
Fot. Legia Warszawa
Już w najbliższy czwartek o godzinie 18:45 w Warszawie odbędzie się pierwszy mecz ćwierćfinałowy Ligi Konferencji pomiędzy Legią a londyńską Chelsea. Mecz ma w Polsce status wielkiego hitu, ale czy tak będzie naprawdę? Czy „Wojskowi” dają radę postawić się faworytowi całych rozgrywek? I na koniec, jak wygląda sytuacja kadrowa i ligowa obu drużyn. Na te pytania (i nie tylko) postaram się znaleźć odpowiedź w poniższym tekście.
Czy Legia ma jakiekolwiek szanse?
Szczerze uważam, że Legia ma szanse na korzystny wynik w meczu Chelsea. Szczególnie w Warszawie, przy dopingu swoich fanatycznych kibiców ma szanse na dobry wynik. Nawet jeśli drużyna Goncalo Feio odpadnie z dalszych rozgrywek, to kibice znad Wisły nie pogardzą rankingowymi punktami za pojedyncze mecze.
Tym bardziej, że piętnasta już w rankingu UEFA Ekstraklasa ma niewielkie straty do miejsc 13 i 14, które zajmują odpowiednio Austria i Szkocja. Tak naprawdę Legia w tym meczu nie ma nic do stracenia. Zyskać natomiast może CWKS i cała polska piłka.
Chelsea to przeszłość
Londyńska ekipa nie jest drużyną nie do pokonania. To nie ten sam zespół, który kilka lat temu triumfował w elitarnej Lidze Mistrzów. Anglicy mają swoje problemy, nie tylko w lidze, gdzie walczą o TOP 4. Według mnie to chyba najsłabszy zespół „The Blues” od lat. Marc Cucurella? Słaba kopia legendarnego Puyola, z tym że gra po drugiej stronie boiska. Trevoh Chalobah? Jest tak szczupły, że nasze polskie chłopaki będą „przestawiać” go w polu karnym. Cole Palmer? Niby gwiazdka Premier League, ale jego prezencja… jakoś taka mało gwiazdorska. Jadon Sancho? „Odbił” się od drużyny Manchesteru United, a w dzisiejszych czasach to prawdziwa sztuka. Nicolas Jackson? Ten to przynajmniej podobny jest do pewnej gwiazdy TikToka. To tak z przymróżeniem oka oczywiście.

Chelsea walczy o miejsce w pierwszej czwórce rozgrywek Premier League i awans do Champions League. Jednak może dojść do sytuacji, gdzie w Lidze Mistrzów może zagrać więcej ekip z Anglii. Nie będę jednak skupiał na rankingowych zawiłościach, a na terminarzu „The Blues”. W ciągu dwóch tygodni (oprócz meczów z Legią, londyńczycy zagrają z Brentfordem , Ipswich i Fulham. W każdym z tych spotkań będą faworytem, jednak mam świadomość, iż dla Chelsea ważniejszy jest awans do Ligi Mistrzów, niż wygranie LK.
A w ciągu 14 dni podopieczni Enzo Mareski rozegrają aż 5 spotkań.
A Legia? No cóż… „Wojskowi” też realnie walczą o miejsce w topowej czwórce Ekstraklasy. Z tą różnicą, że miejsce czwarte w lidze nic im nie da. Raków, Jagiellonia i Lech mają bezpieczną przewagę nad resztą stawki w Ekstraklasie. Legioniści żeby zagrać w przyszłym sezonie w Europie muszą wygrać finał Pucharu Polski z Pogonią Szczecin albo… wygrać Ligę Konferencji.
Warszawska demolka w Chorzowie i Legia melduje się w finale Pucharu Polski!
Enzo Maresca nie ma wielu problemów w zespole jeśli chodzi o kontuzje. Wesley Fofana i Romeo Lavia mają problemy mięśniowe, więc wątpię, iż wystąpią w Warszawie. Z zawodników „drugiego planu” kontuzjowani są David Fofana i Marc Guiu. Jeśli chodzi o zawieszenia na najbliższe mecze Ligi Konferencji – takowych brak.
Legia jest w zgoła odmiennej sytuacji. Do rozgrywek nie jest zgłoszony Ilya Shkurin, a Marc Gual odniósł uraz w pucharowym spotkaniu z Ruchem w Chorzowie. Wobec możliwej absencji Guala, jedynym dostępnym napastnikiem na domowy mecz może być… niespełna 36-letni Tomas Pekhart. Wątpliwy jest także występ Bartosza Kapustki, który także zmaga się z urazem. Jeśli chodzi o zawieszenia, to na Łazienkowskiej nie zagrają Artur Jędrzejczyk i Jan Ziółkowski. Obaj zawodnicy pauzują za nadmiar żółtych kartek. Legia ma więc spore problemy kadrowe na mecz z „The Blues”.
Hit czy kit?
Hit! Nie obchodzi mnie, co myślą kibice Chelsea. Dla nas wszystkich to będzie piłkarskie święto. Oby piłkarze Legii podołali zadaniu, bo o tych w niebieskich koszulkach raczej się nie martwię. Do boju Legio!
1 komentarz on “Legia – Chelsea w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Hit czy kit? [KOMENTARZ]”