boiskach LaLiga. W trakcie spotkania często wcielał się w rolę ofensywnego pomocnika. Prawa do tego zawodnika ma także Real Madryt, wydaje się, że w przyszłym sezonie zagra w barwach „Królewskich”.
Zupełne przeciwieństwo wobec starć z drużyną z Madrytu stanowiły konfrontacje z FC Barceloną. Girona w obu meczach wygrała, za każdym razem padał wynik 4:2. Były to spotkania szalone, przede wszystkim majowy rewanż na Montilivi. Długo wydawało się, że gospodarze byli w sytuacji trudnej, na ratunek ruszył a jakże… Portu. Hiszpan popisał się genialnym strzałem z powietrza, kompletnie rozbił nastawienie przeciwnika.

Bywały momenty bardzo trudne, przydarzały się porażki z Majorką czy Getafe. Drużyna zawsze imponowała jednak siłą mentalności, wybitnie pokazał to mecz na początku stycznia 2024 roku z Atletico. Po 39. minutach było już 3:1, ponownie zobaczyliśmy ofensywne szaleństwo. Podopieczni Diego Simeone zdołali się podnieść, doprowadzili do wyrównania. Trzy bramki strzelił wówczas Alvaro Morata, po trafieniu na 3:3 wydawało się, że gospodarze się nie podniosą. W doliczonym czasie gry objawił się kolejny, nieoczywisty bohater. Piłkę do bramki Jana Oblaka skierował Ivan Martin, to było kapitalne trafienie.
Michel przez cały sezon racjonalizował cel, w pewnym momencie stał się nim awans do Ligi Mistrzów. Został zrealizowany bardzo pewnie, do ostatnich kolejek Girona walczyła o wicemistrzostwo. Ostatecznie zajęła 3. miejsce.
Rozbiory
Pewnym było, że po rewelacyjnej kampanii wielu graczy odejdzie. Z klubem pożegnał się Savinho, który w obrębie City Football Group wrócił do Troyes. Brazylijczyk nie rozegrał w barwach francuskiej ekipy ani jednego spotkania, mimo tego odszedł do Manchesteru City za 25 milionów euro. Aktualnie wyróżnia się na bladym tle w ekipie Pepa Guardioli.
Królem strzelców został Artem Dovbyk, Ukrainiec wywalczył Trofeo Pichichi w ostatniej serii gier. Girona rozbiła karykaturalną Granadę aż 7:0, snajper strzelił trzy gole, dzięki którym na finiszu wyprzedził Alexandra Sorlotha. Został powołany na mistrzostwa Europy, niestety potwornie rozczarował. Przeniósł się po sezonie do Romy, miewał tam spore trudności, w końcówce roku zaliczył lepszy okres. W obecnej kampanii strzelił 13 bramek.
Wydawało się, że podobny los spotka Bayer Leverkusen. Niemiecka drużyna była w minionej kampanii równie rewelacyjna, na BayArenie pozostali jednak kluczowi piłkarze. Dołączył do nich Aleix Garcia, jeden z najbardziej niedocenianych hiszpańskich piłkarzy. Do Bundesligi powędrował także Yan Couto, Brazylijczyk trafił do Borussii Dortmund.
Zasypywanie braków
W drużynie pozostał Michel, szkoleniowiec w sezonie 2023/24 dokonał cudu. Nieoczywistych piłkarzy, który miewali spore problemy odmienił w czołowe postaci LaLiga. Mówi się, że jego dyskusja z Guardiolą wygląda tak, że po kilku minutach mało który obserwator potrafi zrozumieć przekaz poszczególnych wypowiedzi.
Ponownie do klubu trafili zawodnicy, którzy mieli stać się gwiazdami. Najbardziej obiecujący był Bryan Gil, skrzydłowy trafił do LaLiga po nieudanym podboju Premier League. Miewał przebłyski w obecnej kampanii, w ogólnym ujęciu niestety rozczarował. Podobną narrację można zastosować w kontekście Donny’ego van de Beeka. Wrażenie u zarania robili także młodzi pikarze, jak Yaser Asprilla i Gabriel Misehouy. Ostatni zagrał na razie w ledwie ośmiu meczach, wykazuje jednak olbrzymi potencjał.
Pozycja napastnika stała się niejako przeklęta. Arnaut Danjuma, Abel Ruiz i Bojan Miovski w żadnym stopniu nie pokryli wakatu po odejściu Dovbyka. Najlepiej obrazuje to fakt, że najlepszym strzelcem w tej roli pozostaje… 38-letni Cristhian Stuani.
Najlepiej w drużynie odnalazł się Ladislav Krejci, czeski stoper zaimponował widowiskowymi interwencjami w meczu z PSG czy obu starciach z Realem Madryt. Jest najlepszym zawodnikiem w drużynie, która zaliczyła spory zjazd.
Sen
Estadi Montilivi musiało zostać dostosowane do wymogów Ligi Mistrzów. Prace udało się zakończyć na czas, w drugiej kolejce europejska elita zawitała na malutki obiekt pod Barceloną. Zgodnie z obietnicą, opaskę kapitana w starciu z Feyenoordem (2:3) ubrał Stuani.
Przygoda zakończyła się jednak już po fazie ligowej, co było do przewidzenia. Girona przegrała siedem meczów, pokonała jedynie słabiutki Slovan Bratysława 2:0. Na Montilivi zawitały jednak angielskie marki: Liverpool i Arsenal. Podopieczni Michela grali także na Parc de Princes czy San Siro.
Kampania europejska odbiła się czkawką na występy w LaLiga, początek sezonu był bardzo trudny. W końcówce listopada nastąpiło pewne przebudzenie, przyszły trzy zwycięstwa z rzędu.
U zarania grudnia Girona pożegnała się z Pucharem Króla. Odpadła po rzutach karnych w kompromitującym stylu z Unión Deportiva Logroñés. Rywal występuje na codzień w czwartej lidze, mierzy się w niej m.in. z trzecią drużyną Realu Sociedad.
Od tego momentu nastąpiła niemal kompletna zapaść, na czternaście meczów Girona przegrała aż jedenaście. Wygrała tylko z Las Palmas (2:1) oraz drużynami zamykającymi stawkę: Deportivo Alaves (1:0) i Realem Valladolid (3:0).
Deklasacja w Katalonii. Girona przerywa serię meczów bez wygranej
W zimowym oknie do klubu z Montilivi trafił Arthur Melo, zawodnik w ciągu rundy jesiennej nie zagrał w Juventusie ani minuty.
Katastrofa
Girona przybrała obraz ligowego średniaka, spadek jest jednak raczej mało realny. Z uwagi na grę w Lidze Mistrzów pojawił się spory natłok spotkań, Michel stracił możliwość rozwoju zawodników podczas jednostek treningowych w ciągu tygodnia. Sukces z kampanii 2023/24 został oparty na eksplozji nieoczywistych graczy, co nakreśliłem wyżej. Dovbyk trafiał na Montilivi z rodzimego Dnipro, wcześniej próbował podbić ligę duńską. Zupełnie odbił się od Midtjylland, trafił do Sonderjyske. W ciągu trzech lat za granicą strzelił ledwie pięć bramek, wrócił na Ukrainę. Po kilku sezonach wyjechał ponownie, dopiero wtedy stał się gwiazdą w Gironie. Wobec nowych piłkarzy zabrakło tego procesu, Michel wydaje się ekspertem w kwestii piłkarskiego treningu i codziennej pracy. Być może dzięki poluzowaniu kalendarza do końca kampanii uda się poczynić progres w tabeli.
Problem jest niemal wszechobecny, najbardziej niepokojący jest zjazd formy piłkarzy, którzy rok temu zachwycali. Paulo Gazzaniga w znaczącym stopniu przyczynił się do brązowego medalu, w tym sezonie zrobił gigantyczny krok w tył. Popełnił wiele prostych błędów, najbardziej symboliczną stała się potworna pomyłka w meczu z PSG. (0:1).
David Lopez niezmiennie miewał problemy z dynamiką, w ostatnich meczach osiągnął jednak apogeum marazmu i stateczności. Ivan Martin kompletnie przygasł, Oriol Romeu po powrocie z FC Barcelony nie przypomina siebie sprzed lat, gdy był podporą drużyny Michela.
Remontada Sevilli! Girona wypuszcza punkty na Montilivi
Nazwisko Yangela Herrery było w sezonie 2023/24 odmieniane przez wszystkie przypadki, w obecnej kampanii miewał momenty nadziei. Przeszkodziła mu jednak kontuzja, podobnie sytuacja wygląda w przypadku Victora Tsygankova.
W gronie wyróżniających się graczy obok Krejciego można dopisać Miguela Gutierreza, dziwię się, że nie trafił do Realu w ciągu ostatnich dwóch okienek.
Michel próbował zachować widowiskowy styl, niezmiennie wychodził z założenia, że futbol winien być sportem pięknym. Radykalna odmiana przyszła dopiero ostatnio, na Bernabeu Girona jednorazowo porzuciła swoją tożsamość. Postawiła na murowanie bramki, przynosiło to efekty do momentu, w którym Luka Modrić odpiął wtyczkę z prądem strzałem z powietrza.
Resumen
Girona przegrała z Realem Madryt 0:2, podopieczni Carlo Ancelottiego zrównali się punktami z FC Barceloną. Blaugrana wygrała dzień wcześniej takim samym stosunkiem bramek z UD Las Palmas. Atletico Madryt rozbiło na Mestalla Valencię (0:3), sprawiło to, że czołowa trójka zachowała status quo w tabeli.
Piękny gol Luki Modrica! Real Madryt doskoczył do lidera
Mało tego, wygrała czołowa piątka. Czwarty Athletic Bilbao rozniósł Real Valladolid aż 7:1. „Los Pucelanos” to na ten moment drużyna z Segunda, w ostatnich sześciu meczach straciła horrendalne 22 bramki, zawsze rzecz jasna przegrywała. Ronaldo próbuje sprzedać klub, na José Zorrilla co dwa tygodnie dochodzi do protestów na trybunach.
Villarreal skromnie pokonał Rayo Vallecano, podopieczni Inigo Pereza przegrali ostatnie dwa mecze. Wcześniej porażka zdarzyła się im pierwszego dnia grudnia, mimo słabszego okresu zachowali 6. miejsce.
Antony ponownie o sobie przypomniał, w meczu z Gefafe (2:1) zrobił dwie fantastyczne rzeczy. Zaliczył fantastyczną asystę przy golu Isco, który popisał się dubletem. Dał także fanatyczny przykład tego, kiedy sędzia powinien wyciągać czerwoną kartkę. Wpadł z impetem w Juana Iglesiasa, w efekcie doszło do przepychanki.
Brazylijczyk wykluczył się z prestiżowego spotkania na Benito Villamarin z Realem Madryt, niebywała jest jego przygoda na półwyspie Iberyjskim.
W tym tygodniu czekają nas także starcia w ramach Pucharu Króla. Barca już dziś zagra z Atletico, Real Madryt wybierze się do San Sebastian na rywalizację z Realem Sociedad. To będą pierwsze mecze półfinałowe, na początku kwietnia obędą się rewanże.