
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Jagiellonia Białystok poległa z Realem Betis 0:2 w pierwszym meczu 1/4 finału Ligi Konferencji. Ciężko cokolwiek dobrego napisać o podopiecznych Adriana Siemieńca. Poza Sławomirem Abramowiczem. On był dziś bohaterem Jagiellonii, gdyby nie jego rewelacyjne interwencje, to rewanż w Białymstoku byłby bezcelowy.
Mecz zaczął się dla Jagielloni nieźle, kilka sytuacji mistrz Polski sobie wypracował, jednak żadna nie była na tyle groźna, by realnie zagrozić strzegącego bramki Betisu, Francisco Vieitesa.
Z pewnością na pochwały zasłużył także Dusan Stojinović, który w pierwszej części był skałą. Jeśli kogoś chwalić za pierwszą połowę, to właśnie jego, który dość nieoczekiwanie znalazł się w wyjściowej jedenastce. Z pewnością jednak Adrian Siemieniec chciał „zamknąć” tę stronę, mając w głowie dynamicznego ataki Antonego. I ten plan się powiódł, ale nie do końca.
Pewnych rzeczy się nie oszuka, i tak można w skrócie opisać bardzo dobrze wyglądającą dziś ofensywę gospodarzy. Momentami podopieczni Manuela Pellegriniego się bawili, konstruując z dużą łatwością ataki. Isco, Antony, Cedric Bakumbu wielokrotnie straszyli defensywę „Jagi” i w końcu białostocki mur przełamali. Na 1:0 trafił Bakumbu, obsłużony przez Pablo Fornalsa.
Druga bramka niestety padła w najgorszym momencie dla mistrzów Polski – tuż przed przerwą. Wydawało się, że doszło tam do spalonego, jednak gol został uznany – z najbliższej odległości trafił Jesus Rodriguez, który zakończył strzelanie.
Momentami w drugiej połowie „Jaga” wyglądała przyzwoicie, natomiast to były krótkie fragmenty. To Betis kontrolował boiskowe wydarzenia i nadawał tempo grze. Bramka na 3:0 długo wisiała w powietrzu, jednak albo fenomenalnie broniący Sławomir Abramowicz oraz niemało szczęścia (dwukrotnie gospodarze obili słupki bramki Jagiellonii) spowodowało, że trzeciego gola kibice na Estadio Benito Villamarín się nie doczekali.
Czy Jagiellonia ma szanse przed rewanżem? Ma, ale bardzo małe. Czy powinna przegrać wyżej? Zdecydowanie. I to chyba najbardziej martwi. Bo mistrz Polski starał się, pracował, ale nie dojechał na to spotkanie. Irytował niesamowicie Taras Romanczuk, który być może zagrał najgorszy mecz w koszulce białostockiego zespołu. Zawsze był spóźniony i podejmował złe wybory. Zwalniał i naraził zespół na kilka strat. Leon Flach czy Jesus Imaz wcale nie wyglądali lepiej.
Za tydzień Jagiellonia spróbuje zrobić cud, bo tak trzeba definiować odwrócenie wyniku i znalezienie się w gronie najlepszej czwórki. Niestety…
REAL BETIS – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 2:0 (2:0)
24′ Bakumbu, 45+2′ Rodriguez
1 komentarz on “Gdyby nie Sławomir Abramowicz, to Jagiellonia skompromitowałaby się z Betisem…”