
Fot. PZPN / Łączy Nas Piłka
Wielkimi krokami zbliża się reprezentacyjna piłka. Morale kibiców są gdzieś pod poziomem morza, a oczekiwania są tak małe, że nikogo nie zdziwiłby nawet remis z którymś ze znajdujących się kilka szczebli niżej rywali – w końcu nie takie rzeczy ostatnio kibice widzieli. Reprezentacja powalczy nie tylko o cenne (i, bądźmy szczerzy, obowiązkowe) sześć punktów, ale też o odzyskanie choć części renomy z czasów Adama Nawałki, czy nawet Czesława Michniewicza. Michał Probierz wyselekcjonował grupę swoich 25 wybrańców – pole miał nieco zawężone, bowiem kilku zawodników leczy urazy. Zapraszam na krótki przegląd wojska, jakie zebrał „polski Guardiola” na mecze z Litwą i Maltą.
BRAMKARZE
Najlepszego obecnie polskiego bramkarza w kadrze nie ma, zakończył karierę w reprezentacji i w pełni poświęca się grze dla FC Barcelony. Na szczęście akurat na bramce mamy klęskę urodzaju – czterech polskich golkiperów prezentuje poziom bliski światowej czołówce, a kolejnych kilku wydaje się być niedaleko od nich.
Z tej naszej najlepszej czwórki Michał Probierz wybrał sobie dwóch bijących się o bluzę numer „1” – są to Łukasz Skorupski z włoskiej Bolonii i Marcin Bułka z francuskiej Nicei. Obaj prezentują się bardzo dobrze w tym sezonie i nie zazdroszczę Probierzowi dylematu, czy postawić na Bułkę, który potencjalnie zabetonuje bramkę reprezentacji na kolejne lata, czy też na niemalże 34-letniego Skorupskiego, którego pesel jest największą wadą.
Do pozostałej dwójki Probierz najwyraźniej odczuwa jakąś awersję – o ile potrafię zrozumieć argumenty dyskwalifikujące Kamila Grabarę (konfliktowy charakter, niechęć do siedzenia na ławce), choć osobiście wciąż uważam, że mimo nich powinien dostać swoją szansę, to nie widzę żadnego argumentu, który powoduje, że w kadrze nie znalazł się Radosław Majecki – w chwili obecnej wydający się być głównym rywalem Bułki, gdy Skorupski już zejdzie ze sceny.
Poprzednie lata były niezbyt dla Majeckiego udane. W kadrze były bramkarz Legii zagrał dotąd raz – w 57. minucie meczu z San Marino w 2021 roku zmienił Łukasza Fabiańskiego. Obecnie jednak gra na bardzo wysokim poziomie, poniżej którego nie schodzi (trudno nazwać jeden poważny błąd na przestrzeni sezonu zejściem) i aż dziw bierze, że Michał Probierz nie chce bramkarza Monaco nawet przetestować… A przynajmniej brałby, gdyby nie to, że miejsce numer „3” nie jest, niestety, do ruszenia.
Na nim siedzi Bartłomiej Drągowski, którego Probierz namaścił na to miejsce, zapowiedział, że będzie go powoływał, bo tak sobie ustalił w hierarchii i jeśli tylko nie przeszkodzi mu jakaś kontuzja, to 27-latek na kadrze się pojawia… Trudno zrozumieć dlaczego.
Na początek chciałbym zaznaczyć, że Drągowski nie jest złym bramkarzem – to nie jest Kacper Tobiasz (wersja z meczu z Rakowem), przy którym nie ma żadnych argumentów, by to właśnie on bronił. Przeciwnie, Drągowski dobrze strzeże bramki Panathinaikosie – w 23 meczach ligi greckiej stracił zaledwie 18 bramek, zachował też 10 czystych kont.
Problem jest w czymś innym – Drągowski po prostu jest słabszy niż konkurencja. Zarówno Majecki, jak i Grabara są obecnie na poziomie, na którym Drągowski może i był, ale w najlepszym swoim okresie w Fiorentinie, ładnych parę lat temu. W wielu innych reprezentacjach taki bramkarz były „dwójką”, a może i „jedynką”… Ale nie w Polsce. Ta różnica nie jest dramatyczna, nie ma co wyrywać włosów z głowy… Ale też trzeba zauważać problem – Michał Probierz co zgrupowanie powołuje na nie zawodnika, którego zabiera nie za osiągnięcia boiskowe, nawet nie za „robienie atmosfery” (nic nie słychać zza kulis, aby Drągowski był drugim Peszką czy Puchaczem), ale dlatego, że zna go i lubi – betonując jedno miejsce w reprezentacji z takiego powodu psuje on rywalizację…
Zwłaszcza, że zabieramy czterech bramkarzy – czwartym na to zgrupowanie jest Bartosz Mrozek z Lecha Poznań. Tu nie ma za bardzo co dywagować – czwarty jest do treningów (gdyby trener realnie planował dać mu szansę, na przykład grając każdym bramkarzem po połowie, zupełnie nie rozumiałbym decyzji o nie zabraniu nawet nie Majeckiego, czy Grabary, ale Cezarego Miszty z Rio Ave, czy Jakuba Stolarczyka z Leicesteru City). I tu móżna dyskutować, czemu Miszta jest lepszy niż Mrozek, albo czemu lepiej brać Trelowskiego… Ale mówilibyśmy tu o różnicy zdań w tym, kto powinien liznąć kadry – inna kwestia jest taka, że skoro to czwarty jest do treningu, to może właśnie jako on powinien jechać Drągowski.
ŚRODEK OBRONY
Najbardziej newralgiczna pozycja w reprezentacji – problemy z „szóstką” wydają się być rozwiązane, patrząc na powrót do formy Jakuba Modera. Ale środek obrony? Spojrzałem na tych z Polaków którzy spełniają trzy poniższe warunki:
- Grają regularnie w silniejszej lidze od Ekstraklasy i są aktualnie zdrowi,
- Grają dobrze,
- Ich nazwisko nie zaczyna się na „Bed” i nie kończy na „arek”.
Znalazłem takich trzech. Mowa tu o duecie z PAOK-u Saloniki, Mateuszu Wietesce (który powołany został) i Tomaszem Kędziorą (który powołany nie został) oraz Kamilu Piątkowski (został powołany). Prócz nich, z typowych środkowych obrońców, powołał Probierz jeszcze Jana Bednarka, Jakuba Kiwiora, Pawła Dawidowicza i Sebastiana Walukiewicza.
Jana Bednarka podsumuje opisem konia z „Nowych Aten” ks. Benedykta Chmielnickiego: „Bednarek, jaki jest, każdy widzi.”
Choć jego Southampton zbiera oklep w Premier League (po 29 kolejkach „Święci” uzbierali łącznie 9 punktów), Polak nie prezentuje się jakoś beznadziejnie na boisku – i jego powołanie było oczywistością, podobnie jak powołanie Jakuba Kiwiora, którego Arsenal nie zbiera oklepu (to raczej on oklepuje), a Kiwior na boisku nie reprezentuje się beznadziejnie. Kiwior w ogóle nie prezentuje się na boisku – praktycznie nie gra, jest poza rytmem meczowym i to od wielu miesięcy po prostu na boisku widać.

Jeśli zaś chodzi o duet Sebastian Walukiewicz i Paweł Dawidowicz, to ten pierwszy z powodu kontuzji jednak nie przyjedzie (zastąpił go Mateusz Skrzypczak z Jagielloni Białystok), a drugi w Hellasie Werona gra beznadziejnie – w kadrze zresztą ostatnimi czasy nie było lepiej.
Osobiście z usług Dawidowicza bym zrezygnował – tak, gra regularnie w Serie A, ale to koniec jego zalet. Podobnie posadziłbym na tym zgrupowaniu na ławce Kiwiora, przynajmniej w jednym meczu. Obecnie nasza domyślna trójka z tyłu to Bednarek-Kiwior-Piątkowski (układam zawodników alfabetycznie, nie pozycyjnie), ale Kiwior nie gra.
Natomiast Mateusz Wieteska zasługuje na poważną szansę – po pierwsze w Grecji w tym roku gra wszystko, od deski do deski i wydaje się być wręcz skrojony pod takich rywali jak Finlandia czy Litwa. Wiemy co potrafi Piątkowski – a Skrzypczak to mimo wszystko melodia przyszłości (choć na pewno warto go przetestować). Ale w obliczu będącego bez gry Kiwiora, blok obronny Bednarek-Piątkowski-Wieteska powinien dostać szansę – i to taką prawdziwą, nie dziesięć minut w końcówce starcia z zawsze groźną w końcówkach Maltą.
Czy kogoś brakuje? Ewentualnie Michała Helika za Pawła Dawidowicza – obrońca z Championship dawno wypadł z radarów kolejnych selekcjonerów i przypomina o sobie głównie wtedy, gdy strzeli gola.
SKRZYDŁOWI, WAHADŁOWI i BOCZNI OBROŃCY
W obliczu urazu Nicoli Zalewskiego straciliśmy zawodnika pierwszego składu, ale dobra dyspozycja Matty’ego Casha w Lidze Mistrzów spowodowała, że Michał Probierz nie mógł go dłużej ignorować i najprawdopodobniej to jego duet z Przemysławem Frankowskim (który również jest w dobrej formie, choć nie przyjedzie na kadrę jako zawodnik RC Lens, a jako gracz Galatasarayu, do którego z Lens jest wypożyczony) zobaczymy w starciu z Litwą od pierwszych minut.
Kłopoty Michała Probierza, awaryjne powołania dla Marczuka i Skrzypczaka
Za nimi jest solidnie – Bartosz Bereszyński już wrócił po kontuzji i zbiera kolejne występu w Sampdorii (tylko że na poziomie Serie B, nie Serie A), a Dominik Marczuk (dowołany za Zalewskiego) ma już dwie asysty w trzech meczach rozpoczynającego się sezonu MLS. Piłkarz Real Salt Lake skorzystał na urazie Zalewskiego, choć należy się zastanowić, czy nie powinien znaleźć się w kadrze od razu – ostatnim zawodnikiem z boków w kadrze jest Jakub Kamiński – on, tak jak i Michał Skóraś (czy lata temu Przemysław Płacheta i Kamil Jóźwiak) miał być kolejnym Kamilem Grosickim, a na razie zbiera ogony w Wolfsburgu. Regularne, ale ogony – w tym roku dopiero wrócił do kadry i trudno nie stwierdzić, że jest to powołanie „za zasługi” – więcej od Kamińskiego w tym roku grali wspomniani Skóraś (choć nie wiele więcej) i Płacheta (który ma w Championship przebłyski). Trudno nie powiedzieć, że Probierz po prostu kogoś bierze, byle był – bo dalej nikogo ciekawego nie ma.
ŚRODEK POMOCY
W tej formacji jest bogato! Choć kontuzja wykluczyła ze zgrupowania kreatora ataków, Piotra Zielińskiego, to wciąż mamy w kim przebierać. Jakub Moder prezentuje się świetnie w Feyenoordzie Rotterdam i problem „szóstki” wydaje się być rozwiązany, Jakub Piotrowski wrócił do grania pierwszych skrzypiec w Ludogortsu, Bartosz Slisz rozsiadł się pewnie w „jedenastce” Atalanty United, Mateusz Bogusz odnalazł się w Cruz Azul i tak jak błyszczał w USA, tak błyszczy w Meksyku. Sebastian Szymański z kolei przypomniał o sobie dubletem w meczu Fenerbahce z Rangersami, w Lidze Europy.
Jakub Moder z debiutanckim golem w Lidze Mistrzów!
Jest naprawdę dobrze – i tylko ten kamyczek w bucie, czyli Kacper Urbański… Jedyny młody talent wypromowany przez Probierza w kadrze wprawdzie na wypożyczeniu z Bolonii do Monzy gra, ale… nie jest w formie – widać na boisku, że to nie jest jego styl gry, aczkolwiek przynajmniej jest w rytmie meczowym.
Jeśli tylko problemy na „szóstce” zostaną rozwiązane, będziemy mogli powiedzieć, że zasypaliśmy lej po bombie, która przeraża nas od czasów… no, bardzo dawnych – chyba od pożegnania się z kadrą Grzegorza Krychowiaka (za jego późnych rządów przerażał on sam, swoją grą).
A przecież to nie wszyscy zawodnicy środka pola – Probierz nie zmieścił w drużynie m.in. Damiana Szymańskiego z AEK-u Ateny, Bartosza Kapustkę z Legii Warszawa, Łukasza Łakomego z Young Boys Berno, Kacpra Kozłowskiego z tureckiego Giazantepu czy Karola Struskiego z Arisu Limmasol.
NAPASTNICY
Tu też jest dobrze – choć trudno nie stwierdzić, że czwórka Probierza to czwórką, za którą jest wyrwa. Robert Lewandowski -wiadomo, klasa sama w sobie. Krzysztof Piątek odrodził się w Turcji, w Basaksehirze strzela jak szalony, Adam Buksa zaś i Karol Świderski na boisku prezentują się solidnie, ten pierwszy zdobywa gole dla duńskiego Midtjylland, ten drugi zaś dla greckiego Panathinaikosu.
Za nimi zaś… to już nie te czasy, gdy był jeszcze Jakub Świerczok i Arkadiusz Milik, a pięciu walczyło o trzy miejsca (Lewandowski jak był nie do ruszenia, tak jest).
Nie ma nikogo w pobliżu wybrańców Probierza – Milik klasycznie, kontuzja. Świerczokowi karierę złamała dyskwalifikacja za doping. Kacper Przybyłko? Gra nieregularnie w szwajcarskim Lugano. Jarosław Niezgoda? Jego kariera wydaje się być zakończona – od stycznia 2024 roku nie ma klubu, mimo wyleczenia kontuzji wciąż jeszcze żadnego nie znalazł. Dawid Kurminowski? Coś tam kopie w Zagłębiu Lubin, ale miernie. Kacper Sezonienko i Jakub Arak? Wciąż nie doceniani.
Coś strzelają Mariusz Stępiński i Karol Angielski na Cyprze i Dawid Kownacki w drugiej Bundeslidze, a w Belgii zagraniczną przygodę rozpoczyna Karol Czubak – na razie po pięciu meczach dla KV Kortrijk ma na koncie jedną asysta.
Młodzi? Adrian Benedyczak i Wiktor Bogacz się leczą, Szymon Włodarczyk nie przebił się na wypożyczeniu ze Sturmu Graz do Salernitany, w Ekstraklasie zaś ani widu, ani słychu po drugim Bartoszu Białku, który ma jeszcze większego pecha do urazów niż Arek Milik.
Napastników można podsumować takimi samymi słowami, jak całą kadrę powołaną przez Probierza na to zgrupowanie – mamy galowy garnitur, za którym jest nieco biednie, ale stabilnie. Mamy swoje problemy, ale też i atuty – zobaczymy jak nasi reprezentanci sprawią się w starciach z Litwą i Maltą – na pewno będą to emocjonujące mecze, bowiem po blamażu w Kiszyniowie nawet prowadzenie 2:0 po pierwszej połowie będzie powodem do drżenia o wynik…
będzie 7:0 🙂
0,7 😉