
Fot. Raków Częstochowa / Jakub Ziemianin
Sobotę w 29. kolejce Ekstraklasy bez zwątpienia możemy nazwać Wielką, jej puentą będzie starcie dwóch ekip, które na wiosnę zdobywają najwięcej punktów. Pogoń Szczecin po organizacyjnej rezurekcji zagra z Rakowem Częstochowa, który nie przegrał od ośmiu spotkań. Lider spod Jasnej Góry jest na szerokiej drodze do mistrzowskiego tytułu, sobotnie spotkanie to niejako rozjazd w dwie strony – autostrada lub trudna walka o mistrzostwo. Marek Papszun przed spotkaniem wypowiedział się na temat ostatnich kontrowersji z udziałem jego drużyny, przestrzegł także przed trudnym spotkaniem z Pogonią.
Na stadionie im. Floriana Krygiera w obecnej kampanii zbudowano jesienią twierdzę, która upadła dopiero na początku listopada. Do spotkania z Radomiakiem (0:1) Pogoń wygrała niemal wszystkie mecze u siebie. Jednocześnie w delegacjach nie potrafiła zdobyć nawet jednego oczka. W 2025 roku Robert Kolendowicz zdołał zachować jednak pożądany balans, mimo tego na własnym gruncie w pięciu grach „Portowcy” zdobyli aż 12 punktów. Jedyna porażka przydarzyła się w meczu z Lechem Poznań, gospodarze świetnie weszli w meczu, upadli jednak po pierwszym golu „Kolejorza”. Ostatecznie przegrali aż 0:3, to z pewnością cenna przestroga dla Marka Papszuna.
Papszun: Wierzę, że zagramy na swoim bardzo dobrym poziomie
Opiekun Rakowa na przedmeczowej konferencji zwracał uwagę na świetne zdobycze obu drużyn w bieżącym roku: – Przed nami wyjazd do Szczecina. Daleki wyjazd do bardzo mocnej drużyny, która w tej rundzie nam prawie dorównuje. Bo ma 20 punktów, a my mamy 23. Jest to druga najlepsza drużyna po tych dziesięciu spotkaniach. No i jest to mecz na szczycie patrząc na tabelę z rundy wiosennej, bo trzeba patrzeć na formę i dyspozycję z tej rundy. Zapowiada się bardzo ciekawe spotkanie dla kibiców. I wierzę, że zagramy na swoim bardzo dobrym poziomie. I będziemy musieli wznieść się na taki poziom, żeby przywieźć ze Szczecina 3 punkty – mówił Papszun.
Porażka z Lechem była jedynie przykrym przerywnikiem od widowiskowych wygranych przy Twardowskiego. Pogoń rozbiła ekipy z górnej połowy, najpierw aż 3:0 pokonała Górnik Zabrze. Kilka tygodni później o sile Pogoni przekonała się Cracovia, mecz także miał przedziwny przebieg. Po dublecie Benjamina Kallmana „Pasy” prowadziły 2:0, w doliczonym czasie gry pierwszej części rozpoczęło się jednak absolutne szaleństwo. Podopieczni Roberta Kolendowicza zupełnie rozbili gości, mecz zakończył się wynikiem 5:2.
Okazała wiktoria pokazała, jak silnym zespołem Pogoń może być na własnym boisku: – Dużo elementów może wpłynąć na mecz w Szczecinie. Choćby kwestie mentalne, bo to mecz dużej wagi. Zobaczymy, jak obie drużyny będą realizować plany taktyczny. Gramy ze sobą nie pierwszy raz. To szósty mecz w ostatnich latach za kadencji tych samych trenerów. Trzeba wziąć to pod uwagę, bo organizacja gry jest podobna. Podobnie jak my Pogoń gra w stałej strukturze organizacyjnej – przestrzegł Marek Papszun.
Ostatnie spotkanie między Rakowem a Pogonią także nie oszczędziło sympatykom emocji, decydujące zdarzenia miały miejsce dopiero w doliczonym czasie gry. W 100. minucie meczu do siatki trafił Matej Rodin, stoper Rakowa w szalonej radości zdjął koszulkę, co często zdarza się przy tak kluczowych golach. Tym razem jednak stała się rzecz najgorsza dla Chorwata, arbiter nie uznał gola. Chwilę później jednak los przyniósł zjawisko niesłychane, po raz kolejny w bardzo podobnym stylu obrońca „Medalików” wpakował piłkę do bramki. Mało tego, ponownie w radości zdjął koszulkę.

Kibice osłupieli, Raków w 113. minucie meczu zdobył zwycięską bramkę. Sędzia oczywiście po raz drugi pokazał Rodinowi żółtą kartkę, wszyscy zapamiętali także Marka Papszuna, który także w olbrzymim zaskoczeniu nawoływał, by zasłonić fakt, że Chorwat ponownie nie miał na sobie meczowej koszulki. Fakt ten mimo olbrzymich starań kolegów nie umknął jednak sędziemu. To jeden z najśmieszniejszych momentów bieżącej kampanii.
W 2025 roku mamy do czynienia z kompletnie innymi drużynami niż jesienią, na czele sukcesu stanęła dwójka napastników. Po stronie Pogoni szaleje Efthymios Koulouris, Grek od początku wiosennego grania strzelił aż 12 bramek. W Ekstraklasie przekroczył już 20 goli, dziś będzie musiał zagrać przeciwko najsilniejszej defensywie w lidze. Raków w całym sezonie stracił mniej bramek, niż znajduje się w dorobku Koulourisa. Na wyjazdach Kacper Trelowski przepuścił zaledwie sześć bramek, jego drużyna w delegacji jeszcze nie przegrała.
W drużynie gości od początku marca prym zaczął wieść Jonatan Braut Brunes. Trafienia Norwega zapewniły „Medalikom” wiele punktów, w jego dorobku widnieje już 10 goli, co biorąc pod uwagę przeszłość snajperów Rakowa jest niebywałym osiągnięciem. W ostatnich dwóch spotkaniach nie zdołał jednak trafić do siatki. Bohaterem starcia z poprzedniego kolejki został inny napastnik – Leonardo Rocha.
Napastnik z Portugalii zdobył bramkę na wagę trzech oczek w meczu przeciwko swojej byłej drużynie. Joao Henriques po spotkaniu zabrał głos na temat gola Rochy, w jego opinii wcześniej miało dojść do przewinienia. Radomiak miał być rażąco poszkodowany: – […] Raków jeśli chce zdobyć mistrzostwo Polski to nie potrzebuje takich bramek. Jeżeli sędzia tego nie widział, bo mógł tego ze swojej pozycji nie dostrzec, ale przecież ma od tego pomoc VAR. Jest to smutny dzień dla polskiej ekstraklasy. – mówił Henriques.

Marek Papszun przed meczem z Pogonią postanowił stanowczo odpowiedzieć na zarzuty szkoleniowca „Zielonych”: – Najpierw chciałbym wrócić jeszcze do poprzedniego spotkania, bo dostałem pytanie odnośnie tej sytuacji przy bramce. Oglądałem ją, też konsultowaliśmy oczywiście w gronie osób, które się znają jeszcze lepiej na przepisach niż ja. No i oczywiście bramka absolutnie czysta. Więc chciałbym się odnieść do słów trenera gości, który zarzucał tutaj brak szacunku dla jego drużyny przez sędziów, a okazał tym samym brak szacunku dla naszej drużyny. Insynuował i manipulował tą sytuacją zrzucając odpowiedzialność na sędziów, że oni nam po prostu pomagali. To jest słabe zachowanie. Dziwię się, że nie jest piętnowane. Bo toleruje się takie zachowanie obcokrajowców trenerów, którzy często właśnie w ten sposób się zachowują, albo jeszcze gorszy i nie zwraca się na to uwagi. To jest pierwsza rzecz dotycząca tego meczu – mówił opiekun „Medalików”.
Spotkanie przyniosło Rakowowi sporo niepewności i nerwowości, kilka minut po przerwie w zaskakująco łatwy sposób Rafał Wolski poradził sobie z defensywą spod Jasnej Góry. Podopieczni Papszuna ruszyli po zwycięstwo, najpierw trafił najlepszy piłkarz meczu – Ivi Lopez. Chwilę później kluczową bramkę strzelił Rocha. Cieszyć może przede wszystkim forma Hiszpana, który cały poprzedni sezon stracił przez poważną kontuzję. Wreszcie odzyskał formę niemal z kampanii mistrzowskiej, wówczas były Ponferradiny rządził i dzielił w ofensywie Rakowa.
Marek Papszun w bardzo zdecydowany osób odniósł się także do stylu gry Radomiaka, który wyraźnie utrudniał gospodarzom nabranie rozpędu: – A druga to taka, już abstrahuję od tego, że jeżelibyśmy chcieli tak ściśle przestrzegać przepisów to bramkarz gości już od 75. minuty powinien być poza boiskiem. Bo odkopnął piłkę, która już opuściła boisko. To jest niesportowe zachowanie. I powinni grać w dziesięciu. Jak już trzymając się faktów na co też nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Bo pierwszą kartkę dostał już około 30. minuty, co jest ewenementem. Więc to jest kolejna sytuacja nietuzinkowa, że zespół Radomiaka od pierwszej minuty grał na czas. To się rzadko zdarza w polskiej Ekstraklasie. I to też spowodowało kolejną kontrowersję i manipulację niektórych ludzi z 35. minuty, gdzie nasz chłopiec od podawania piłki nie chciał podać piłki bodajże Quattara. A zostało to znowu wycięte z kontekstu. Bo ta piłka został dwukrotnie podana, a on ją odkopnął a drugiej nie przejął. I chciał tą piłkę wygrać, gdzie znowu grał na czas w 35. minucie. A zostało to odebrana, jak jakaś nieczysta gra z naszej strony, co jest absurdem. Bo my chcieliśmy grać i narzucać tempo, a on nie chciał tej piłki wrzucić. Także dochodzimy do jakiś sytuacji, jak powiedziałem, absurdalnych, gdzie nie ocenia się rzetelnie całości meczu i tego co się na boisku dzieje. Ale jak widać. Takie mamy środowisko i żyjemy z jakiś takich sensacji i wyciągniętych sytuacji z kontekstu nie patrząc na całość, która drużyna chciała grać w piłkę i co chciała zrobić, a która ten mecz od początku zabijała i została za to ukarana w tym spotkaniu. Ale to już za nami. Chciałem to skomentować, bo właśnie mało się o takich sytuacjach mówi, kiedy trenerzy przeciwnika manipulują sytuacjami meczowymi – wyjaśnił trener Rakowa.
Sytuacja z chłopcem, który podawał piłki była szeroko komentowana. Z relacji Marka Papszuna wynika, że kolejny raz mieliśmy do czynienia z wielce szkodliwą manipulacją. Nie zmienia to faktu, że spotkanie nie ułożyło się po myśli gospodarzy.
Ostatnie dwa spotkania mogą nieco martwić kibiców „Medalików”, w drugiej połowie meczu z Puszczą Niepołomice nie pokazali niemal nic, ostatecznie zremisowali 1:1. Nie byli to jednak rywale z najwyższej półki, w związku z czym na prawdziwy egzamin dla Rakowa należy poczekać do pierwszego gwizdka w Szczecinie. Ten już dziś o godz. 20:15, to kluczowe spotkanie w kwestii dalszych losów tytułu.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: