
Fot. Łączy Nas Piłka
Nigdy w kadrze nie zawiódł, za każdym razem dawał z siebie wszystko z orzełkiem na piersi. Oczywiście miewał słabsze momenty, wynikające przede wszystkim z wieku, który wpłynął na jego dynamikę, tak ważną na jego pozycji. Kamil Grosicki wczoraj zszedł z reprezentacyjnej sceny. Mecz z Mołdawią był jego ostatnim 95. spotkaniem w narodowych barwach. To opowieść nie tylko o Grosickim, ale też o reprezentancie idealnym, który stawia się zawsze, gdy zespół go potrzebuje.
Gdzie jest kapitan?
Zacznijmy od głównego tematu, którym żyli kibice reprezentacji przy okazji czerwcowego zgrupowania. Mowa o nieobecności Roberta Lewandowskiego, który poinformował, że na to zgrupowanie się nie zjawi, gdyż odczuwa zmęczenie po intensywnym sezonie i jego organizm domaga się odpoczynku.
I oczywiście możemy powiedzieć, że człowiekiem, który najlepiej zna organizm Roberta Lewandowskiego jest sam Robert Lewandowski i nie ma sensu wchodzić w polemikę i zarzucać napastnikowi FC Barcelony, że nie poświęca się dla reprezentacji.
Wygrywamy z Mołdawią. Kamil Grosicki pożegnany, cenne zwycięstwo na zero z tyłu
Sam Lewandowski, który jednak na kadrze się pojawił, robiąc Kamilowi Grosickiemu niespodziankę swoją obecnością bardzo dokładnie wytłumaczył kibicom swoją decyzję:
– Wiem, że często jestem oceniany trochę jako produkt. Jeśli chodzi o całą sytuację, to zaczęło się od tego, że ja, wracając po kontuzji, rozegrałem chyba dwa mecze w lidze i po tych dwóch meczach zadzwoniłem do trenera Probierza, bo chciałem szczerze porozmawiać, i powiedziałem: „Trenerze, ja fizycznie, nie czuję się najlepiej, ale też mentalnie”. Miałem taki dołek, że czułem, że jadąc na to zgrupowanie, nie będę w stanie pomóc tej reprezentacji na takim poziomie, na jakim bym chciał. Trener faktycznie widział, że te dwa mecze po kontuzji nie wyglądały rewelacyjnie. Powiedział, że jak najbardziej rozumie – mówił kapitan w rozmowie z TVP Sport.
– Z całym szacunkiem do wielu osób, do mediów, do was dziennikarzy, ale nikt was nie pomyślał, że poza zmęczeniem fizycznym jest też mentalne. Gram 17 lat w reprezentacji, opuściłem może… to pewnie drugie zgrupowanie będzie, maksymalnie. Kto z was może wiedzieć, co ja czuję, albo jak ja się czuję? Co będzie dla mnie najlepsze? Ja znam swój organizm i pomyślałem sobie, że warto czasami odpuścić z korzyścią na cały kolejny sezon – dodał.
Intensywny sezon
Oczywiście można tutaj przytoczyć liczby z tego sezonu i gołym okiem widać, że nikt w kadrze nie ma za sobą tak intensywnego, długiego i wyczerpującego sezonu jak Robert Lewandowski. Strzelec FC Barcelony ma w nogach dokładnie 3929 minut w piłce klubowej, aż 52 spotkania, choć oczywiście nie zawsze grał od 1. do 90. minuty.
Dla porównania, Grosicki w Pogoni rozegrał 39 meczów, w nogach ma 3270 minut. Należy jednak przede wszystkim podkreślić, że mówimy tutaj o diametralnie innym poziomie, nie ma sensu porównywać ligi polskiej do hiszpańskiej czy europejskich pucharów.
Mam jednak wrażenie, że Kamil Grosicki nigdy ze zgrupowania by nie zrezygnował. Jak zresztą podkreślał w jednym z wywiadów, dla niego najważniejszą drużyną zawsze była ta narodowa. Oddał wszystko dla występów z Orzełkiem na piersi. Przyjazd na kadrę był dla niego oczyszczeniem, pewną odskocznią od rutyny w piłce klubowej.
Nie szło mu z portugalskimi trenerami
W poszukiwaniu pewnych dołków w przygodzie Grosickiego z kadrą, należy wskazać na moment przejęcia kadry przez Paulo Sousę. To zazębiło się z okresem gry dla West Bromu, gdzie w zasadzie nie grał. Skrzydłowy za kadencji Portugalczyka rozegrał trzy mecze, łącznie otrzymał tylko 40 minut (przeciwko Węgrami, Andorze i Anglii).
Co najważniejsze jednak, Grosicki stracił turniej Euro 2020. Sousa stawiał na innych piłkarzy i nie ukrywał, że chce budować kadrę bez doświadczonego zawodnika. Kamil Grosicki jednak zdołał się podnieść, latem 2021 roku wrócił do Ekstraklasy i po przejęciu kadry przez Czesława Michniewicza jego rola w reprezentacji się zmieniła. Został ważną postacią, zmiennikiem, który swoim doświadczeniem często dawał impuls.
Za Michniewicza był regularnie powoływany, wystąpił na mundialu w Katarze. Co prawda nie zagrał ani w jednym meczu od 1. minuty, ale bardzo często były selekcjoner mówił otwarcie o tym, że „Grosik” jest bardzo ważną postacią w zespole.

Drugi schyłek Grosickiego w kadrze to era Fernando Santosa, a więc czas, kiedy Michniewicz został zwolniony i na kilka miesięcy kadrę przejął drugi z portugalskich trenerów. I znów pojawił się problem, Grosicki otrzymał od niego ledwie 31 minut (przeciwko Wyspom Owczym i Albanii). Zwłaszcza ten drugi mecz w Tiranie zapadł kibicom w pamięci jako obrazek Grosickiego, który bardzo chce, ale nie może. Mowa o jego stracie piłki, po której Albańczycy strzelili bramkę na 2:0, ustalając wynik meczu.
Po objęciu kadry przez Michała Probierza „Grosik” w kadrze znów odżył, jednak jego rola wyglądała niemal identycznie jak za czasów Michniewicza.
Blaski i cienie
Czy Grosicki był kadrowiczem idealnym? Moim zdaniem tak. Oczywiście, nie ominęły go różne afery, jak głośne uzależnienie od hazardu, z którego zdołał się uwolnić czy skandal alkoholowy w kadrze za czasów Adama Nawałki. To pokazuje, że Kamil Grosicki miał ludzką twarz, miewał słabsze momenty, po których zawsze potrafił się podnieść.
Dla mnie, obok Kuby Błaszczykowskiego, ta kadra nie miała lepszego skrzydłowego w XXI wieku. Kamil Grosicki zasłużył sobie na pomnik, na pożegnanie z pompą i na wielkie podziękowania.
Za to, co robił przez lata dla biało-czerwonych barw. Za 95 spotkań, za 5 wielkich turniejów, za gole, asysty, zrywy na skrzydle i powroty za piłką. Za to, że był reprezentantem idealnym, dla którego dobro kadry zawsze było na pierwszym miejscu.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
1 komentarz on “Kamil Grosicki, czyli idealny reprezentant Polski”