
Fot. Manchester United
Manchester United zremisował 1:1 z Arsenalem w klasyku Premier League. Ekipa Mikela Artety przeważała w tym spotkaniu, jednak to gracze gospodarzy częściej zagrażali bramce Davida Rayi. Podział punktów wydaje się być sprawiedliwym wynikiem, a z polskiego punktu widzenia trzeba zaznaczyć, iż reprezentant Polski, Jakub Kiwior, całe spotkanie przesiedział (niestety) na ławce rezerwowych.
„Zwiotczały” klasyk w Teatrze Marzeń
Ekipa „Kanonierów” swój ostatni mecz w Premier League wygrała co prawda 15 lutego z Leicester (2:0 na King Power Stadium w Leicester), jednak to ekipa Mikela Artety była faworytem w dzisiejszym spotkaniu. Mimo zaledwie punktu zdobytego w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych, to wrażenie na kibicach w całej Europie zrobił ostatni mecz w 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdzie Arsenal rozbił PSV w Eindhoven aż 7:1. Z ciekawostek trzeba zaznaczyć, iż był to 200 mecz w roli managera Mikela Artety, a wrażenie robi fakt, iż opiekun Arsenalu ma dopiero… 42 lata!
Manchester United zalicza wręcz katastrofalny sezon w Premier League. Podopieczni Rubena Amorima nie mają już większych szans na awans do europejskich rozgrywek poprzez ligę i dużo mówi się o tym, że ekipa United będzie się skupiać na rozgrywkach Ligi Europy, gdzie w ostatni czwartek, w ramach 1/8 finału, zremisowała na wyjeździe z Realem Sociedad 1:1.
Europejskie emocje w środku tygodnia
Przed meczem z Arsenalem, Ruben Amorim miał spory problem, ze względu na kontuzje w swoim zespole. Na ławce usiadł Rasmus Hojlund, a w pierwszym składzie wybiegli między innymi rzadko grający w tym sezonie Victor Lindelof i Christian Eriksen.
Ten jeden strzał Bruno
Mecz rozpoczął się dość spokojne. „Czerwone Diabły” starały się przejąć inicjatywę na początku, ale Arsenal nie był bierny i próbował kontrować. W 10. minucie groźnie z „szesnastki” uderzył Mikael Merino, ale piłka minimalnie minęła słupek bramki strzeżonej przez Andre Onanę. Z biegiem minut obraz spotkanie zaczął się zmieniać i to drużyna Artety przejęła inicjatywę w środkowej strefie boiska, a gospodarze starali się kontratakować, jednak brakowało konkretów. W 20. minucie celnie uderzył Martin Odegaard, ale strzał Norwega bez problemu wyłapał Onana.
Mecz nie porywał, a kibice na Old Trafford wyraźnie byli rozczarowani postawą, głównie swojego zespołu. Tempo gry z obu stron było szybkie, ale brakowało dokładności. W 32. minucie groźnie z dystansu uderzył Leandro Trossard, ale piłka w dość sporej odległości minęła bramkę United. Chwilę później znowu próbował Trossard, ale bezskutecznie. Ekipa Amorima próbowała kontratakować, ale długie piłki posyłane w „trzecią tercję” były bardzo niedokładne.
Groźną sytuację na koniec połowy miało United. Do rzutu wolnego wykonywanego z około 20 metrów podszedł Bruno Fernandes i lider ekipy Amorima w znakomity sposób otworzył wynik spotkania. Delikatnie mówiąc, mecz w pierwszej części spotkania nie zachwycił, ale fantastyczna bramka Bruno Fernandesa zdecydowanie „osłodziła” kibicom przebieg pierwszych 45 minut.
Dużo lepsze widowisko w drugiej części gry
Gracze United starali się zacząć drugą odsłonę gry ze sporym impetem, ale obrona londyńczyków spisywała się bardzo solidnie. W 51. minucie Martin Odegaard groźnie przymierzył z dystansu, ale cała sytuacja skończyła się „tylko” rzutem rożnym, po którym „Kanonierzy” mieli kolejną sytuację bramkową, lecz gol nie padł. Chwilę później znakomitą sytuację, po dośrodkowaniu Diogo Dalota miał Noussair Mazraoui, ale fenomenalnie w bramce Arsenalu zachował się David Raya. Mecz w końcu nabierał „rumieńców”.
W 59. minucie znowu szansę miał Manchester United, ale po podaniu Alejandro Garnacho, fantastyczną sytuację zmarnował Joshua Zirkzee, jednak trzeba przyznać, że fantastycznie w tej sytuacji zachował się David Raya. Chwilę później po ponad miesięcznej rekonwalescencji na boisku pojawił się Gabriel Martinelli. Po kilku minutach uderzył z dystansu ponownie Trossard, ale jego strzał nie zagroził bramce Onany.
Arsenal ponownie przejmował kontrolę na boisku. W 70. minucie miał miejsce groźny rzut wolny przed bramką Manchesteru, ale bramka nie padła. Nadeszła 74 minuta i z prawej strony boiska, dryblingiem popisał Jurrien Timber, po czym do piłki dopadł Declan Rice i z około 15 metrów, wyrównał stan spotkania na 1:1. „Rice, Rice, Baby” mogli zaśpiewać sympatycy „Kanonierów”.
Mecz wchodził w swoją kluczową fazę, a Arsenal dalej napierał. W 82. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Martinelli, ale zastopował go Onana. Dwie minuty później znakomitą sytuacje miał Rasmus Hojlund, ale fenomenalnym wślizgiem zastopował go Declan Rice, który tę interwencję celebrował… niczym strzelonego wcześniej gola! Po chwili znowu sytuację miał Hojlund, ale jego strzał zablokował Martinelli… do spółki z Rayą.
Mecz powoli dobiegał końca, ale tempo gry było znakomite. Druga połowa „oddała” kibicom sporo emocji i dobrej gry. W 90. minucie groźnie uderzył Garnacho, ale piłka poszybowała nad bramką. W 93. minucie mogło i powinno być 2:1 dla Manchesteru United, kiedy z najbliższej odległości uderzył Bruno, ale znowu górą był David Raya. Był to znakomity mecz bramkarza Arsenalu! Do końca rywalizacji, wynik już nie uległ zmianie i obie ekipy podzieliły się punktami.
Manchester United – Arsenal 1:1 (1:0)
Bruno Fernandes 45+2’ – Rice 74’
MVP meczu – Declan Rice