
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Jagiellonia zdobywa na wyjeździe komplet oczek, który został wywalczony jedną bramką Mateusza Skrzypczaka. Widzew mimo pięknej gry nie zdołał przełamać obrony mistrza Polski i nadal czeka na swoje wiosenne przełamanie.
Natychmiastowe prowadzenie
Piłkarze Jagielloni pomimo towarzyszącego im jeszcze zmęczenia po czwartkowym meczu w Lidze Konferencji (z Cercle Brugge 3:0) weszli w mecz bardzo pewnie. Grając wysokim pressingiem i przeprowadzając kolejne akcie już na początku spotkania zyskali dwa rzuty wolne. To właśnie po drugim wolnym zdobyli gola, który otworzył wynik już w 8. minucie. Bardzo dobrze zachował się pod bramką RTS-u, Mateusz Skrzypczak, który nie dał szans Rafałowi Gikiewiczowi.
Szybko stracona bramka nie podcięła skrzydeł Widzewowi, który zaraz ruszył z groźną kontrą. Jednak obecny między słupkami Sławomir Abramowicz zachował zimną krew i nie pozwolił piłce wpaść do bramki.
Do końca pierwszej połowy niestety było nam dane obejrzeć jedynie kilka podobnych zrywów gospodarzy. Przez większość czasu to Jagiellonia kontrolowała grę i przeprowadzała kolejne ataki na bramkę Gikiewicza. Goście wielokrotnie stawali przed okazją na podwyższenie prowadzenia, jednak za każdym razem brakowało odpowiedniego wykończenia akcji.
Pasja, walka i zaangażowanie do końca. Tak grający Widzew w końcu zacznie punktować
Na drugą połowę gospodarze wyszli z określonym celem i ofensywnym nastawieniem. Dzięki temu w 55. minucie zyskali rzut wolny. Piłkę ustawioną zaledwie kilka metrów przed polem karnym „Widzewiacy” postanowili wykorzystać do oddania bezpośredniego strzału, który nieznacznie minął bramkę gości. Na tym jednak nie zakończyły się ataki łodzian. Zmotywowany by odrobić stratę Widzew grał znacznie odważniej niż w pierwszej połowie. Z czasem pod bramką Sławomira Abramowicza robiło się coraz goręcej.
Im dalej w drugą połowę, tym bardziej drużyny zamieniały się rolami w tym meczu. Grająca odważnie ofensywa Widzewa stwarzała coraz więcej groźnych akcji, a szczelny blok defensywny zatrzymywał wszystkie ataki gości, choć „Jaga” nie była już tak groźna, jak na początku spotkania.
Najgoręcej pod bramką Jagielloni zrobiło się w 82. minucie, kiedy to w przeciągu kilku sekund „Widzewiacy” zdołali obić zarówno poprzeczkę, jak i słupek. Gra gospodarzy stawała się coraz odważniejsza i efektowna, jednak niestety upływający czas sprzyjał drużynie trenera Adriana Siemieńca. Pomimo dołożenia wszelkich starań zawodnicy Widzewa nie zdołali odrobić straty, choć napierali do samego końca z całych sił.
Jagiellonia wywozi z Łodzi cenne trzy punkty, a Widzew nadal czeka na pierwsze wiosenne zwycięstwo. Kolejny mecz gospodarze rozegrają w sobotę, kiedy to podejmą katowicki GKS. Drużyna Adriana Siemieńca zaś już w najbliższy czwartek pojedzie do Brugii na rewanżowe starcie z ekipą Cerlce.
Walka o tytuł jest pasjonująca. Liderem tabeli pozostaje Lech z 50 punktami na koncie. Drugi jest Raków, który ma oczko mniej, a trzecia Jagiellonia z 48 punktami. Widzew z kolei jest wciąż na 13. miejscu, nad strefą spadkową zespół RTS ma cztery punkty przewagi.
WIDZEW ŁÓDŹ – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 0:1 (0:1)
8′ Skrzypczak