
Fot: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa
Raków Częstochowa wygrał na własnym boisku po raz czwarty z rzędu, w sobotni wieczór „Medaliki” pokonały Radomiaka Radom. W meczu 28. kolejki Ekstraklasy padł wynik 2:1, niespodziewanie strzelanie otworzył Rafał Wolski. Odpowiedź gospodarzy była natychmiastowa, najpierw huknął Ivi Lopez. Chwilę później prowadzenie Rakowowi dał rezerwowy Leonardo Rocha, który zdobył pierwszą bramkę w barwach częstochowian przeciwko swojej byłej drużynie. Lider tabeli zwiększył swoją przewagę nad drugim Lechem Poznań do sześciu oczek.
Do składu gospodarzy powrócił Fran Tudor, Chorwat odpoczywał przed tygodniem, gdy jego koledzy zremisowali 1:1 z Puszczą Niepołomice. Sporo złego zrobił wówczas Milan Rundic, stoper znalazł się dziś poza kadrą meczową. To była jedyna zmiana zaordynowana przez Marka Papszuna, który został wybrany najlepszym trenerem marca. Joao Henriques dokonał zmian na obu skrzydłach, w składzie pojawili się Capita Capemba i Zie Quattara.
Spotkanie rozpoczęło się od świetnej wymiany podań Iviego Lopeza i Gustava Berggrena, próba Hiszpana została jednak zablokowana. Na tym widowiskowa gra gospodarzy się zatrzymała, opierali oni swoje ataki na stałych fragmentach.
Radomiak sporadycznie ruszał z kontratakiem, w 25. minucie dogranie Zie Quattary nie znalazło adresata w polu karnym. Chwilę później atakował już Raków, strzał Iviego zablokował Steve Kingue. Piłka niespodziewanie poleciała po rykoszecie w okienko bramki, w ostatniej chwili z trudem interweniował Maciej Kikolski.
W kolejnej akcji niecelnie huknął Władysław Koczergin. To był bardzo trudny mecz dla Rakowa, już w 33. minucie sędzia Sebastian Krasny ukarał Kikolskiego napomnieniem za opóźnianie wznowienia gry.
W końcówce pierwszej części znów po strzale piłkarza Rakowa mieliśmy rykoszet, tym razem nawet dwa. Próba Berggrena wylądowała w rękach bramkarza gości.
Z drugiej strony Kacper Trelowski spokojnie obserwował sobie wydarzenia na placu gry, gdyby mecz odbywał się tydzień temu w Radomiu, bramkarz „Medalików” mógłby zamarznąć. Radomiak tuż przed przerwą wzmógł jednak jego czujność, najlepszą okazję w pierwszej połowie miał Capita. Trelowski świetnie obronił uderzenie skrzydłowego gości.
Szybkie ciosy
Na przerwę piłkarze schodzili przy bezbramkowym remisie, druga połowa rozpoczęła się od kolejnych długotrwałych wymian podań Rakowa. „Zieloni” tym razem potrzebowali tylko kilku minut by odpowiedzieć kontratakiem. Rafał Wolski bez problemu ograł Tudora, następnie świetnym dał Radomiakowi prowadzenie.
To była kolejna niebywała akcja kapitana gości w rundzie wiosennej, defensywa „Medalików” została kompletnie ośmieszona. Taki stan rzeczy wywołał ogromną złość w drużynie gospodarzy, już minutę później huknął Ivi Lopez. Kikolski był bezradny, na tablicy mieliśmy remis.
Marek Papszun posłużył się kartą Jokera, na boisku w drużynie Rakowa pojawił się… najlepszy strzelec Radomiaka – Leonardo Rocha zagrał dziś po raz pierwszy przeciwko swojemu byłemu klubowi. Pod Jasną Górę trafił zimą, przed dzisiejszym meczem w barwach Rakowa nie zdołał trafić ani razu.
Dziesięć minut później w pole karne dograł Lopez i stało się coś, co było zapisane w gwiazdach. Leonardo Rocha po strzale głową dał prowadzenie gospodarzom i zdobył swoją premierową bramkę w barwach „Medalików”. Sztab szkoleniowy gości miał olbrzymie pretensje do decyzji arbitra o uznaniu gola, jeden z asystentów obejrzał czerwoną kartkę.
Raków postanowił pójść za ciosem, groźne uderzenie z rzutu wolnego oddał Ivi Lopez, tym razem czujny był Kikolski. Kilka chwil później bramkarz nie zdążył do dośrodkowania z rzutu rożnego, piłka dotarła do Jonatana Brauta Brunesa. Norweg był przed pustą bramką, oddał strzał, ale chwilę później sam go zablokował.
Bezstronny kibic mógł dostać dziś zawrotów głowy, najpierw Rocha strzelił przeciwko Radomiakowi, następnie Brunes uchronił „Zielonych” przed stratą gola. W końcówce na boisku pojawił się jeszcze Patryk Makuch, napastnik był aktywny w ostatnich minutach meczu. Ten zakończył się zwycięstwem gospodarzy.
Pewny lider
Raków obudził się dopiero po golu Wolskiego, reakcja drużyny była błyskawiczna. Sportowa wsciekłość udzieliła się przede wszystkim w grze Iviego, który odzyskuje świetną formę. Trafił także Marek Papszun, który przed końcówką meczu dokonał tylko jednej zmiany – jakże trafnej.
Goście przyjechali do Częstochowy z założeniem by szczelnie bronić, paradoksalnie być może niepotrzebnie trafili do siatki. Rozjuszyli tym rywala który przełamał opór, który był dość imponujący w ciągu pierwszych 45 minut. Za gola Rochy obarczyć można chyba tylko fatum.
Raków umocnił się na pozycji lidera, zwiększył swoją przewagę nad drugim Lechem Poznań do sześciu punktów. Już jutro „Kolejorz” zagra na bardzo trudnym terenie z Motorem Lublin. Radomiak pozostał na 13. miejscu w tabeli, ma dziewięć punktów przewagi nad Śląskiem Wrocław, który otwiera strefę spadkową. Za plecami „Zielonych” jest z kolei Puszcza, z którą za tydzień zagrają przy Struga.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA – RADOMIAK RADOM 2:1 (0:0)
Lopez 53’, Rocha 64’ – Wolski 52’
MVP – Iván López Álvarez