
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz, Grafika: Własna
Sporo wydarzyło się przez ostatnich kilka dni w piłce. Mam na myśli przede wszystkim tematy około piłkarskie. Na tapet weźmiemy dziś miłośników naśladowania dźwięków zwierząt rodem z zoo. Przyjrzymy się także „dyplomatycznym” wypowiedziom Rafała Gikiewicza, a także rzekomej motywacji finansowej dla GKS-u Katowice, która miała popłynąć wprost spod Jasnej Góry. Zapraszam do lektury.
Miłośnicy filmów przyrodniczych
Wciąż nie milkną echa po skandalicznym zachowaniu niewielkiej grupy kibiców Rakowa Częstochowa, kiedy to imitowali oni dźwięki rodem z zoo podczas meczu z Jagiellonią Białystok. Powodem takiego zachowania owej grupy „kibiców” była druga bramka dla „Jagi” zdobyta z rzutu karnego przez Afimico Pululu.
Świetną reakcję zaprezentował napastnik rodem z Angoli. Uklęknął i zaczął się po prostu modlić. Mam osobistą nadzieję, że Pululu pomodlił się właśnie za tą grupę próbujących mu ubliżyć „kibiców” Rakowa. Chłopaki oglądający mecz zza bramki naoglądali się tylu filmów przyrodniczych, że aż głowy im się zagotowały. O ich zdrowie psychiczne modlił się właśnie napastnik „Dumy Podlasia”.
Polak lży Polaka, czyli patologia w Opolu
Już ponad miesiąc temu miała miejsce patologiczna sytuacja na stadionie Odry Opole, kiedy to pojedynczy kibice gospodarzy postanowili wymierzyć sprawiedliwość… kibicom swojej własnej drużyny
Otóż owi gentlemani zostali „sprowokowani” przez ciemniejszą karnację skóry niektórych kibiców siedzących na trybunach stadionu w Opolu.
– W trakcie trwającego w niedzielę meczu do komisariatu policji zlokalizowanego na stadionie zgłosiło się dwóch 29-letnich mężczyzn. Przekazali policjantom, że chwilę wcześniej zostali znieważeni na tle rasowym. Dodatkowo, wobec jednego z nich miała zostać użyta z tego powodu przemoc – przekazał portalowi opolska360.pl Przemysław Kędzior z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
– Osoba, która uderzyła tego czarnoskórego kibica, chodziła przez cały mecz po trybunach i wypatrywała, czy nie ma na nich innych czarnoskórych. Co najmniej trzy takie osoby zostały zaatakowane, w tym Lukas Klemenz – opowiedział świadek wydarzenia portalowi Weszło.
Otóż wspomniany wyżej Lukas Klemenz jest Polakiem i występuje od lat na polskich boiskach. Obecnie broni barw GKS-u Katowice, a wcześniej występował między innymi w Wiśle Kraków oraz… Odrze Opole. Co prawda obrońca GieKSy urodził się w Niemczech, ale od urodzenia posiada polskie obywatelstwo, gdyż jego matka jest Polką, a ojciec Afroamerykaninem. Klemenz który prawie przez całe życie jest związany z Polską, mówi idealnie po polsku i po prostu jest Polakiem. W dodatku sam piłkarz został zaatakowany przez kibiców swojego byłego klubu. Głupota i chamstwo nie znają granic prawda? Najgorsze jest to, że sam zawodnik opowiadał w mediach o traumie jaką przeżył jego kilkuletni syn, który był świadkiem całego zajścia w Opolu.
Mój komentarz będzie prosty. Debile wyp….lać od Lukasa i jego rodziny, Dziękuję za uwagę.
Ruch Chorzów i „zakaz” kontraktowania czarnoskórych piłkarzy
Kto polską piłką interesuje się nie od wczoraj, zapewne wie o jakim zakazie jest mowa w nagłówku. Otóż szanowni „kibice” Ruchu od wielu lat nie życzą sobie piłkarzy w swojej drużynie o innym kolorze skóry niż biały. Nie wiem o jakim odsetku kibiców „Niebieskich” jest mowa, ale mniemam iż może być dość spory.
Jedynym piłkarzem o innym kolorze skóry niż biały, który występował w Ruchu był Murilo Rufino Barbosa, czyli Lilo, Otóż Lilo, który jest Latynosem o ciemniejszej karnacji skóry – wystąpił w niebieskich barwach zaledwie trzykrotnie. Ciekawe dlaczego, prawda? Cała sytuacja miała miejsce prawie 20 lat temu. Czyżby w Chorzowie nie lubiano piłkarzy ciemnoskórych aż tak bardzo? Odpowiedź narzuca się sama.
Rafał Gikiewicz i jego rozumienie świata
Po zaległym meczu 31. kolejki Ekstraklasy Widzew podejmował warszawską Legię. Fatalne błędy popełnił w tym spotkaniu Rafał Gikiewicz, czyli golkiper drużyny z Serca Łodzi. O ile błędy się zdarzają, to największy wydźwięk miała pomeczowa wypowiedź Gikiewicza: – Rzygać mi się chce, jak ludzie mówią, czy piszą, że w Widzewie nie ma zaangażowania, że my o nic nie gramy. Gramy o ogromne pieniądze, które mamy płacone za dane miejsce w tabeli. Jakby nie było tego zaangażowania, to mamy w szatni takie osoby, które wytargałyby za ucho takiego delikwenta i by go nie było w szatni Widzewa. Więc przestańcie gadać głupoty, bo mi się rzygać chce. Albo jesteśmy razem jako kibice i zawodnicy, albo nie jesteśmy. Klub potrzebuje czasu, będą duże zmiany, ale nie pozwolę obrażać siebie, swoich kolegów z szatni, bo wszyscy dają tyle, ile mamy. Przegrać mecz to nie jest nic złego, przeciwnik czasami jest lepszy.
O ile powyższą wypowiedź można jeszcze wytłumaczyć pomeczową adrenaliną i samymi emocjami, to co myśleć o tym, co bramkarz Widzewa powiedział chwilę później? Otóż złotousty Rafał udzielił następującej wypowiedzi: – W szkole mojego syna dziewczynka odebrała sobie życie. Przestańcie hejtować, bo grupa ludzi usiądzie przed komputerem, pisze bzdury. Mamy młodszych zawodników w szatni, wiem, jak oni to przeżywają. Więc lodu na głowę, a jak trzeba to rozpęd w ścianie, bo Widzew raz wygra, raz przegra, to jest tylko sport, a my jesteśmy ludźmi.
Punkt widzenia zależny od punktu siedzenia?
Panie Rafale, to pan popełnił błędy w meczu z Legią, a nie młodzi zawodnicy Widzewa. Po drugie i najważniejsze – co to ma wspólnego z czyjąś osobistą tragedią? Słowo nietakt, to chyba najdelikatniejsze możliwe określenie. Warto tutaj jeszcze zacytować wywiad obecnego bramkarza Widzewa sprzed kilku lat, kiedy to opisywał „kulisy” swojej przeprowadzki ze Śląska Wrocław do Eintrachtu Brunszwik: – gdybym powiedział w Śląsku, że jadę na testy do niemieckiej pierwszoligowej drużyny to zażądaliby opłaty w wysokości pięciu milionów euro. Dlatego powiedziałem, że boli mnie brzuch i muszę zostać w domu przez trzy dni. A potem pojechaliśmy samochodem do Brunszwiku.
– Spotkałem się z prezesem Śląska i przeobraziłem się w aktora. Mówiłem: „nasze dziecko ma dopiero rok, a żona jest już w depresji, przechodzimy bardzo trudny okres i jeśli będę musiał tu zostać, to prawdopodobnie stracę żonę i dziecko”. Uroniłem nawet kilka łez – spuentował swoją historię Gikiewicz.
Chciałem jeszcze w tym krótkim akapicie wyrazić swoje zdanie, ale… po prostu nie mam słów, na to co mówi Rafał Gikiewicz.
Bonus i motywacja
Na przestrzeni tego tygodnia w mediach „gruchnęła” wiadomość, iż Raków Częstochowa „próbował” dodatkowo zmotywować drużynę GKS-u Katowice w meczu z Lechem Poznań. Jak wiadomo Raków i Lech walczą o tytuł, a mistrza Polski poznamy dopiero w ostatniej kolejce ligowej. Otóż w „środowisku” piłkarskim krążyła plotka o tym, iż ekipa z Częstochowy chciała dodatkowo zmotywować drużynę z Katowic kwotą miliona złotych za zwycięstwo w meczu z „Kolejorzem”. Spotkanie GieKSy z Lechem finalnie zakończyło się remisem i wynik wydaje się być jak najbardziej „czysty”. Plotka o „dodatkowej motywacji” miała paść po samym meczu z ust któregoś piłkarza GKS-u, lecz nie wiadomo którego.
Do zaistniałej sytuacji, a właściwie plotki odniósł się nawet trener Lecha Poznań, czyli Niels Frederiksen: – Krótko po naszym niedzielnym spotkaniu zaczęły krążyć niepokojące sygnały odnośnie potencjalnego złamania przepisów mówiących o wpływaniu na wynik meczu. Nie chcę wierzyć, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, bezsprzecznie wypaczałaby ona sens sportowej rywalizacji. Nie mieści mi się w głowie, że ktoś mógłby się posunąć do takich nieczystych zagrań, które są zabronione i mogą spotkać się z surową karą.
Po godzinie 21 Raków Częstochowa opublikował oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczył pogłoskom o „dodatkowej motywacji” dla drużyny GKS-u Katowice.
O tej sytuacji trudno coś powiedzieć, gdyż dochodzą do nas jedynie plotki. Mam jednak kilka przemyśleń i jednym z nich jest nasuwające się pytanie. Czy piłka nożna i sport ogólnie są aż tak krystaliczne? Śmiem wątpić.
A wy co myślicie? Zapraszam do dyskusji w komentarzach oraz na twitterze. Do zobaczenia za tydzień.
WIĘCEJ TEKSTÓW Z CYKLU: