
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Dwie polskie drużyny na etapie ćwierćfinału europejskich pucharów to niewątpliwie ewenement, z drugiej strony bardzo silni przeciwnicy w miniony czwartek popsuli humory wśród kibiców rodzimego futbolu. Legia Warszawa przegrała 0:3 z Chelsea, Jagiellonia Białystok poległa 0:2 na Estadio Benito Villamarin. Wyniki wydają się podobne, jednak ich geneza była zupełnie odmienna. Już dziś czeka nas bezpośrednie spotkanie pucharowiczów w Ekstraklasie.
Losowanie na początku fazy pucharowej Ligi Konferencji przyniosło dość spore prawdopodobieństwo, że Legia i Jagiellonia trafią w ćwierćfinale na silnych rywali. Mistrz Polski musiał zagrać dodatkowo w fazie play-off, wygrał dwumecze z TSC Backa Topola i Cercle Brugge. „Wojskowi” dzięki miejscu w czołowej ósemce fazy ligowej trafili bezpośrednio do 1/8 finału. Tam nie bez problemów pokonali Molde.
Od początku sezonu obie drużyny są ze sobą porównywane niemal w każdym wymiarze, właściwie jedyny aspekt, który bronił Legię, to wynik w fazie ligowej LKE. Wielokrotnie podejmowano temat zwolnienia Goncalo Feio. Mocną kartką Portugalczyka była do pewnego stopnia wybitna postawa w Lidze Konferencji (do 4. kolejki fazy ligowej „Wojskowi” nie stracili bramki) oraz gra w Pucharze Polski, w którym to Legia awansowała do finału.
Goncalo Feio po meczu z Chelsea: Dzisiejszy mecz był zderzeniem dwóch światów
Legia na wiosnę stała się ligowym przeciętniakiem, do wygranej w poprzedniej kolejce i wygranej 2:1 z Górnikiem Zabrze statystyki były bezlitosne. Zwycięstwo na trudnym gruncie przyniosło nie tylko trzy oczka, przede wszystkim odwrócenie wyniku w drugiej połowie to spory krok i sygnał, że drużyna jest całkiem silna pod kątem mentalnym. Mimo tego walka o mistrzostwo Polski jest praktycznie nierealna, do lidera drużyna Goncalo Feio traci aż 15 oczek. Łącznie w rundzie rewanżowej podopieczni Feio na dziewięć ligowych spotkań, wygrali ledwie trzy. To nie jest statystyka zespołu, walczącego o mistrzostwo.
Napastnicy w Legii. Status: To skomplikowane
Warto jednak pamiętać o przytoczonym finale Pucharu Polski, który Legia rozegra z Pogonią Szczecin. Dla stołecznych to jedyna szansa, by awansować do europejskich pucharów w kolejnym sezonie i uratować sytuację finansową.
Niewtajemniczony obserwator pomyślałby: no wtopa. Powinien wówczas złapać się za oparcie, inaczej spadłby z krzesła. Dużo gorzej wygląda organizacja kadrowa, zimowe okienko transferowe było kompromitacją. Latem było nieco, lecz niewiele lepiej. Przed sezonem na Łazienkowską trafili Migouel Alfarela i Jean Pierre Nsame. Obaj wyglądali karykaturalnie, Feio w momencie przyjścia był zachwycony, jego zdanie radykalnie zmieniło się zimą, obaj opuścili stolicę Polski.
Największym absurdem jest to, że teraz napastnicy wyglądają znacznie lepiej w innych klubach. Nsame w Sankt Gallen trafił dwa razy, Alfarela strzelił w Grecji cztery gole. W ten sposób w ataku Legii wykorzystywani byli tylko Marc Gual (który też nie jest nominalną „dziewiątką”) i Tomas Pekhart, który jest już po drugiej stronie rzeki.

Lepsze wrażenie zrobili Ruben Vinagre i Maxi Oyedele, o transfer Portugalczyka zabiegał sam Goncalo Feio. Jacek Zieliński nie zdziałał wiele, zgodnie z oczekiwaniami z końcem roku skończył pełnić funkcję dyrektora sportowego. Wówczas wydarzyło się coś kompletnie absurdalnego. Przez trzy miesiące Legia nie miała osoby na tym stanowisko, w tym czasie miało miejsce kluczowe, zimowe okienko transferowe.
Niedawno Legia ogłosiła, że nowym dyr. sportowym został Michał Żewłakow, dla którego jest to powrót na stanowisko po wielu latach. Wydaje się, że jedną z ważniejszych misji dla szefa pionu sportowego będzie wybranie nowego szkoleniowca lub przedłużenie kontraktu z Goncalo Feio, którego umowa wygasa wraz z końcem tego sezonu.
Pokiereszowana Legia przed meczem z Jagiellonią
Nie ma wątpliwości, że potężny ból głowy będzie miał Goncalo Feio przed dzisiejszą konfrontacją. Ciągle z problemami zdrowotnymi zmagają się Marc Gual oraz Bartosz Kapustka, których zabrakło w tygodniu z Chelsea i którzy w ogólnie nie trenowali przed rywalizacją z zespołem „The Blues”. Obaj nie pojawią się w kadrze w dzisiejszym spotkaniu.
Okazuje się, że trenerowi Legii wypadł w ostatniej chwili także Paweł Wszołek, który doznał urazu w spotkaniu z Chelsea. Wczoraj „Wojskowi” opublikowali w tej sprawie komunikat. – Paweł Wszołek opuścił boisko w ćwierćfinałowym meczu Ligi Konferencji UEFA z Chelsea FC z powodu naderwania mięśnia dwugłowego uda. Pawłowi bardzo zależało na kontynuowaniu gry nawet mimo bólu, który poczuł już w pierwszej połowie. W najbliższym czasie nasz zawodnik przejdzie rehabilitację i będzie pracował, żeby jak najszybciej dołączyć do drużyny.
Szpitalu w Legii ciąg dalszy. Paweł Wszołek wypada na dłużej
Z dobrych informacji warto wspomnieć, że do zespołu wraca Jan Ziółkowski, który z uwagi na zebrane kartki nie mógł zagrać w czwartek z Chelsea. Jak poukłada zespół Feio? Z pewnością zmęczenie sezonem i trudnym terminarzem daje o sobie we znaki, natomiast Legia chcąc jeszcze podtrzymać matematyczne szanse na podium, nie może pozwolić sobie na stratę punktów.
Pierwszy gwizdek o godz. 20:15. Arbitrem spotkania jest Damian Sylwestrzak.