
Fot. Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl
Lampka nadziei we Wrocławiu ponownie zaświeciła, w meczu 26. kolejki Ekstraklasy ostatni w tabeli Śląsk pokonał Lecha Poznań. Na Tarczyński Arenie padł wynik 3:1, bohaterem gospodarzy okazał się strzelec dwóch goli – Assad Al Hamlawi. Snajper reprezentacji Palestyny wreszcie okazał się postacią, która nawiązała do osiągnięć Erika Expostio. Trzecia siła ligi była momentami bezradna, nie wykorzystała wpadki Jagielloni Białystok, która wcześniej przegrała z Lechią Gdańsk. Jedyną bramkę dla gości z rzutu karnego strzelił Mikael Ishak. W doliczonym czasie gry ostatni cios zadał Peter Schwarz, Śląsk zbliżył się do bezpiecznej pozycji na trzy punkty.
Przygotowania do rywalizacji po obu stronach stały pod znakiem absencji w środku pola i obrony, w drużynie gospodarzy kontuzjowani byli Peter Pokorny i Aleksander Paluszek. Niels Frederiksen z kolei musiał sobie radzić bez dotkniętych urazami Antonio Milica i Gisliego Thordarsona. Przede wszystkim zawieszony był Radosław Murawski, wakat w środku pola sprawił, że na tej pozycji zagrał krytykowany Filip Jagiełło.
Otwarcie na utrzymanie
Zespół z Wrocławia od początku spotkania pokazał, że różnica piętnastu miejsc w ligowej tabeli nie jest dla niego żadnym problemem. Po fatalnym błędzie w wyprowadzeniu Patrika Walemarka piłkę przejął Piotr Samiec-Talar. Rajd skrzydłowego został zatrzymany, z uderzeniem popędził jednak Assad Al Hamlawi. Napastnik WKS-u uderzył najlepiej jak można było, trafił w okienko bramki bezradnego Bartosza Mrozka.
Stracona bramka podziałała na gości jak płachta na byka, kilka minut później Mikael Ishak uderzał głową. Piłka po interwencji Rafała Leszczyńskiego odbiła się od poprzeczki, bramkarz Śląska był w świetnej formie, utrzymywał swoją drużynę na prowadzeniu.
Podopieczni Nielsa Frederiksena nie odpuszczali, WKS jednak zdołał regularnie odgryzać się rywalowi. Aktywny był Jakub Jezierski, młody Polak sprawił, że kibice nie wspominali o absencji Petera Pokornego. Śląsk stworzył sobie dwie groźne okazje, strzały Jose Pozo i Arnau Ortiza mijały bramkę Mrozka.
Odpowiedź „Kolejorza„
Wiele prób podejmowali napastnicy obu drużyn, wreszcie celu dopiął także Mikael Ishak. Po kolejnej interwencji Leszczyńskiego winy odkupił Walemark. Skrzydłowy Lecha uprzedził Petra Schwarza, spóźniony kapitan gospodarzy dopuścił się faulu we własnej szesnastce. Sędzia po weryfikacji VAR wskazał na wapno, pewnym egzekutorem okazał się Ishak.
Pierwsza część meczu zakończyła się remisem, po przerwie „Kolejorz” ruszył do ataku. Pierwsze minuty drugiej połowy były dla WKS-u bardzo trudne, drużyna Ante Simundzy została zepchnięta do defensywy.
Z czasem gospodarze zdołali jednak odwrócić obraz meczu, tym razem Lech mierzył się z intensywnym natarciem. Świetny drybling Marca Llinaresa zakończył się chwytem Mrozka.
Znowu on!
Śląsk konsekwentnie dążył do bramki dającej prowadzenie, stały fragment gry zakończył się wybiciem obrońcy gości. Z dystansu przymierzył Ortiz, piłka odbiła się od słupka, kolejny raz najlepiej ustawiony był jednak Al Hamlawi. Reprezentant Palestyny efektownym uderzeniem zdobył kolejną bramkę, został bohaterem Tarczyński Areny.
Ekipa Simundzy próbowała pójść za ciosem, na placu gry pojawił się Henrik Udahl. Chwilę po wejściu rezerwowy napastnik stanął w pojedynku z Bartoszem Mrozkiem, bramkarz gości utrzymał „Kolejorza” w grze. Kilka minut później niecelnie uderzył inny zmiennik – Sylvester Jasper.
Gwóźdź do trumny
Goście nie potrafili się podnieść, w końcówce meczu doszło do przepychanki, sędzia rozdał kilka napomnień. W doliczonym czasie gry w polu karnym po faulu Antoniego Kozubala padł Sylvester Jasper. Mieliśmy kolejny rzut karny, tym razem wykorzystał go Peter Schwarz. Mecz zakończył się wygraną ostatniej ekipy w ligowej tabeli.
Śląsk przetrwał bardzo trudny okres między 30. a 50. minutą spotkania, poza nim był stroną dominującą. Praca pod okiem Ante Simundzy przyniosła oczekiwane efekty, w ostatnich trzech meczach WKS zebrał imponujące siedem oczek.
Goście nie wyglądali jak drużyna z czołówki tabeli, w fatalnym stylu przegrali drugie spotkanie z rzędu. Poza Ishakiem nie było zawodnika, który dałby sygnał do ataku. Lech nie zdołał awansować na pozycję lidera Ekstraklasy. W kolejnej kolejce do Wrocławia przyjedzie Motor Lublin, „Kolejorz” z kolei podejmie Koronę Kielce.
ŚLĄSK WROCŁAW – LECH POZNAŃ 3:1 (1:1)
Assad Al Hamlawi 11’, 64’, Petr Schwarz 90+2’ (karny) – Mikael Ishak 41’ (karny)
Bravo Śląsk Wrocław 👏👏👏👏