
Fot. Lech Poznań / Przemysław Szyszka
W kadrze czuje się już całkiem swobodnie, wciąż czeka na debiut w pierwszej reprezentacji. Jest jednym z głównych bohaterów Lecha Poznań. Bartosz Mrozek w rozmowie z naszym portalem opowiada o minionym sezonie w wykonaniu „Kolejorza” i niełatwej drodze do pierwszego składu poznańskiej drużyny. Zapraszamy.
To już twoje kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski. Jak się odnajdujesz w kadrze? Śmiało możemy chyba powiedzieć, że czujesz się jak w domu.
Przede wszystkim jesteśmy na zgrupowaniu w Katowicach, więc jestem u siebie w domu! W grupie dobrze się odnajduję. Kuba Kamiński i Kuba Kiwior wprowadzili mnie do zespołu i myślę, że przez to było mi trochę łatwiej.
Sporo się mówi, że Michał Probierz ma określoną hierarchię jeśli chodzi o bramkę w reprezentacji. Ty przyjeżdżasz na kadrę, by przede wszystkim pomóc w treningach, ale czy coś się zmieniło? Miałeś może ostatnio rozmowę z selekcjonerem na ten temat?
Rozmowy nie mieliśmy, by mówić o hierarchii. Wydaje mi się, że wszyscy widzą jak jest. Nie ma co bić piany. Znam swoją rolę i wiem, jak to wygląda. Trener Probierz nie powiedział mi tego w cztery oczy, ale mówił to przy okazji każdego zgrupowania. Kilka razy rozmawiałem o tym z trenerem Andrzejem Dawidziukiem (trener bramkarzy w kadrze – red.).
Spoglądasz na Marcina Bułkę i Łukasza Skorupskiego i tak sobie myślisz – ile ci jeszcze brakuje?
Jeśli mam być szczery – nasze umiejętności są na bardzo podobnym poziomie. Główna rzecz, która nas różni to doświadczenie. To właśnie doświadczenie wpływa na pewne zachowania podczas meczu. To nas najmocniej różni.
Jeden aspekt, nad którym chcesz się najmocniej skupić to…
…dużo jest takich rzeczy. Od każdego bramkarza wziąłbym po trochę i będzie dobrze.
Za tobą i całym Lechem Poznań bardzo udany sezon. Ciężko było się „odkręcić” po fecie mistrzowskiej w Poznaniu?
Radocha była duża!
Jak skomentujesz to mistrzostwo i to, co zrobiliście z Lechem na chłodno, na kilkanaście dni po wygranej z Piastem Gliwice?
To było po prostu niesamowite. Feta mistrzowska, to, jak bawili się z nami kibice. To jest moment, który chcesz przeżyć jeszcze raz.
Można powiedzieć, że pierwszy krok wykonany. Teraz wypada dobrze się zaprezentować w europejskich pucharach.
Jeszcze ten sezon się nie skończył! Kiedy skończy się zgrupowanie, to wybieram się na wakacje i będę wypoczywał. A jak będą wyglądały nasze plany i cele na nowy sezon – powiem, jak wrócę do treningów.
Czyli na razie nie zajmujesz sobie głowy takim hasłem jak „Liga Mistrzów”?
Fajnie, że gramy, ale póki co to tylko eliminacje. Na razie o tym myślę. Dla mnie ten sezon jeszcze się nie skończył. Jestem póki co na kadrze. Później lecę na wakacje, chcę odpocząć, dobrze się zregenerować i zatęsknić za piłką. Do treningów w klubie wracamy pod koniec czerwca. Mam nadzieję, że odpowiednio zregenerowany powalczę z Lechem o te same cele, które mieliśmy w minionym sezonie.

Która regeneracja jest ważniejsza – mentalna czy fizyczna?
Oby dwie są bardzo ważne. Regeneracja mentalna jednak chyba jest trochę ważniejsza.
Dostrzegasz jakiś moment szczególny lub punkt kulminacyjny podczas waszej walki o tytuł?
Nie. To jest tak, że każdy wygrany mecz się liczy. W pierwszej kolejce wygraliśmy z Górnikiem Zabrze. Bez tych trzech punktów nie bylibyśmy na pierwszym miejscu. Nie ma tak, że jeden mecz był ważniejszy od innego.
Nie chcę pozycjonować naszych spotkań, każde pojedynczo było bardzo ważne. Postrzegam to jak wiele bardzo małych kawałków, które zbierają się na całość.
Gdybym ciebie zapytał o kluczowy moment sezonu w kontekście walki o tytuł – jakaś jedna szczególna odprawa, przemowa Nielsa Frederiksena. Masz taki moment?
Nie było czegoś takiego. Wiara była w nas cały czas. Oczywiście, że były pewne chwile zwątpienia, bo to jest nieuniknione, ale mimo wszystko nie zatraciliśmy wiary.
W rozmowie z klubową telewizją Lecha powiedziałeś, że nie tylko rywalizowaliście z Rakowem czy Jagiellonią, ale też sami ze sobą.
Bo to prawda! Tak samo jest z zawodnikami. Ja na treningu codziennie rywalizuje sam ze sobą. Chodzi o to, by być jak najbardziej zdyscyplinowany i pokazywać swoją najlepszą wersję.
To mistrzostwo Polski jest o tyle imponujące, że wszyscy pamiętamy poprzedni sezon. To pokazuje, że rok w piłce to bardzo dużo.
Rok, tydzień, nawet dzień w piłce to bardzo dużo! Widać to na przykładzie nawet mojej kariery. Liczy się detaliczna, uczciwa praca każdego dnia. Trzeba być gotowym na wszystko.
Miniony sezon był nie tylko bardzo dobry w wykonaniu Lecha Poznań, ale także twój indywidualnie. Zostałeś wybrany najlepszym bramkarzem sezonu – chyba nie ma co do tego wątpliwości, kto rzeczywiście był najlepszym bramkarzem w Ekstraklasie?
To ludzie wybierają! Ja nie mam wpływu na to, kto jak głosuje.
Ale gdybyś ty mógł głosować?
To zagłosowałbym na siebie.
Kogo Bartosz Mrozek wskazałby jako swoją największą konkurencję w Ekstraklasie? Ranking najlepszych bramkarzy w naszej lidze – powiedzmy top 3.
Szczerze powiedziawszy – nie wiem. Nie oglądałem aż tylu meczów, by powiedzieć, który bramkarz mi się najbardziej podoba.
Czyli nie oglądasz za bardzo piłki w wolnym czasie?
Generalnie jest jej sporo. Ogarniam wyniki, mniej więcej co się dzieje na wielu szczeblach. Głównie jednak sprawdzam wyniki, by być zorientowany. Jeśli chodzi jednak o mecze, to głównie oglądam Stal Mielec, GKS Katowice czy Ruch Chorzów, czyli kluby, w których grają moi znajomi i przyjaciele.
Żebym miał jednak usiąść i obejrzeć mecz – rzadko mi się to zdarza.
A propos Stali Mielec, w której występowałeś – mielczanie spadli z Ekstraklasy w minionym sezonie. Musiało to na ciebie jakoś wpłynąć.
Przykro mi, tak po ludzku. Stal to klub, który dał mi szansę wypłynąć na szersze wody, jestem z nim emocjonalnie związany. Rozmawiałem z osobami, które wciąż tam są, które tam pracują. To przykra sprawa, mam nadzieję, że niedługo Stal wróci do Ekstraklasy.
Twoja droga do pierwszego składu Lecha była wyboista, prowadziła przez wypożyczenia. Z perspektywy czasu uważasz, że mogłeś do bramki Lecha wskoczyć szybciej, czy potrzebowałeś ogrania w innych miejscach, na różnych poziomach?
Wszystko jest po coś. Czasami niektóre decyzje nie zależą od nas. Nie zawsze komuś się spodobasz. Jeden trener cię polubi na ciebie postawi, inny nie. Moja droga była jaka była. Musiałem sobie pewne rzeczy wywalczyć.
Ale dalej muszę walczyć o swoje i ciężko pracować, bo nie jest tak, że teraz mogę sobie odcinać kupony. Jestem zdania, że muszę walczyć o swoje każdego dnia. Dalej będę robił swoje i będę pracował. Zastanawianie się, co by było, gdyby… Ja zawszę powtarzam „gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem”.
Miałeś moment zawahania podczas któregoś z wypożyczeń, że możesz do Lecha nie wrócić?
Wiesz, że się nad tym nie zastanawiałem? Podczas pierwszego roku w Elanie Toruń mogło tak być. Myślałem sobie: „Teraz po tym roku muszę wrócić do Lecha”. Życie nauczyło mnie cierpliwości i tego, by myśleć o tym, jak jest. Że jestem w danym klubie i chce jak najlepiej dla tego klubu. Tak było w Elanie, w GKS-ie Katowice i w Stali Mielec.
Życie mnie nauczyło tego, by skupiać się na tym konkretnym momencie, w którym jestem. Żeby jak najlepiej wykonywać swoją robotę.
Niektóre wybory dotyczące wypożyczenia były trudne. Wyobrażam sobie, że nie zawsze decyzja musiała być łatwa.
Dla mnie przede wszystkim pierwszą podstawową rzeczą było to, by iść i grać. To było najważniejsze kryterium. Jeśli chodzi o decyzje dotyczące odejść… nigdy tak naprawdę nie wiesz, czy idąc w jakieś miejsce, to dobry krok. Zawsze wszystko okazuje się w praniu.
Teraz sobie siedzimy i rozmawiamy sobie o mojej ścieżce i decyzjach transferowych, to śmiało można powiedzieć, że były one dobre. To pokazuje przede wszystkim liczba meczów, które zagrałem w różnych klubach.
Mistrzostwo Polski musiało smakować tym lepiej, że odbyło się z udziałem dużej grupy wychowanków i piłkarzy bardzo długo związanych z Lechem. Mam na myśli ciebie, Antoniego Kozubala czy Michała Gurgula.
To prawda.
Trzeba o tym pamiętać, że to nie jest takie oczywiste – zdobyć mistrzostwo i bardzo często kończyć mecze czterema, pięcioma wychowankami. Ja z tej grupy byłem najstarszy, a mam dopiero 25 lat. Jest Michał, Antoni, ale też Wojtek Mońka.
Ludziom się może wydawać, że wejście do składu Lecha jest łatwe, ale wcale tak nie jest. Na pewno trzeba pochwalić Wojtka Mońkę. Wszedł do składu, mając 18 lat. Musisz wejść i udźwignąć tę presję.

Wiem, że nie lubisz oceniać swoich kolegów, ale i tak zapytam – komu wróżysz największą karierę w Lechu Poznań?
Nie powiem nic nieoczywistego. Każdy widzi jak gra Antek Kozubal czy Michał Gurgul.
Zapytam inaczej – kto robi największe wrażenie na treningu, a nie widać na przykład na meczach?
Chyba nie ma takiego zawodnika.
Czyli zawsze dyspozycja treningowa przekłada się na spotkanie?
Tak jest. Nie wyciągnę nikogo z kapelusza.
Za tobą bardzo ważne dni. Mówię o minionym weekendzie i o twoim ślubie.
Zacznę od tego, że jestem bardzo szczęśliwy. Moja żona – do tego słowa cały czas się przyzwyczajam – jest bardzo dużą częścią mojego życia. Ślub to był bez wątpienia jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu i cieszę się, że już nadszedł, bo nie mogłem się tego doczekać. Mocno przeżywałem cały ten weekend, ale głównie jego zwieńczenie, czyli ślub.
Emocje podczas ślubu były jakoś porównywalne do tych z meczów?
Nie, to jest zupełnie inna gama uczuć. Inne myślenie, inne wszystko. Rozmawiałem z Olą przed ślubem i mówiłem jej, że nie jestem w tym dniu piłkarzem, tylko Bartkiem. Zresztą jest tak na co dzień. Jestem po prostu sobą. W dniu ślubu chciałem być tylko dla niej i mieliśmy umowę, że nie powiem ani słowa o piłce!
Pytałeś kolegów z szatni o porady przed ślubem?
Najczęściej mówili tylko: „Nie żeń się! I po tobie!”. Oczywiście wszystko w żartach, jak to mężczyźni. Ale tak zupełnie na poważnie – dużo razy słyszałem, że będzie to jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. I to się sprawdziło.
Czyli mistrzostwo odhaczone, później jeszcze ważniejsze dla ciebie wydarzenie prywatnie. Teraz w planach europejskie puchary i obrona mistrzowskiego tytułu. Chyba tego tobie życzyć?
Dodałbym do tej listy udanego wyjazdu na wakacje. Tak jak powiedziałem wcześniej – po udanej regeneracji i resecie przyjdzie czas na wyznaczanie sobie celów na nowy sezon – zarówno tych indywidualnych, jak i zespołowych.
Ale tak szczerze… od kiedy jestem w Lechu już od 11 lat – to cel zawsze jest taki sam! Mistrzostwo Polski i Puchar Polski! Wszyscy wiedzą, o co będziemy grali.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: