Piłka nożna w dużej części opiera się na finansach i nawet jeśli zgodzimy się ze słynnym hasłem, że „pieniądze nie grają”, to jednak pomagają wiele rzeczy w piłce przedstawić i na nich możemy się oprzeć w różnych analizach. Sprawdziłem, którzy piłkarze Ekstraklasy w ostatnim czasie zanotowali progres i regres w kontekście ich wycen rynkowych w oparciu o dane z portalu transfermarkt.
Zacznijmy od tego, że na wycenę piłkarza ma wpływ kilka czynników – od aktualnej formy i jego, i drużyny, przez wiek po długość kontraktu – zawodnicy, którym umowy się kończą zwyczajnie są warci mniej.
Oto czołówka zestawienia, a więc pięciu zawodników, których wycena transferowa wzrosła w ostatnich miesiącach:
- Antoni Kozubal (Lech Poznań), 2 000 000 euro (aktualna wartość), +1 350 000 euro (207%) (wzrost wyceny transferowej) – wysoka forma Kozubala bezpośrednio wpływa na wzrost jego rynkowej wartości. Pomocnik „Kolejorza” zagrał w tym sezonie we wszystkich trzynastu spotkaniach i w zasadzie nie wyobrażamy sobie dzisiejszego Lecha bez 20-latka w składzie. Piłkarz, który coraz mocniej puka do pierwszej reprezentacji Polski jest postacią fundamentalną w drużynie trenera Nielsa Frederiksena, doskonale współpracuje z Radosławem Murawskim i Afonso Sousą. Wypożyczenie w GKS-ie Katowice dało mu bardzo dużo, okrzepł i zbudowany wrócił do Lecha, w którym gra pierwsze skrzypce.
- Tomasz Pieńko (Zagłębie Lubin), 2 500 000 euro, +1 000 000 euro (67%) – napastnik „Miedziowych” jest innym piłkarzem za kadencji Marcina Włodarskiego niż to miało miejsce w erze Waldemara Fornalika. Pieńko strzelił dwa gole w swoich dwóch ostatnich ligowych spotkaniach – z Radomiakiem i Górnikiem. Były to trafienia kluczowe, ponieważ za każdym razem dawały Zagłębiu komplet punktów. Dobra końcówka rundy jesiennej i udana wiosna może oznaczać, że 11-krotny reprezentant młodzieżówki zapracuje na zagraniczny transfer.
- Alex Dogulas (Lech Poznań), 1 500 000 euro, +1 000 000 euro (200%) – nie tylko udane występy w klubie, ale i w kadrze, wywindowały Douglasa pod kątem wartości rynkowej, ale też w klasyfikacji środkowych obrońców naszej ligi. Stoper „Kolejorza” to zdecydowana topka jeśli idzie o stoperów w Ekstraklasie. Choć nie było to takie oczywiste, bo kiedy klub z Bułgarskiej go ściągał z nizin szwedzkiej ligi, to wątpliwości było sporo. Z marszu jednak wszedł do pierwszego składu, wywalczył sobie miejsce w jedenastce, na ławce posadził m.in. uczestnika Euro 2024, Bartosza Salamona i trafił do kadry. W ostatnim meczu w narodowych barwach doznał jednak urazu i nie jest obecnie do dyspozycji Nielsa Frederiksena.
- Otar Kakabadze (Cracovia), 1 500 000 euro, +900 000 euro (150%) – jeden z najlepszych wahadłowych w Ekstraklasie, który błyszczy nie tylko na polskich boiskach, ale i na poziomie międzynarodowym. To pewny punkt reprezentacji Gruzji, która była jednym z czarnych koni mistrzostw Europy w Niemczech, docierając do 1/8 finału. Wartość transferowa kapitana „Pasów” wzrosła z uwagi na dobre występy w kadrze i fakt, że niedawno przedłużył kontrakt z Cracovią – jego umowa obowiązuje bowiem do czerwca 2027 roku. Jeśli miałbym obstawiać, to wydaje mi się, że Kakabadze może zakończyć karierę w Cracovii.
- Gustav Berggren (Raków Częstochowa), 2 000 000 euro, +800 000 euro (67%) – latem mówiło się sporo, że szwedzki pomocnik Raków opuści i przeniesie się do MLS. Jak informowały Meczyki, mocno o niego zabiegał New York Red Bulls, natomiast te przenosiny zablokował Marek Papszun, który widział w pomocniku lidera swojego zespołu. I dobrze szkoleniowiec „Medalików” postąpił, bo rzeczywiście nie ma dzisiejszego Rakowa bez bardzo dobrze funkcjonującej drugiej linii w postaci Władysława Koczergina i właśnie Berggrena. Chociaż warto dodać, że 27-latkowi kończy się kontrakt wraz z końcem obecnego sezonu i nie wiadomo, czy Raków nie będzie chciał go sprzedać na pół roku przed końcem umowy. Oczywiście też jest szansa na przedłużenie wygasającego kontraktu, zwłaszcza, że Raków wygląda bardzo dobrze, a Berggren jest jednym z liderów zespołu spod Jasnej Góry.
Grafika: własna, oprac.: transfermarkt
Żeby nie było tak kolorowo, warto przedstawić piłkarzy, których wartość transferowa spadła, i to tak znacząco, że wypada o tym powiedzieć. Mówimy tutaj o zawodnikach, których forma jest daleka od ideału albo którzy mają niski potencjał sprzedażowy z uwagi na wiek. Oto lista:
- Jean Pierre-Nsame (Legia Warszawa), 2 000 000 euro (aktualna wartość), -800 000 euro (29%) (spadek wyceny transferowej) – ciężko powiedzieć coś więcej o nowym napastniku Legii. Ostatni mecz rozegrał miesiąc temu, z Pogonią (0:1 – red.). Strzelił co prawda dwa gole, jednego z Motorem, wcześniej trafił także z Caernarfon. Słabsza forma i utrata miejsca w składzie bezpośrednio przyczynia się na spadek wartości. Nie można zapominać także o wieku, ponieważ były król strzelców szwajcarskiej ligi ma na karku w końcu 31 lat.
- Ariel Mosór (Raków Częstochowa), 1 500 000 euro, -500 000 euro (25%) – to dość niezwykły spadek wartości; miałem wrażenie, że przenosiny Mosóra z Piasta do Rakowa tylko sprawią, że jego wartość się podniesie. Do tego 21-latek jest przecież podstawowym piłkarzem młodzieżówki i (mam taką nadzieję) znajduje się w kręgu zainteresowań Michała Probierza w kontekście pierwszej reprezentacji. Najpewniej za kilka miesięcy, wraz ze styczniową aktualizacją wycen transferowych, jego wartość poszybuje, ponieważ teraz jest ona, moim przynajmniej zdaniem, mocno niedoszacowana. Trzeba dodać, że obecnie gracz Rakowa jest kontuzjowany, nabawił się urazu stawu skokowego, jeszcze nie znana jest długość pauzy.
- Filip Szymczak (Lech Poznań), 1 500 000 euro, -500 000 euro (25%) – dobre występy przeplata słabszymi, ale trzeba przyznać, że napastnik Lecha ma bardzo niewdzięczną rolę. Nieważne, ile by się starał, to i tak ma marne szanse na regularną grę z racji na obecność Mikaela Ishaka, czyli kapitana i bezsprzecznie najlepszą dziewiątkę w Ekstraklasie. Musi więc Szymczak zadowolić się ogonami lub wykorzystywać momenty, gdy Szweda brakuje, tak jak to miało miejsce w spotkaniu ze Śląskiem, kiedy 22-latek zapisał trafienie, a jego gol dał „Kolejorzowi” trzy punkty. Żeby Szymczak znacząco się rozwinął (a co za tym idzie wzrosła jego wartość transferowa) musi poczekać, aż Ishak odejdzie z Lecha albo Niels Frederiksen wymyśli dla niego nową pozycję. Być może duński trener przemyśli zmianę koncepcji i grę na dwójkę napastników. Jeśli jednak idzie, (a idzie fantastycznie!), to chyba nie bardzo jest sens to zmieniać.
- Aleks Petkow (Śląsk Wrocław), 1 500 000 euro, -300 000 euro (17%) – twarz obecnego Śląska Wrocław. Był liderem w tamtej kampanii, miał bardzo duży udział w tym, że Śląsk Wrocław w sezonie 2023/24 stracił łącznie tylko 31 bramek. W tych rozgrywkach zespół Jacka Magiery stracił aż 17. Podobnie jak cały zespół, 25-letni Bułgar nie notuje dobrego czasu. Nie ma więc co się dziwić, że jego wycena spada na łeb na szyję.
- Michał Rakoczy (Cracovia), 1 200 000 euro, -300 000 euro (20%) – nie grasz, wyglądasz słabo, musisz się liczyć z tym, że twoja rynkowa wycena spada. Nie ma w tym żadnego zaskoczenia, zwłaszcza, że Rakoczy z tego sezonu to cień zawodnika, którego pamiętamy z zeszłych rozgrywek czy jeszcze wcześniej. Nie jest 22-latek beneficjentem zmiany trenerskiej, wypadł z łask Dawida Kroczka i obecnie najczęściej oglądamy go siedzącego na ławce Cracovii. Być może powinien poszukać minut na wypożyczeniu, bo zwyczajnie nie pasuje do koncepcji trenera „Pasów”. I znów, tak jak w przypadku Szymczka i Lecha, jeśli Cracovii idzie, a rzeczywiście drużyna wygląda bardzo dobrze, to trener nie szuka innych rozwiązań na siłę i bardzo rzadko korzysta z reprezentanta młodzieżówki. W tym sezonie Michał Rakoczy rozegrał łącznie dziewięć spotkań. Nie zanotował ani bramki, ani asysty.
Wśród wymienionych nazwisk chyba najbardziej zaskakuje obecność Ariela Mosóra czy Filipa Szymczaka. Przed jednym długa pauza, drugi z kolei będzie walczył o miejsce w składzie, ale też wydaje się, że będzie miał kłopot z regularnym graniem.
Z kolejną aktualizacją wrócę za kilka miesięcy, zobaczymy, jak zmieni się status wymienionych piłkarzy i kto dojdzie do tego zestawienia.
Fot. Lech Poznań / Przemysław Szyszka