
Fot. Napoli
Napoli wygrywa w hicie 30. kolejki z Milanem 2:1. Pierwsze minuty w wykonaniu Milanu były kompromitujące i to głównie dzięki nim Napoli może cieszyć się ze zwycięstwa. Trzy punkty dla gospodarzy były istotne w kontekście walki o mistrzostwo Włoch, natomiast porażka Rossonerich oddala ich od gry w przyszłym sezonie nawet w Lidze Konferencji.
Swoboda w ataku
Na pierwsze minuty meczu na boisko wyszła tylko jedna drużyna. Byli to podopieczni Antonio Conte, którzy z przytupem wykorzystali „spóźnienie” swoich przeciwników. Podanie za linie obrony posłał Giovani Di Lorenzo, a do piłki dopadł się Mateo Politano. Skrzydłowy „Azzurri” nie miał problemu z opanowaniem futbolówki, ponieważ gracze gości kompletnie zaspali. Strahinja Pavlovic i Theo Hernandez zamiast skupić się na obronie, to myśleli o niebieskich migdałach. To spowodowało, że Politano wyszedł sam na sam z Mikem Maignem i dał swojej ekipie prowadzenie.
Gol na 1:0 przebudził zespół gości i zmotywował ich do zaatakowania. Przebudzenie nie trwało jednak zbyt długo. Już w 19. minucie Romelu Lukaku podwyższył prowadzenie swojej drużyny. Po raz kolejny fatalnie zachowała się defensywa Milanu. Zachowanie obrony podopiecznych Sergio Conceicao to nie jedyny absurd tej bramki. W momencie kiedy Belg uderzał piłkę, ta odbiła się od jego drugiej nogi i zmieniła kierunek. Francuski golkiper tym samym nie miał już w ogóle szans na interwencje.
Następne minuty to cud, że na Stadio Diego Armando Maradona nie padła bramka numer trzy. To ile miejsca na rozgrywanie akcji mieli piłkarze Antonio Conte, pozazdrościć mogliby nawet tenisiści. Wyglądało to tak, jakby Napoli dopiero co zaczęło mecz i miało pełno siły, natomiast Milan wyglądał jakby rozegrał przed chwilą co najmniej 120 minut na pełnej intensywności i nie miał sił. Dużo z przodu graczom w niebieskich trykotach napsuł krwi jeden z ich kolegów, David Neres. Brazylijski skrzydłowy oprócz pokazywania się do rozegrania nie wnosił absolutnie nic.
Jedna bramka to za mało
Wydawać by się mogło, że po tak słabej pierwszej połowie trener żeby wstrząsnąć drużyną dokona paru zmian, żeby wprowadzić nowy impuls. Inną filozofię wyznaje jednak Sergio Conceicao, który po przerwie zmienił tylko Warrena Bondo na Rafaela Leao. Sam Portugalczyk miał okazję dość szybko na wykazanie się. Dziewięć minut po wejściu na boisko minął zawodników Napoli jak tyczki. Zwieńczył to strzałem, który był na podobnym poziomie co gra „Rossoneri w obronie w pierwszej połowie…
Trzeba też przyznać, że piłkarze Milanu wyszli odmieni na drugą połowę. Przejęli inicjatywę i napierali na bramkę „Azzuri”. Brakowało w tych akcjach jednak albo jednego podania, albo lepszego strzału – tak jak w sytuacji Leao.
Nie szło im z gry, natomiast los się do nich uśmiechnął i postarał się ułatwić to zadanie. Fatalną robotę wykonał Philip Billing. Duńczyk najpierw dał się urwać Theo Hernandezowi, a następnie sfaulował Francuza w polu karnym. Do jedenastki podszedł Santiago Gimenez. Meksykanin miał okazje na swoje trzecie trafienie w tym sezonie Serie A. Gimenez podszedł do piłki, strzelił i… obronił to Alex Meret. Cytują Tomasza Zielińskiego: „Miał być to moment odrodzenia, a został pogrążenia”.
Zmarnowany rzut karny nie wpłynął mocno na przebieg kolejnych minut. Ekipa z Mediolanu dalej nieskutecznie atakowała, a gospodarze czekali na kontry. Wydawało się, że taki obraz gry utrzyma się do końca, aż tu nagle po znakomitym wystawieniu piłki do pustej bramki przez Theo Hernandeza, gola zdobył Luka Jović. Dla Serba jest to pierwsze trafienie od 20 czerwca zeszłego roku, kiedy to w trakcie EURO pokonał Jana Oblaka, w meczu Serbia – Słowenia (1:1).
Zespół z Mediolanu przegrywa to spotkanie 1:2. Tym samym mógł być to ostatni mecz w roli pierwszego trenera Milanu Sergio Conceicao. O tym czy Portugalczyk zostanie zwolniony lub czy dalej będzie pełnił swoją funkcje, dowiemy się już niebawem.
NAPOLI – AC MILAN 2:1 (2:0)
Mateo Politano 2′, Romelu Lukaku 19′ – Jović 84′