
Fot. Manchester United
Bardzo udany wieczór przeżyły angielskie drużyny w półfinałach Ligi Europy. Manchester United pewnie ograł na wyjeździe Athletic Bilbao, w Kraju Basków padł wynik 3:0. Tottenham na własnym boisku wygrał z kolei z norweskim Bodoe-Glimt 3:1. Pierwsza z rywalizacji o finał na San Mames wydaje się rozstrzygnięta, w drugiej z dozą niepewności musimy poczekać na rewanż.
Gorzka porażka Basków
Dla drużyny Ernesto Valverde starcie z Manchesterem United miało być pierwszym z trzech kroków do wielkiego finału rozgrywek. Ten odbędzie się tam, gdzie dziś Athletic podjął ekipę „Czerwonych Diabłów”. Goście rozpoczęli z przytupem, po kilku minutach do siatki trafił Alejandro Garnacho. Sędzia asystent podniósł jednak chorągiewkę, wideoweryfikacja potwierdziła słuszność decyzji.
Pobudka przyszła niemal natychmiastowo, bardzo aktywny był bohater drugiego planu – Alex Berenguer. Gospodarze mieli kilka okazji, ponownie jednak futbolówka wpadła do bramki Julena Aggirezabali. Fantastycznym dryblingiem popisał się Harry Maguire, po centrze i zgraniu na 1:0 trafił Casemiro. Goście wyszli na prowadzenie, kilkanaście minut później „Los Leones” otrzymali jeszcze bardziej bolesny cios.
W polu karnym padł Rasmus Hojlund, w kierunku którego zmierzała piłka dograna z prawego skrzydła. Dani Vivian trzymał Duńczyka za koszulkę, sędzia po dłuższej chwili został zaproszony do monitora. Po kolejnej wideoweryfikacji arbiter wskazał na wapno, ponadto stoper gospodarzy został wykluczony. Kibice byli wściekli, rzut karny na gola zamienił Bruno Fernandes.
Stracony gol ponownie wywołał żywą reakcję Athleticu, kolejny raz to goście byli zdecydowanie bardziej konkretni. Manuel Ugarte spuentował świetny występ widowiskową asystą, po zagraniu piętą Urugwajczyka na 3:0 trafił Fernandes. To był nokaut, piłkarze Valverde zostali ponownie skarceni. W poprzeczkę trafił Noussair Mazraoui, na przerwę piłkarze schodzili przy wysokim prowadzeniu gości.
W drugiej części większą kontrolę posiadali piłkarze Rubena Amorima, gospodarze zdołali odpowiadać po groźnych kontrach. Groźnie uderzał Casemiro, przed dubletem powstrzymał go Julen Agirrezabala. Piłkarze z Bilbao domagali się czerwonej kartki dla Maguire’a, stoper zatrzymał wychodzącego na czystą pozycję Maroana Sannadiego. Sędzia nie dostrzegł przewinienia, spotkało się to z ogromnym niezadowoleniem.
Kilka minut później strzelec pierwszej bramki trafił w słupek. W końcówce baskijski bramkarz obronił strzał Fernandesa. Mecz zakończył się klęską Athleticu, który po przerwie nie miał klarownych okazji.
„Koguty” zmierzają w kierunku finału
Kibice na Tottenham Hotspur Stadium na gola musieli czekać tylko kilkadziesiąt sekund. Po zgraniu Richarlisona wynik otworzył Brennan Johnson, goście z Norwegii byli zupełnie onieśmieleni. Mecz toczył się pod dyktando gospodarzy, brakowało jednak groźnych akcji.
Taka nadeszła dopiero po ponad pół godzinie gry, wówczas genialne podanie Pedro Porro na gola zamienił James Maddison. Hiszpan zaliczył drugi udział przy trafieniu, do przerwy na tablicy widniało 2:0. W drugiej części meczu Tottenham nie odpuścił, kibice oglądali sporo stałych fragmentów gry. Po faulu na Cristianie Romero i weryfikacji VAR sędzia wskazał na wapno. Z jedenastu metrów trafił Dominic Solanke.
Gospodarze mieli jeszcze kilka groźnych szans, jednak to Bodoe-Glimt strzeliło bramkę honorową. Rykoszet po strzale Ulrika Saltnesa zmylił Gugielmo Vicario, mecz zakończył się wynikiem 3:1.
Liga Europy to bardzo przyjazna odskocznia dla Manchesteru United i Tottenhamu. W Premier League zajmują one kolejno 14. i 16. miejsce w ligowej tabeli. Zdecydowanie bliżej im do walki o utrzymanie, niż awansu do europejskich pucharów z ramienia krajowego. Szansą pozostaje zatem wygranie finału na San Mames, po dzisiejszych meczach zdecydowanie się do niego zbliżyły.
Niepokojąca może być postawa Athleticu, mimo pretensji wobec postawy arbitra – największe należy mieć do własnej gry. Brak Oihana Sanceta po raz kolejny rezonował na występ całej drużyny.
Rewelacja rozgrywek z Norwegii przyjechała do Londynu przerażona. Akcja bramkowa z czterdziestej sekundy była już drugą, którą rozegrali podopieczni Ange Postecoglu. Powinni zdobyć więcej goli, przed rewanżem pozostawili drobne ryzyko. Bodoe-Glimt grające na własnym boisku jest niebywale groźne, rewanż odbędzie się już za tydzień.