
Fot. Manchester United
W ostatnim niedzielnym meczu Premier League kibiców czekała nie lada gratka. Spotkanie Manchesteru United z sąsiadami z City zwiastuje dużo emocji. Dzisiejsze starcie okazało się być ciekawe tylko na papierze, a samo widowisko zawiodło. Bardzo zawiodło.
Przez całe spotkanie nie zarysował się faworyt. Zarówno przed meczem, jak i w jego trakcie ciężko było wytypować kto jest bliżej wygranej. Sama rywalizacja należała również do bardziej sennych. Ciężko było odnieść wrażenie, że zawodnicy są w stanie umierać za zwycięstwo. Przez cała pierwszą połowę nie wydarzyło się nic, co było by wartego odnotowania. Może jedynie żółta kartka dla Rubena Diasa z 1. minuty gry.
Przez pierwsze 45 minut oglądaliśmy dwa strzały celne, po jednym z każdej strony. Nie były to jednak groźne uderzenia.
W drugiej połowie gra się troszkę bardziej ożywiła. Jednak dalej brakowało tego co w futbolu najważniejszy, czyli bramek. Ciężko o nie, kiedy nie stwarza się dogodnych sytuacji strzeleckich. Goście próbowali z dystansu, ale nie mogło to zaskoczyć bramkarza „Czerwonych Diabłów”.
Spotkanie to na pewno pozostawiło ogromny niedosyt w jednej i drugiej ekipie. Najbardziej zawiedzeni jednak mogą się czuć sympatycy, którzy zdecydowali się spędzić niedzielne popołudnie z tym meczem.
Mecz straconych szans
Nikt nie potrafił zadać decydującego ciosu i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, z którego pewnie nikt się nie cieszy. Dla City ewentualne zwycięstwo oznaczałoby wskoczenie na czwarte miejsce w tabeli Premier League. A jak wiadomo jest to pozycja gwarantująca grę w Lidze Mistrzów w następnej kampanii.
„Czerwone Diabły” natomiast dalej słabo punktują i znajdują się na odległym 13. miejscu. Co najbardziej może martwić sympatyków klubu z Old Trafford, to fakt, że strata do pierwszej połowy tabeli coraz bardziej się powiększa.