
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Jagiellonia Białystok zasłużenie pokonała GKS Katowice 1:0 w meczu 23. kolejki Ekstraklasy. Ekipa trenera Adriana Siemieńca przez większość spotkania dominowała na boisku i mogła, a nawet powinna wygrać wyżej. Dla zespołu z Katowic jest to już druga porażka ligowa z rzędu. Jedyną bramkę strzelił wielki nieobecny, czyli Taras Romanczuk, który zagrał dziś w pierwszym składzie po kilkumiesięcznej przerwie.
Podopieczni trenera Adriana Siemieńca była zdecydowanym faworytem dzisiejszego spotkania, pomimo porażki z GKS-em w rundzie jesiennej, gdzie drużyna trenera Góraka sprawiła niespodziankę, pokonując mistrzów Polski 3:1.
Jagiellonia zdominowała pierwszą połowę
Początek spotkanie był dość wyrównany. Żadna z drużyn nie potrafiła zaznaczyć swojej przewagi w pierwszych minutach gry. Jednak to „Jaga” zaczęła przyspieszać tempo, lecz brak było konkretów. Momentami „kotłowało” się pod bramką Dawida Kudły, ale strzały graczy Jagiellonii były blokowane przez defensorów GKS-u albo brakowało po prostu celności.
Ciekawie zrobiło się w 30. minucie meczu. Z szybką kontrą wyszła „Duma Podlasia” i po zamieszaniu w polu karnym GKS-u, po rykoszecie uderzył Jesus Imaz, a piłka obiła poprzczkę i wyszła na rzut rożny. Sporo szczęścia miała GieKSa w tej sytuacji, gdyż powtórki wykazały, iż piłka musnęła ramię Marcina Wasielewskiego, lecz sędziowie uznali, że rzut karny się „Jadze” nie należał.
W 36. minucie gry po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka poleciała w okolice linii bramkowej GKS-u, a tam piłka odbiła się od stopy Martena Kuuska, a Taras Romańczuk z dwóch metrów wpakował głową piłkę do siatki. „Jaga” zasłużenie objęła prowadzenie. Już kilka minut później groźnie uderzył Afimico Pululu, ale na posterunku był Kudła.
Warto docenić postawę Romanczuka, którego bardzo długo nie oglądaliśmy w szerszym wymiarze. Ostatni raz od początku kapitan „Jagi” zagrał w spotkaniu z Molde, wygranym przez zespół trenera Adriana Siemieńca 3:0. Jeśli jednak chodzi o mecze ligowe, to ostatni raz Romanczuk zagrał w pierwszym składzie z Górnikiem Zabrze (2:0) na początku listopada.
Bardziej wyrównany obraz gry w drugiej odsłonie
Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej. To „Duma Podlasia” dyktowała tempo gry, momentami zamykając ekipę GieKSy na własnej połowie. W 55. minucie w końcu zaatakował GKS. Z dystansu minimalnie niecelnie uderzył Filip Szymczak. „Jaga” odpowiedziała uderzeniem Villara, jednak było ono zbyt lekkie, by zaskoczyć dobrze ustawionego Dawida Kudłę. Po chwili na trybunach rozpoczął się istny festiwal bluzgów skierowany w stronę sędziego Szymona Marciniaka, który był sędzią VAR w pamiętnym ćwierćfinale Pucharu Polski pomiędzy Jagiellonią a Legią.
Do głosu powoli zaczęła dochodzić ekipa z Katowic. Najpierw groźnie głową uderzył Dawid Drachal, a Abramowicz z największym trudem wybronił jego strzał. Chwilę później Borja Galan znakomicie wypatrzył w polu karnym Filipa Szymczaka, lecz ten skiksował. GKS Katowice nie poddawał się i momentami przejmował inicjatywę na boisku.
Mecz zdecydowanie tracił na intensywności i stał się bardzo wyrównany, a gra głównie toczyła się w środkowej części boiska. W 81. minucie znakomicie z szesnastki uderzył Darko Churlinov, ale piłka obiła poprzeczkę i wyleciała poza pole gry. Od tego momentu to ekipa gospodarzy ponownie przejęła inicjatywę. W 88. minucie padł gol dla GKS Katowice, lecz przed strzałem Borjy Galana, Oskar Repka „staranował” w polu karnym Sławomira Abramowicza i gol słusznie nie został uznany. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i Jagiellonia zasłużenie pokonała GieKSę 1:0.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GKS KATOWICE 1:0 (1:0)
36′ Romańczuk
MVP meczu – Jesus Imaz