
Fot. Śląsk Wrocław
Po raz pierwszy będąc już przekonany o spadku – dziś Śląsk Wrocław podejmie Jagiellonię Białystok. Misja utrzymania drużyny, która zimowała z dziesięcioma punktami na koncie ostatecznie zakończyła się niepowodzeniem na dwie kolejki przed końcem. Ante Simundza odgruzował drużynę, mimo tego zabrakło kilka punktów: – Jestem dumny z pracy, jaką w to włożyliśmy, i z progresu, jaki poczyniliśmy. W sześć miesięcy nie jesteś w stanie poprawić wszystkich aspektów gry – mówił trener na przedmeczowej konferencji. Jak podnieść nastawienie drużyny na piątkową rywalizację?
Wicemistrz podejmie mistrza – brzmi to bardzo okazale, rzeczywistość jednak pokazała, jak różne mogą okazać się losy ekipy, która odniosła sukces. Jagiellonia poszła za ciosem, jeszcze kilka tygodni temu mierzyła się w Lidze Konferencji z Realem Betis, a obecnie zajmuje trzecią pozycję w tabeli.
WKS poszedł w drugą stronę, jesienią wjechał na autostradę do pierwszej ligi. Można zestawić ze sobą letnie okienka w wykonaniu Łukasza Masłowskiego i Davida Baldy. Jacek Magiera został zwolniony przed pierwszym meczem obu drużyn, w Białymstoku zastąpił go dostojnie ubrany Michał Hetel. Wzorowo zadziałał efekt nowej miotły, stracie zakończyło się remisem 2:2. Było to jednak dopiero zaranie krótkiego okresu, który w mojej opinii w znacznej mierze spuścił Śląsk na drugi poziom rozgrywkowy.
Resuscytacja bez happy-endu
Kadencja Ante Simundzy to zupełnie inna opowieść, mimo trudnych początków trener pokazał, że jest wielkim profesjonalistą. To określenie najdobitniej oddaje aspekt, który Słoweniec poprawił w Śląsku. Szkoleniowiec wypowiedział się na temat trudów rundy wiosennej: – Po pierwsze, na kilka rzeczy nie mieliśmy wpływu, m.in. na pierwszą część sezonu, urazy mechaniczne, które zdarzyły się w ostatnich sześciu miesiącach, tragiczną sytuację z naszym kapitanem. To coś, czego nie mogliśmy zmienić i nie mogliśmy temu zapobiec. Jeśli spojrzę na to ze strony sportowej, to zawsze mogło być lepiej. Gdybym był w takim momencie usatysfakcjonowany, to byłby to duży problem. Są jeszcze rzeczy, które muszę przeanalizować – wskazał Simundza.
Do osiągnięć Łukasza Masłowskiego, który swoją drogą był rozpatrywany pod kątem zastępstwa dla Baldy, nawiązał Rafał Grodzicki. Dyrektor sportowy poza uznanym trenerem sprowadził do klubu piłkarzy, którzy podnieśli poziom drużyny. Assad Al Hamlawi strzelił sześć goli, to najlepszy dorobek piłkarza, który trafił do Ekstraklasy zimą. Jose Pozo utrzymywał świetną regularność w jakościowych występach.

Praca dyrektora sportowego w środowisku jest oceniana niemal jednoznacznie pozytywnie, mimo trudnych początków Grodzicki, pokazał, że potrafi wpłynąć na rozwój klubu. Mimo tego nowy prezes, Michał Mazur, podjął decyzję o rozstaniu się z dyrektorem po zakończeniu sezonu. Grodzicki otrzymał wypowiedzenie w bardzo trudnym momencie dla drużyny, Śląsk przegrał wówczas z Koroną Kielce i Legią Warszawa.
Trudny moment
Ante Simundza od początku pokazywał, że w jego pracy kluczową wartością jest spokój i koncentracja na celu, którym było kolejne spotkanie. W obliczu tego podejścia, niepokojąca wieść mogła okazać się niemałym wstrząsem i wywrzeć wpływ na drużynę. Postanowiłem dopytać trenera, jak wspomina wydarzenia sprzed niemal trzech miesięcy: – Przyszedłem do klubu, kiedy Rafał był dyrektorem sportowym. Potem wydarzyło się to, co się wydarzyło. Rozmawiałem z nim o tym, a później on rozmawiał z prezesem i dostał odpowiednią informację. Zawsze okazywał nam wsparcie w tym, co chcieliśmy osiągnąć. Był to trudny moment, ale pamiętałem cały czas, że będzie z nami do końca i to było dla mnie i dla całej drużyny bardzo ważne – wyjaśnił szkoleniowiec.
Przed tygodniem podopieczni Simundzy ulegli 0:2 z Górnikiem Zabrze. Rezultat w konfrontacji z przebiegiem meczu mógł być bardzo niepokojący. Piłkarze z Wrocławia atakowali, stwarzali sobie bardzo groźne okazje. Spotkałem się z opinią kibiców Górnika, że „na Śląsk bardzo przyjemnie się patrzyło” – jeśli chodzi o dyspozycję – zgadzam się. Inną kwestią jest wynik, który w połączeniu z wygranymi Zagłębia Lubin i Lechii Gdańsk oznaczał spadek wrocławian do pierwszej ligi.
Oto główni „bohaterowie” klęski Śląska Wrocław
Zapytałem trenera o przyczynę faktu, że drużyna w kluczowym momencie była rażąco nieskuteczna. Nie tylko w ataku, defensywa w pierwszej części także wołała o pomstę do nieba. Simundza wyśnił, co stało za negatywnym rozstrzygnięciem: – W tym meczu nie byliśmy efektywni zarówno w ostatniej tercji boiska, jak i w tej pierwszej, defensywnej. Patrząc jednak szerzej, ogólny progres, jaki w te kilka miesięcy poczyniła drużyna, jest bardzo duży. Wielu zawodników podniosło swój indywidualny poziom. Nie wszyscy pokazywali to w każdym meczu, ale było w nich widać potencjał na bycie bardzo dobrymi piłkarzami.
– Jestem dumny z pracy, jaką w to włożyliśmy, i z progresu, jaki poczyniliśmy. W sześć miesięcy nie jesteś w stanie poprawić wszystkich aspektów gry. W meczu z Górnikiem brakowało mi u zawodników przede wszystkim głodu do zdobycia bramki i do tego, aby jej nie stracić. To nigdy nie jest dobre uczucie. Nie zrobiliśmy w Zabrzu wszystkiego, co mogliśmy. To nie jest dobra sytuacja, kiedy jest się zależnym od wyników innych zespołów. Wtedy trzeba czekać i mieć nadzieję na to, że rywale będą tracić punkty – mówił trener.
Życie po spadku. Simundza: Nie możemy się chować
Efektem rywalizacji na Arenie Zabrze poza porażką było zawieszenie Jakuba Jezierskiego na mecz z Jagiellonią. To dla Śląska cios prosto w serce. Miesiąc temu wypadł Petr Schwarz, Simundza wskazał, że był to najtrudniejszy moment dla drużyny w rundzie wiosennej. Rozwiązanie zastępcze z Piotrem Samcem-Talarem przynosiło coraz lepsze efekty. Teraz WKS musi sobie radzić bez drugiego pomocnika, który prezentował najwyższy poziom.
Słoweński trener wskazał, że w miejscu młodzieżowca mogą zagrać Aleksander Wołczek, Simon Schierack czy Tudor Baluta. W dalszym ciągu w kadrze nie pojawi się za to Peter Pokorny, jego umowa nie zostanie zatem automatycznie przedłużona. Simundza powiedział, że prolongowanie umowy to decyzja pomocnika. Mam jednak wrażenie, że Słowak ma nieco inne plany, aniżeli występy w barwach wicemistrza.
Widzew Łódź czeka rewolucja: „Z obecnej kadry może zostać 4-5 piłkarzy”
W niedzielę pewnym stało się, że Śląsk po siedemnastu latach spadł z Ekstraklasy. Trener opisał, co powiedział drużynie po krytycznym rozstrzygnięciu: – Tak wygląda sytuacja, w życiu są także gorsze momenty. Nie możemy się przed tym chować. Musimy zaakceptować, że jesteśmy za to odpowiedzialni. Jeśli będziemy tak myśleć, pomoże nam to w przyszłości jako sportowcom. Nie zawsze wszystko układa się dobrze. Czasem jest lepiej, a kiedy indziej gorzej. Trzeba pamiętać, jak człowiek się czuje, gdy upada, i jak, gdy wstaje.
Przełamanie mistrza. Simundza: Musimy odnaleźć głód
Jagiellonia przed tygodniem przerwała kiepską serię trzech ligowych meczów bez zwycięstwa. Białostoczanie ograli na wyjeździe liderujący wówczas Raków Częstochowa. Na zondacrypto Arenie padł wynik 1:2, piłkarze Siemieńca odebrali „Medalikom” przewodni głos w kontekście mistrzostwa. Nowym liderem Ekstraklasy został Lech Poznań.
Dla mistrza Polski było to niebywale cenne zwycięstwo. Trwa zacięta walka o trzecie miejsce w tabeli, które gwarantuje występ w eliminacjach europejskich pucharów. Po wygranej Pogoni Szczecin z Motorem Lublin, „Portowcy” tracą do Jagiellonii tylko trzy oczka. W 33. serii gier zagrają z Lechią Gdańsk, multiliga to konfrontacja Jagiellonii z Pogonią. Mecz na Chorten Arenie najpewniej rozstrzygnie losy tego, kto zdobędzie brązowy medal.
Zapytałem Ante Simundzę o to, jak drużyna przygotowała się na starcie z siłaczem w fazach przejściowych. Teoretycznie to komfortowy profil dla WKS-u, którego szybki atak stał się drugim imieniem: – Jak powiedziałem wcześniej, musimy odnaleźć ten głód, poświęcać się w defensywie i być bardziej skuteczni. Szukam jedenastki piłkarzy, którzy będą walczyć. Żeby piłkarze nie tylko walczyli, ale też grali na odpowiednim poziomie – mówił trener Śląska.

Dzisiejszy mecz będzie trzecim z rzędu, w którym Śląsk gra w piątek o 20:30. Otwarcie weekendu będzie jednocześnie choćby czasowym zamknięciem występów na Tarczyński Arenie w Ekstraklasie. Ostatnią nadzieją pozostaje utrzymanie decyzji Komisji Licencyjnej o nie przyznaniu Lechii Gdańsk prawa gry w najwyższej dywizji na kolejny sezon. Ostateczne rozstrzygnięcie ma zapaść dziś, wszystko wskazuje jednak na to, że podopieczni Carvera otrzymają licencję.
Czy Simundza zostanie w Śląsku?
Simundza wskazał, że istniejąca możliwość utrzymania to wielka motywacja dla wszystkich w klubie. Trener wypowiedział się także na temat swojej przyszłości. Jego umowa ze Śląskiem wygasa z końcem obecnego sezonu, wiele mówi się o zmianie na tym stanowisku. Słoweńcem ma być zainteresowane jego rodzime NK Celje, z kolei kandydatami na posadę trenera Śląska mieli być Daniel Myśliwiec, Szymon Grabowski czy Ryszard Tarasiewicz. Z naszych informacji wynika jednak, że ostatni szkoleniowiec nie trafi do WKS-u.
Ante Simundza zabrał głos na temat swojej pracy i planów na najbliższe tygodnie: – Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że poznałem tutaj wielu dobrych ludzi. Wszystkie osoby związane z klubem są w niego bardzo zaangażowane. Zaakceptowali mnie tutaj i jestem z tego bardzo dumny. Rozmawiałem już na temat mojej przyszłości kilkukrotnie z dyrektorem sportowym. Daliśmy sobie nieco więcej czasu. Po meczu z Jagiellonią wrócimy do rozmów – przyznał.
Najlepszy piłkarz obecnego sezonu zakładał koszulkę z metaforycznym numerem dwunastym. To kibice, którzy wykręcili trzecią najlepszą frekwencję w Ekstraklasie. Simundza od początku swojej pracy był pod wrażeniem dopingu, który zapewniają trybuny na Tarczyński Arenie. Po meczu „zgodowym” z Motorem Lublin przyznał, że był oczarowany. Wczoraj postanowił wystąpić z przekazem do licznej i wiernej publiczności: – Chciałbym przede wszystkim podziękować za wsparcie, które kibice nam okazują. W każdym mecz domowym i wyjazdowym byli wspaniali. Tak samo, jak mi przykro z powodu spadku klubu, tak też współczuję kibicom. To miasto zasługuje, żeby być w Ekstraklasie. Kibice też na to zasługują. Dla mnie jedynym logicznym celem będzie odzyskać Ekstraklasę w przyszłym sezonie. Jeśli kibice dadzą nam wsparcie na pożegnanie w ostatnim meczu, to będziemy bardzo szczęśliwi.
Wszystko wskazuje na to, że to ostatni domowy mecz Śląska w Ekstraklasie w ciągu przynajmniej najbliższego roku. Kibice będą chcieli w swoim stylu pożegnać piłkarzy, w tym sezonie to zawodnicy powinni znaleźć swoich idoli wśród sympatyków. Strata obiektu przy Alei Królewieckiej będzie gigantyczną stratą dla Ekstraklasy. Pierwszy gwizdek sędziego Karola Arysa o godz. 20:30.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: